Krzyk, most i duch

Człowiek jest istotą podwójną. Mówią o tym liczne pisma gnostyczne i hermetyczne, stanowiące świadectwo wielkich możliwości istoty ludzkiej. Gnoza naucza, że człowiek w swej podstawowej istocie jest Bogiem. Jednak rzeczywistość zwykłego życia i współczesna nauka bardzo utrudniają mu zrozumienie tej idei. Współczesny człowiek wierzy tylko w to, co może zobaczyć, zmierzyć lub wyjaśnić innym i w to, co jest poparte dowodami. Nauki duchowe utraciły swą centralną pozycję, którą miały jeszcze na początku naszej ery. Jednak, jakby na przekór temu zjawisku, człowiek jest wciąż zafascynowany rozważaniem tego, co nadludzkie, co dotyczy Boga i Ducha. Na pograniczu nauki, gdzie naukowcy konfrontowani są z paradoksami dotychczasowych systemów wnioskowania, nowe impulsy przenikają naukowe myślenie.

Czy to bosko-duchowy aspekt powoduje człowiekiem? Czy może jedynie ciekawość młodego, swawolnego umysłu, badającego granice własnych możliwości? Już sam fakt, że takie pytania ciągle zajmują człowieka, pokazuje, że nie ma na nie łatwej odpowiedzi. Oczywiście, umysł ma swoje ograniczenia. Istnieją takie dziedziny, w których nie sprawuje on ani nie będzie sprawował jakiejkolwiek władzy.

Wiele pism na całym świecie zwraca uwagę na fakt, że człowiek posiada „duchowe słońce” w centrum swojego systemu. Kiedyś ta zasada była aktywna, a nawet kierowała istotą ludzką. Obecnie, człowiek poszukuje jej, albo też ignoruje fakt, że kiedykolwiek ją posiadał. Rosyjski filozof, Mikołaj Bierdiajew, napisał, że: „Różnica pomiędzy duchem i naturą musi być rozpatrywana jako podstawowa. […] Duch nie jest wcale elementem rzeczywistości, ani też bytem w taki sposób, w jaki istnienie i rzeczywistość są rozpatrywane w naturze”. Uważał, że wszystko, co dotyczy człowieka tej natury – co odnosi się zarówno do jego duszy, jak i do ciała fizycznego – pochodzi z tego świata i jedynie ze względu na swą zawartość oraz jakość różni się od tego, co zwierzęce. Jednak człowiek duchowy, prawdziwa esencja istoty ludzkiej, należy do zupełnie innego świata. W tym miejscu pojawia się od razu pytanie, czy Duch jest w ogóle aktywny w tym świecie. Bierdiajew odpowiada na to: „Duch działa w świecie jedynie w niewyobrażalnie głębokiej warstwie i sprawia, że nad światem zaczyna promieniować inne światło”.

Dlatego również „mały świat”, mikrokosmos człowieka, poruszany jest przez Ducha jedynie w jego niewyobrażalnej głębi. Jeśli człowiek posiada wgląd, widzi dotknięcie Ducha jako przyczynę swej tęsknoty. Jednak, gdy jego tęsknota skupi się na swym odbiciu w materii, zamiast na Duchu, będzie wtedy jego fałszywym przewodnikiem. Człowiek poszukuje raju, lecz jeśli nie posiada odpowiedniej wiedzy, coraz bardziej zaplątuje się w dżungli swego zadbanego i cywilizowanego świata naturalnego.

DUCH I SYMBOL

W książce Wolność i duch Mikołaj Bierdiajew opisuje różnicę pomiędzy Duchem i naturą przy pomocy następującego stwierdzenia Włodzimierza Leonida Sołowiowa: „Wszystko co widzialne na Ziemi stanowi jedynie odbicie, cień czegoś niepostrzegalnego dla oka. Następnie pisze on, że świat naturalny nie zna żadnej głębi, że sens i cel jego istnienia nadaje mu inny świat, świat Ducha. Odnosi się to również do istoty ludzkiej zrodzonej z tej natury, zgodnie z hermetycznym twierdzeniem: „jak na górze, tak i na dole”. Z uwagi na potęgę swojej percepcji zmysłowej, człowiek jest tak mocno związany ze światem naturalnym, „rzeczywistością cieni”, że wieczny, duchowy element, znajdujący się w jego najskrytszej głębi, wydaje się mu jedynie spekulacją. Aby duchowy aspekt był w stanie poruszyć człowieka tak, że ostatecznie mógłby on coś zrozumieć, używa się w tym celu języka symboli. Ponieważ tylko za jego pomocą możemy rozpoznać „to, co niewidzialne dla oka”. Archetypowe obrazy zgromadzone w naszej zbiorowej podświadomości wzbudzają tęsknotę za światem duchowym, za źródłem, z którego wywodzi się ludzkość. Symbol aspektu duchowego tworzy jakby most, którego celem jest dotarcie do ludzi w tym świecie. Głęboka tęsknota zaprowadzi człowieka na ten most, aby w ten sposób miał on po raz pierwszy możliwość przekroczenia otchłani pomiędzy naturą i Duchem.

