Minotaur, dusza i „ja”

Z przemowy w Świątyni Głównej w Haarlem.

Człowiek nie ustaje w poszukiwaniu mądrości i prawdy. Jednak prawda nigdy nie ukrywa się przed nim, to raczej człowiek ukrywa się przed nią. Dzieje się tak, gdyż człowiek daje się prowadzić Minotaurowi, bykowi, naporowi samoutwierdzania. Kto wchodzi do labiryntu, aby zmierzyć się z własnym Minotaurem, musi stanąć na trójkącie wiedzy, miłości i czynu. Wtedy przenika swoim spojrzeniem świat i postrzega pierwotną jedność wszystkiego i wszystkich.

„My tedy głosimy mądrość wśród doskonałych, lecz nie mądrość tego świata ani władców tego świata, którzy giną; ale głosimy mądrość Bożą tajemną, zakrytą, którą Bóg przed wiekami przeznaczył dla nas ku chwale naszej”. Słowa te pochodzą z pierwszego listu Pawła do Koryntian, z rozdziału drugiego, wersy 6–7. Wszyscy jesteśmy ludźmi poszukującymi mądrości i prawdy. Nie chodzi nam jednak o prawdę wynikającą z wyobrażeń i myśli. Prawda opierająca się na koncepcjach mentalnych jest płytka i próżna, ponieważ z chwilą, gdy znikają nasze wyobrażenia i myśli, znika też sama prawda.

To, że nasze myśli i wyobrażenia również znikną, jest także pewne. Jezus, człowiek przebudzony w Bogu, mówi: Ja jestem droga, i prawda, i żywot. Droga, prawda i życie są jednym i tym samym, są to trzy słowa odnoszące się do jednej rzeczywistości. Mądrość, nie mądrość naszych czasów i tej ziemi, jak określa to Paweł, lecz prawdziwa, boska mądrość jest prawdą i życiem w jedności.
Prawdziwa mądrość nie jest więc abstrakcyjną lub mentalną wiedzą, żadną nagromadzoną informacją zamkniętą w bazie danych naszego mózgu. Rozum jest koniecznym narzędziem, a mądrość jest darem Boga, który przenika nas swym żarem z głębi naszych serc i ostatecznie przepromieniowuje naszą istotę jako Światło i życie.

Mądrość gnostyka jest głupotą w oczach i uszach tego świata.

W starożytności wielkich mędrców zwano również prorokami oraz jasnowidzami i często opisywano ich lub ukazywano jako postacie z opaską na oczach. Jasnowidz z opaską na oczach – cóż za cudowny paradoks. Symbol ten nie oznacza, że taki mędrzec lub jasnowidz nie widzi tego świata; on widzi i przenika go lepiej niż ktokolwiek inny. Symbol ten oznacza, że nie jest on już zamieszany w sprawy tego świata, jest niejako na niego ślepy; patrzy na świat z innej, wyższej płaszczyzny. Jego ziemskie zmysły ucichły, mówiąc językiem obrazowym – oślepły; jego duchowe zmysły stały się trzeźwe. Mędrzec nie jest już uwikłany w sieci życia w materii. Czyni na ziemi to, co trzeba uczynić. Działa on z inspiracji Światła obecnego w jego sercu, zaś wobec wpływów jego „ja” – tak długo, jak muszą się jeszcze utrzymywać – stał się ślepy i głuchy, dlatego opaska zasłania jego oczy i uszy. Człowiek taki postrzega pierwotną jedność wszystkiego i wszystkich w Bogu. Unicestwił on iluzję życia w oddzieleniu pod postacią ego, a raczej – unicestwił w sobie egocentryczną istotę. Rozpoznał, iż punkt widzenia, zgodnie z którym jako ego jesteśmy niezależnymi, autonomicznymi jednostkami, jest naszą największą pomyłką i ograniczeniem. Mędrzec podważa i na zawsze odrzuca ten punkt widzenia. Jest to proces zwany w naszej Szkole Duchowej endurą, stopniowym zniesieniem egocentrycznego istnienia. Esencja mędrca spoczywa w Gnozie, we wszechobecnym duchowym Świetle. Tak, prawdziwa mądrość, jest w oczach i uszach tego świata całkowitą głupotą – nie jest to mądrość naszych czasów, mądrość tak zwanych wielkich ludzi tej ziemi. Ale wielcy ludzie i nasze czasy przeminą razem z ich mądrością.

