Kiedy Dusza żąda zwrotu wolności

W pieśni „O Bracie Siedmiogwiezdnym” dusza, uwięziona i tęskniąca za światłem, błaga swego wiecznego towarzysza, Brata Siedmiogwiezdnego – Ducha Boga – o pomoc. Skarży się na swego dozorcę więziennego – „ja” – który trzyma ją w niewoli. Myśli, że nie jest on godny miana „człowieka”, ponieważ wciąż nie jest gotów, by zwrócić wolność cierpiącej duszy. Po jakimś czasie jednak dozorca więzienny zaczyna jej słuchać. Jest gotowy przynieść do więzienia chleb, Słowo Boga. Stopniowo akceptuje on swoje miejsce jako sługa duszy. Teraz dusza może żywić się chlebem – Światłem – i staje się wystarczająco silna, by uwolnić samą siebie. Wychodzi naprzeciw swemu Siedmiogwiezdnemu Bratu. Kiedy istota-ja już się nie utwierdza, tylko służy duszy, wtedy dusza może przygotować się na spotkanie Ducha. Duch, dusza i ciało zbliżają się do siebie w procesie połączenia. W ten sposób trój-jednia może stać się faktem i całkowicie nowa świadomość może się objawić.

PIEŚŃ „O BRACIE SIEDMIOGWIEZDNYM”

Słuchajcie!
Wyjawię wam wspaniałą wieść.
Mój dozorca więzienny
otworzył grobowiec,
tylko na szparę.
Ale zaczynam oddychać!

SŁOWO jest kluczem,
które grobowiec otworzyło,
SŁOWO pełne słodkiego brzmienia
i pięknej woni.
Wydaje mi się, że nieskończenie dawno
ostatni raz je słyszałam!

Głos dozorcy więziennego nie brzmiał
tak władczo i twardo jak zwykle.
Był delikatnie serdeczny
jak nigdy przedtem.

Poczułam na sobie ciepło
wilgoci jego łez.
Jak dobrze mi to zrobiło.
Głęboko odetchnęłam
i przeciągnęłam się.
Siedem ciasnych, cisnących mnie powłok
rozluźniło się. Oko dozorcy więziennego zajrzało
do grobowca i szukało mnie,
ale nie mogło mnie odnaleźć.
Jego oko jest ślepe na Twe Światło,
z którego ja pochodzę.

Czuję łagodne przebudzenie
z nieskończenie długiej śmierci.
Tchnienie Twego SŁOWA przenika do mnie
i budzi mnie delikatnym dotykiem.

A więc jesteś w drodze do mnie
i posyłasz Twe SŁOWO przed Tobą!
Czy będzie nam on służył?

Bracie! Biada mi!
Znowu zamknął grobowiec!
Odszedł i już nie powrócił.
Czyż zapomnienie go dosięgło,
bo ujrzeć mnie nie może?
Czy znalazł się znów w rozterce?

Niespokojna jestem i pełna lęku.
Jak powinnam go zawołać?
Jak powinnam mojemu dozorcy więziennemu
dać się poznać?
Nie słyszy on mego głosu,
który nie jest jego rodzaju.

Me naglące pukanie,
me tęskne drżenie,
o, żeby to mogło go przyciągnąć i poruszyć
Twoim kluczem, Twoim SŁOWEM,
które podarowałeś mu do mojego życia.

Gdy tylko je znów usłyszałam,
przypomniało mi się natychmiast
nasze Królestwo Światła,
nasza Ojczyzna.

I wiem,
że Ty zstępujesz w dół
z Twym Siedmiokrotnym Promieniem,
aby upadłą siostrę zbawić.
Twoje SŁOWO,
klucz, dałeś mu,
żeby jako sługa Twój
otworzył grobowiec,
w którym jestem zamknięta.

O Bracie, przypomnij mu,
jeśli on znowu zapomniał!
Dotknij jego głowy
Twoim świetlnym Mieczem,
Jeśli popadł w rozterkę!
Przypomnij mu jego zadanie.

I dawaj mu wciąż
i wciąż SŁOWO,
klucz do mego ratunku!
Błagam Cię o to, Umiłowany.

Dzień radości nadszedł.
Dozorca więzienny powrócił!
Stoi przed grobowcem
i otwiera go Twoim SŁOWEM.

Jak dobrze klucz otwiera!
Szpara jest dużo większa.
Oddycham głęboko.

On zagląda do środka
i długo stoi przede mną w milczeniu.
Nie widzi mnie.

Lecz ja ujrzałam jego twarz:
Jak bardzo jest zmęczony, smutny,
opuszczony!
Klęka przede mną
i kładzie głowę w swe dłonie.

I znów czuję na sobie
ciepło wilgoci jego łez.
Jest mi tak dobrze.
On płakał długo i wymawiał Twe Imiona.
A ja byłam pijana ze szczęścia.

Potem wstał i wyszedł.
Żelazne wrota zostawił otwarte,
jakby chciał powiedzieć: Wrócę tu.

Czy mogę teraz mieć nadzieję, Bracie?
Czy jest to znak mego uwolnienia?
Czy Twój Świetlny Miecz
zmierza w dół niczym błyskawica,
aby człowiekowi przypomnieć,
dlaczego ma on na imię „człowiek”?

Przeciągam się
w tchnieniu Twego SŁOWA,
które obejmuje mnie bardzo delikatnie.
Siedem chust,
w które byłam mocno owinięta
rozluźniają się i rozszerzają same z siebie.
A ostatnia zagina się i układa
w koło, w liść kielicha.
Staje się cud.