BABILOŃSKIE POMIESZANIE JĘZYKÓW

Zamiera pierwotne znaczenie symboli, jako że brak im dostatecznej jasności. Z drugiej strony, symbole uosabiają światło i energię. Kto z nas wciąż posiada dostateczną wrażliwość, aby rozpoznać w symbolach ich wibrującą moc? Siła światła Ducha zwraca się do źródła, do drzemiącej w nas świadomości istoty boskiej, ale człowiek wysuwa wobec niej swoje interpretacje, na ogół niezwykle racjonalne i zbyt emocjonalne, aby okazały się wystarczająco silne. Te nasze indywidualne reakcje rozbijają światło na miriady cząstek, prowadząc do jeszcze większego ich rozszczepienia. Poszczególne fragmenty możemy rozpoznać wyłącznie przy pomocy naszych naturalnych zdolności. Wspomniane indywidualne reakcje i wywołana przez nie wieloznaczność, powodują „babilońskie pomieszanie języków”, w którym zatraca się znaczenie symbolicznego języka Ducha. Biblijna historia opisuje początek tego upadku, próbę jego powstrzymania oraz efekt tych działań i ich konsekwencje, czyli budowę słynnej wieży Babel. Istnieją więc dwa sposoby reakcji na symbole Ducha. Wszelkie próby wyjaśniania i porządkowania tego, co niewyobrażalne, prowadzą do dysharmonii z energią, która oddziałuje na nas wewnętrznie. Jeśli natomiast wsłuchamy się w wibracje, które jak pisze Bierdiajew, rozbrzmiewają w „niewyobrażalnej głębi”, wówczas w naszej wewnętrznej istocie obudzi się zrozumienie, czyli „harmonijna wibracja”. Liczne próby i rozczarowania życiowe uświadamiają nam otchłań pomiędzy światem Ducha i naturą. Jak już wspomniano, symbole Ducha mogą być mostem, pozwalającym częściowo przekroczyć tę otchłań. Albowiem kończy się on w jej połowie. Nie dostrzegamy jeszcze drugiej części mostu. Człowiek stojący na nim był w stanie dotrzeć do tego miejsca, ponieważ niesie w sobie boską istotę, jako ukrytą w nim rzeczywisty potencjał. Uczy się on widzieć siebie jako śpiącego Boga.

Edward Munch na obrazie zatytułowanym „Krzyk” przedstawił ludzką rozpacz na tym moście: widzimy człowieka słyszącego krzyk rozpaczy natury, z którą stanowi on jedność. Ten obraz budzi w człowieku silną awersję, a równocześnie coś nieomal magicznie przyciąga go do niego. „Krzyk” stanowi dokument autobiograficzny, ukazujący chroniczny lęk Edwarda Muncha przed życiem i jest powiązany z konkretnym uczuciem, które autor następująco opisuje w swym pamiętniku: „Szedłem ulicą z dwójką przyjaciół, zachodziło słońce. Poczułem melancholię i nagle niebo pokryło się purpurą. Zatrzymałem się śmiertelnie zmęczony, oparty o ogrodzenie i ujrzałem ogniste chmury pełne jakby mieczy i krwi, ciemnoniebieski fiord i miasto. Moi przyjaciele szli dalej, podczas gdy ja stałem tak, trzęsąc się ze strachu i docierał do mnie długi, niekończący się krzyk rozdzierający naturę.”

W połowie drogi, stojąc na moście, zdajemy sobie sprawę, że jako istoty naturalne, nie posiadamy żadnej wiedzy ani mocy w wyzwalającym sensie: „Zatrzymałem się śmiertelnie zmęczony, oparty o ogrodzenie.” Z rosnącą rozpaczą, próbujemy przebudzić drzemiącego w nas Boga i skłonić go do działania, ponieważ tylko On jest w stanie przejść przez most i przekroczyć przepaść.

BOSKIE MIŁOSIERDZIE

Krzyk pozostał jednak bez odpowiedzi. Stojąc na moście, tuż nad przepaścią, nieustający w swych dążeniach człowiek, odkrywa, że rzeczywistość oczekująca go po drugiej stronie mostu otacza go jakby i prowadzi naprzód. Zaczyna on rozumieć, że tylko boska łaska posiada moc konieczną, aby przebudzić Boga uśpionego w człowieku. I w ten sposób ponownie przebudzony człowiek duchowy wstępuje w nowe życie. Paweł opisuje to następującymi słowami: „Ale człowiek zmysłowy nie przyjmuje tych rzeczy, które są z Ducha Bożego, bo są dlań głupstwem, i nie może ich poznać, gdyż należy je duchowo rozsądzać. (…) Sieje się ciało cielesne, bywa wzbudzone ciało duchowe”.

Pentagram numer 73 (4/2008)