Tak więc opaska ślepca posiada bardzo głębokie znaczenie. Bez tej opaski błądzimy w labiryncie tego świata, który sami sobie zbudowaliśmy. Opaska jest cechą i symbolem endury. Prawdziwe, duchowe widzenie, nie jest bez niej możliwe. Jeśli uczeń zapragnie kiedyś przebudzić się dla prawdziwej mądrości, będzie musiał najpierw zostać nią opasany, aby zamilkło myślenie ukierunkowane na ziemię oraz rozum i pragnienia skupione na materii oraz ego. Na zewnątrz wypełnia on najbardziej konieczne funkcje związane z ziemską istotą osobowości, lecz poza tym milczy, staje się cichy – głos mądrości da się usłyszeć jedynie w ciszy. „Ja” staje się mniejsze, a on, ten Inny, ta prawdziwa, pierwotna istota we mnie, którą jestem rzeczywiście jako dziecko Boga, wznosi się ze swej niewoli, przebudzone do prawdziwego istnienia i ostatecznie powstaje z grobu.

Teraz pojawia się pytanie: Co zajmuje pierwsze miejsce w naszym życiu? Nie jest to wcale pytanie retoryczne, lecz pytanie o życie. Oznacza ono, posługując się słowami Szekspira, być albo nie być. Co jest pierwszą myślą, jaka pojawia się w naszej świadomości rano, tuż po przebudzeniu i rozpoczęciu nowego dnia? Pozytywne i negatywne zdarzenia, jakie przyniesie nam ten dzień lub które już przyniosły nam poprzednie dni? Problemy, które istnieją, istniały, albo dopiero nadejdą? Sprawy, które odsuwamy, których nie chcemy, czy też właśnie te, których pożądamy, sytuacje przyjemne i nieprzyjemne, nasze zdrowie, nasze materialne bezpieczeństwo lub troski? Co zajmuje pierwsze miejsce w naszym życiu? Być może jest to nieugaszane pragnienie prawdy, prawdziwego życia, głęboka tęsknota za mądrością, wolnością?

Nie jako duchowa ucieczka, lecz brak innej możliwości. Oczywiście możemy nasze myślenie trenować i pozwalać na dominację określonych myśli. Jednak droga do uwalniającej wolności, do boskiej prawdy nie jest żadną metodą, żadnym ćwiczeniem, żadną techniką – te należą do tak zwanej mądrości naszego wieku. Ego posiada cały wachlarz ślepych zaułków. Jan van Rijckenborgh powiedział kiedyś:
„Z pragnieniem prawdy człowiek się rodzi, jest to klejnot w sercu, który promienieje już przy narodzinach. Oczywiście jest to poprzedzone niezliczonymi doświadczeniami w poprzednich inkarnacjach. Różokrzyżowca nie da się „zbudować”, nie da się go „sfabrykować” przy pomocy jakiejkolwiek metody. Jako poszukiwacz rzeczywistości trzeba się urodzić. Jest to niczym niezdefiniowane pragnienie, które jako niewyraźna pamięć przenika w dzieciństwie wasze serce. Wiele dzieci to czuje, wierzy w to i czasem nie wie, co z tym począć, albo też nie jest w stanie podołać temu głębokiemu wewnętrznemu uczuciu; być może rozpoznajecie coś z tego. Były to owe cudowne momenty w waszych dziecięcych latach, w których przeczuwaliście, że istnieje coś więcej, o wiele więcej niż to, co widzicie i słyszycie, i co jest wam pokazywane ze wszystkich stron. Było to wołanie, tęsknota, chwile niewytłumaczalnego pragnienia, a czasem i wiedzy, którą jednak nie można było się z nikim podzielić, więc milczeliście i starzeliście się. I wraz z postępem starzenia mogło stać się tak, że to niewytłumaczalne pragnienie zostało przykryte warstwami ziemi rozwijającego się istnienia w materii. Jednak pomimo tego, klejnotu w sercu nie udało się uciszyć. Dzięki temu tak wiele może się też w ludzkim życiu wydarzyć. I ostatecznie znajdujemy się oto razem tutaj, w świątyni Różokrzyża, w świątyni mądrości, prawdy i życia, w świątyni, w której otrzymujemy siłę, aby móc iść drogą. „Ja jestem droga, i prawda, i żywot” – te słowa Jezusa rozbrzmiewają w naszych sercach. Nie pozostawiliśmy klejnotu, aby został pogrzebany pod warstwami ziemi, lecz reagowaliśmy na wołanie; nie porzuciliśmy cudownego pragnienia i nieokreślonej wiedzy z naszego dzieciństwa”.