I wiem,
to spowodowała siła Twego SŁOWA.
Gdyby tylko powrócił i przyniósł mi Twe SŁOWO!
Będę go Człowiekiem,
a nie dozorcą więziennym nazywać.

O Siedmiogwiezdny, jakże napełnia mnie
przeczucie Twego przyjścia!
Niespokojna jestem.
Czuję w sobie drżenie i pragnę
Światła i Życia,
jak gdyby coś potężnego,
co się jeszcze nigdy nie zdarzyło
zbliżało się niepowstrzymanie!

Tak, przypominam sobie moje Królestwo,
świetlaną rzeszę naszych wiernych,
a przede wszystkim nasz święty związek,
który trwał od wieczności do wieczności.

Przypominam sobie mój upadek.
Ty sam, Bracie, wiesz
dlaczego ja z serca wszechświata
w głębinę skoczyłam.
Ty wiesz, dlaczego ja sama opuściłam się
i zeskoczyłam w dół
do kraju ludzi,
w samo jego serce.
Ta wiedza pozostanie na wieczność
naszą tajemnicą.

Przypominają mi się Twoje słowa:
„Skacz w dół. Wypij jego ból.
Przynieś twą Powłokę
i wznieś ją ku niebu.”

I upadłam.
I zostałam związana.
Eony przyszły i odeszły
i zadały mi rany.

Teraz czuję koniec przywiązania do tego świata.
Wiem: Ty znowu wyrwiesz
mnie z jego uchwytu
Twoim SŁOWEM.
I twój nosiciel klucza,
człowiek, musi je głosić.

Przyjdź tu, ślepcze,
i przynieś mi je!
Jestem głodna i spragniona.

Wieczny towarzyszu, usłysz mnie.
Jak dziwną istotą
jest jednak człowiek.
Rozterka i zapomnienie są jego udziałem.
Bada on i poszukuje
w zewnętrznym świecie,
po linii koła.

Jednak brakuje mu wglądu z wewnątrz,
SŁOWA, które mu dałeś,
by mnie, Twą Siostrzaną Duszę, uwolnić.

Pozwolił, by żmija mu je wyrwała
i na pośmiewisko wielu,
przekręciła i zhańbiła.

Żmija nie zniosła tego,
że do mnie przychodził.
Ukąsiła go
i klucz mu ukradła.
Już do mnie nie przychodzi.
Znów o mnie zapomniał.
Oczekuję go daremnie
od wielu dni.

Zabij Twym Świetlnym Mieczem
zwierzę, o Panie,
i daj mu z powrotem Wiedzę w SŁOWIE,
żeby mi ją przyniósł.
Łaknę Twego pokarmu i marznę.

W końcu powraca on,
zalany łzami,
Twoje SŁOWO na jego wargach.
Jedno i drugie sprawia, że jestem upojona.

Powraca.
Pełen wstydu upada, człowiek!
Siwe włosy, blade czoło,
zapadnięte policzki
i w oczach, okrągłych z przerażenia,
obraz zabitej żmii.

Tak leży przede mną,
zmęczony walką ze zwierzęciem
i płacze.

Twe Imię cicho wydobywa się
z jego ust.
Oddycham głęboko.
Jem i piję i mówię do niego:

„Ty, człowiecze, zwierzę
z pomocą Pana pokonałeś.
Teraz służ mi.”

I rozumie,
podnosi się z wyciągniętymi rękoma.
Od tamtej godziny przebywa blisko mnie
i przynosi mi pokarm i napój,
Twoje SŁOWO.
Potem i krwią i łzami
obmywa skałę, na której leżę.
Nie widząc mnie, poświęca się.

Mój Siedmiogwiezdny Małżonku!
Co za siła
przebija przez Twoje SŁOWO!

To jest siedem promieni Twej Mocy,
które z serca Wszechświata,
przez most SŁOWA
w grobowiec człowieka
do mnie opaść zechciały.

Radując się czuję
zbliżające się zjednoczenie.

Twój sługa człowieczy,
nasyca mnie Twym Chlebem i Winem.
Swą krwią przemienia
grób śmierci w świątynię.
I w niej wypuszczam pąk.

Wkrótce moich siedem płatków rozwinie się
w Twej sile w kielich.
Zakwitam.

Moje Światło i mą różaną woń,
pochodzące z Twej Mocy,
daję człowiekowi,
żeby drzewem arterii,
wzniosły się do tej kopuły,
która ongiś na obraz
naszej sali tronowej wybrana,
stała się jednak potem labiryntem
zwierzęcia.

Teraz kopuła została
przez SŁOWO Twe oczyszczona,
przez różaną woń i Światło
głowa uwolniona od wszelkiej iluzji.

Jasno naprzeciw Ciebie świeci
wysoka Brama Sali Zaślubin.
Jestem gotowa!

Człowiek poznaje w Świetle samego siebie
jako cichego pośrednika
pomiędzy Oblubieńcem i Oblubienicą.

Bliska jest godzina
ważnego zdarzenia,
blisko jest liczba doskonała.

Przypominam sobie teraz
z naszego królestwa jedno słowo:
GRAAL.
Przyjmując Ciebie,
oddaję się człowiekowi
jako kielich z Twoją perłą w środku.

Czy pojmie on Graala,
czy znajdzie Graala w sobie,
w Graalu przemieniając się
czy na wieczność nas połączy?

**************************************************************

Pentagram numer 44