A teraz zadajmy sobie pytanie: Co tak naprawdę zajmuje pierwsze miejsce w naszym życiu? Możliwe, że z cichego rozważania wyłoni się odpowiedź, uwalniając się z mgły codziennego życia, i postawi nas – być może po raz kolejny – przed jedynym celem naszej obecności na tej planecie. Chodzi tu o odnalezienie prawdy dotyczącej wszechistnienia, naszej własnej istoty oraz urzeczywistnienia prawdy w naszym własnym życiu i za jego pośrednictwem. Stąd wiemy też, że prawda nie może być abstrakcyjną mentalną wiedzą, lecz życiem – ostatecznie również naszym życiem i istnieniem. Prawda nie skrywa się nigdzie przed człowiekiem, to człowiek ukrywa się przed nią – jak głosi stare przysłowie: Istnieje tysiąc zasłon pomiędzy człowiekiem a Bogiem, lecz ani jedna pomiędzy Bogiem a człowiekiem. Człowiek stoi odwrócony plecami do prawdy. Szkoła Duchowa pragnie pomagać, pobudzać i poruszać człowieka, człowieka poszukującego, aby się odwrócił, aby zwrócił serce i głowę ku Światłu.

My wszyscy jesteśmy poszukiwaczami prawdy; istnieje w nas niewyczerpane pragnienie uwalniającej mądrości. Na podstawie wewnętrznej wiedzy wiemy, że „droga, prawda i życie” są jednym, poszukujemy prawdziwego życiowego spełnienia, pragniemy, jak mówi Paweł: głosić mądrość Bożą tajemną, zakrytą, którą Bóg przed wiekami przeznaczył ku chwale naszej. Nikt z nas nie może powiedzieć, że udało mu się już tę wspaniałość osiągnąć. Słowo „osiągnąć” sprowadza nas na niewłaściwy tor.
Dociera do nas wołanie: Nie odwracaj się plecami do Światła! Jakże często jednak to właśnie czynimy! Jedno słowo, jedna uwaga, jedna określona sytuacja i zostajemy wplątani w wir ego – co czasami dzieje się w okamgnieniu. Nie odwracajcie się plecami do Światła, nie chodźcie starymi drogami! Ośmielcie się zawiązać opaskę na waszej głowie i otwórzcie wasze wewnętrzne organy postrzegania na Światło. Już jako dzieci otrzymaliśmy złotą nić Ariadny – nie wypuszczajcie jej już, nigdy więcej! Znamy oczywiście grecki mit o nici ofiarowanej Tezeuszowi przez Ariadnę, która miała mu pomóc w wydostaniu się z labiryntu. Nie chcemy teraz zagłębiać się dalej w tę opowieść, lecz jedynie rozjaśnić kilka jej głównych elementów. W tym micie istnieje labirynt, chaos i zamęt naszych zmysłowych działań i reakcji, labirynt naszych pragnień i pożądań, a przede wszystkim plątanina myśli i żądz. I jest tam też Tezeusz, człowiek wzywany przez Światło, zagrożony ugięciem się pod naporem ziemskiej siły mieszkającej w centrum labiryntu, ognia jądrowego „ja”: to właśnie jest Minotaur, byk, pradawny napór samoutwierdzania. Jest też Ariadna, która przekazuje Tezeuszowi – człowiekowi poszukującemu uwolnienia – swą nić wglądu i wewnętrznej wiedzy. Ofiarowuje mu również miecz, którym może pokonać Minotaura, miecz jako siłę do działania, do przemiany miłości i wiedzy w czyn.

Rozpoznajecie trójkąt: miłość, wiedza i czyn. Te trzy słowa są wyryte na kamieniu pamiątkowym dla naszego wielkiego mistrza w ogrodzie różanym ośrodka konferencyjnego Noverosa. Tezeusz zwycięża w swoim własnym labiryncie byka, napierającą siłę samoutwierdzania i egocentryzmu. Wie, jak posługiwać się mieczem wręczonym mu przez miłość. Nić wglądu, wiedzy i jasnego postrzegania, którą zamocował przy wejściu do labiryntu, wskazuje na pierwotną drogę, wyjście, uwolnienie. To wszystko ma bardzo głęboki sens: zanim wejdziecie do labiryntu, aby zmierzyć się ze swoim własnym Minotaurem, musicie stanąć na trójkącie. Jego podstawę stanowi prawdziwa, niezwiązana osobowością miłość: jest to boska miłość, która swym żarem przenika od wewnątrz nasze serce, która tworzy jądro i żyzną glebę żywego pola siły Szkoły Duchowej – i która jest wszechobecna. Dwa pozostałe boki trójkąta wznoszące się z miłości stanowią jasny wgląd lub wiedzę oraz siłę do podjęcia czynu. Te trzy boskie dary są do dyspozycji każdego z nas – tu i teraz, bezpośrednio – wobec tego nie ma żadnych wątpliwości. Musimy tylko naprawdę stanąć w trójkącie. Goethe napisał kiedyś bardzo trafnie w swoim dziele Faust: To, co odziedziczyliście po swych ojcach, zdobyć musicie by to posiadać. Możemy co prawda nosić w sobie boskie dziedzictwo naszego Ojca i mieć je do swojej dyspozycji, jednak nie oznacza to jeszcze prawdziwego, świadomego posiadania. Musimy je dopiero zdobyć, musimy za pomocą naszej postawy życiowej pokazać, że za pomocą tego dziedzictwa posiadamy samych siebie. Posiadanie to ma miejsce wtedy, gdy to posiada nas, gdy całkowicie się temu oddajemy. Musimy całkowicie przenieść punkt ciężkości z naszego starego życia do najgłębszego punktu w naszym sercu – w tym właśnie boskim miejscu spoczywa odpowiedź na pytanie: Co jest na pierwszym miejscu w naszym życiu? Jeśli oddamy nasze stare życie dla życia w świetle, prawdzie i wolności, wtedy odpowiedź będzie jasna. W starym życiu chodzi o istnienie ego. Możemy to odwracać i przekręcać na tysiąc sposobów, lecz ego pozostanie osią, wokół której wszystko się kręci, przyciągając wszystko do siebie – ostatecznie taki właśnie jest jego cel. Myśląc o byku, Minotaurze, przychodzi nam na myśl inne miejsce, w którym jest mowa o mieczu. A mianowicie w dziesiątym rozdziale Ewangelii Mateusza Jezus stwierdza: Nie mniemajcie, że przyszedłem, przynieść pokój na ziemię, nie przyszedłem przynieść pokój, ale miecz. Jakże wielkie są nieporozumienia związane z tą wypowiedzią!

Nieporozumienia te wynikają z niewiedzy, lecz również celowego niezrozumienia po to, aby ludzi myślących w inny sposób zmusić w drodze przemocy – mentalnego lub fizycznego rodzaju – do tak zwanego porzucenia błędnej drogi, zaś gdy to się nie uda, wytępienia ich mieczem z powierzchni ziemi. Słowa „miecz” używa się wówczas w dosłownym i przenośnym znaczeniu. Historia jest tego pełna aż po dziś dzień. Nie przyszedłem przynieść pokój, ale miecz. Z pewnością na drodze uwolnienia ego nie czeka żaden błogi spokój, żadne wspaniałe, sielankowe miejsce, gdzie „ja” mogłoby się wygrzewać w „gnostycznym Świetle”. Nie ma żadnego uwolnienia dla „ja”, lecz jedynie od „ja”. W tym celu Jezus wręcza nam miecz – sam Jezus jest mieczem, siłą powstającego boskiego człowieka w nas, który zwycięża byka w naszym labiryncie. Tego miecza nigdy nie wolno używać przeciwko komuś innemu – czemuś lub komuś na zewnątrz nas; jest to miecz, który przeszywa naszą własną, starą istotę; to nie „ja” obala „ja”, lecz miecz prowadzi do przezwyciężenia ego w labiryncie. Jedyne, o co się nas prosi, to pełne oddanie, świadome samooddanie lśniącemu w naszym wnętrzu trójkątowi miłości, wglądu i siły, czy też miłości, wiedzy i czynu. Źródło tego trójkąta spoczywa głęboko w naszym sercu, gdzie znajduje się nowy punkt ciężkości naszego życia. Jeśli stara istota zostanie przezwyciężona, powstanie całkowicie inna świadomość, która nie wykazuje żadnych podobieństw do naszej starej egocentrycznej świadomości. Nowa świadomość jest mikrokosmiczna, nie posiada ośrodka „ja”, nie posiada określonego ogniska, gdyż to odrodzony mikrokosmos sam jest jedną i wszechobecną świadomością. Znamy dobrze stare wyobrażenia takiej świadomości jako istot ze skrzydłami pokrytymi całkowicie oczami od ich wewnętrznej i zewnętrznej strony. Skrzydła odzwierciedlają ogniste, jaśniejące struktury linii sił mikrokosmosu; oko jest symbolem świadomości, a w szczególności oko pośrodku trójkąta. Jednak świadomość mikrokosmiczna nie oznacza jeszcze końca podróży. Gdzie kończy się boski rozwój? Świadomość mikrokosmiczna wstępuje do boskiej kosmicznej świadomości, a ta wstępuje do świadomego makrokosmicznego stanu, powszechnej świadomości.

Pentagram numer 88 (3/2012)
Temat numeru: Dusza człowieka