Proces wiary a psychologia

A tak, jeśliście wzbudzeni z Chrystusem, tego co w górze szukajcie, gdzie siedzi Chrystus po prawicy Bożej. O tym, co w górze myślcie, nie o tym, co na ziemi. Umarliście bowiem, a życie wasze jest ukryte wraz z Chrystusem w Bogu.
List Pawła do Kolosan 3, 1-3

Być mieszkańcem Kolosów oznacza zostać przyjętym do procesu regeneracji. Dlatego też, czy to, co Paweł pisze do Kolosów, jest przeznaczone dla każdego z nas, zależy od faktu, czy każdy z nas jest przez Chrystusa rozbudzony. To „być rozbudzonym przez Chrystusa” odnosi się do narodzin prapranicznego Światła w systemie mikrokosmicznym. Narodziny te mogą mieć miejsce tylko wtedy, kiedy w określonym momencie zabrzmi trąba siódmego promienia, dzięki czemu mikrokosmos zostanie zmieniony.

Między rozbudzeniem, między narodzinami po zabrzmieniu trąby o objawieniu Chrystusa znajduje się proces śmierci i życia, proces totalnej transmutacji. Kiedy Paweł mówi do swych uczniów w Kolosach na temat tych spraw, wtedy radzi im nie walczyć i nie zmagać się z niższym „ja” do upadku i ponownego podnoszenia się, w nieustającym cierpieniu i zmartwieniu, lecz w naukowy sposób zwraca im uwagę na ten proces. Mówi im wtedy, że wszyscy są do tego w pełni przygotowani, ażeby przez to, co zostało w nich rozbudzone, rozpuścić ogniwa dialektycznej natury, jeżeli kierowaliby się tylko do spraw, które są na górze.

Nie ma absolutnie nikogo wśród uczniów, kto nie chciałby kierować się do spraw, które są na górze. Z tego powodu przecież stali się uczniami Szkoły Duchowej. Wszyscy pragniemy kierować się do tych spraw, które są na górze, jednak czy możemy to zrobić, zależy od tego, czy jesteśmy rozbudzeni przez Chrystusa, czy jesteśmy mikrokosmicznie związani z prapraną życia. Brak tego związku jest przyczyną wielu trudności, cierpienia i zmartwień. Jesteśmy poprzez wiele tych oporów w naszym życiu moralnie poszkodowani, ponieważ zostaliśmy zmuszeni do spożywania owoców z drzewa poznania dobra i zła. Jeżeli chcemy zmienić ten stan, to musimy uzyskać udział w promieniowaniu Chrystusowym. Czy przez naszą obecność w Szkole Duchowej mamy już udział w tym promieniowaniu? O tym nie ma mowy! Jako powołani jesteśmy wzywani do tego, aby wziąć w posiadanie nasze dziedzictwo. Czy w tym może nam pomóc psychologia jako nauka o duszy?

Zapytajmy najpierw, skąd wywodzi się psychologia. Psychologia zajmuje się nieprawidłowościami psychicznymi u człowieka, tym, co wypadło z naturalnej równowagi. Człowiekowi, który posiada równowagę, psychologia nie ma nic do powiedzenia. Wszystkie nauki psychologii zostały bez wyjątku rozwinięte przez lekarzy, którzy studiowali chorobowe skłonności swych pacjentów i odkryli w tym procesie pewne prawidłowości. Wytrąceni z równowagi ludzie byli obserwowani w swym anormalnym zachowaniu się. Wyniki te zostały opracowane i rozbudowane w system, który można zastosować w stosunku do pojedynczego człowieka, jak również do wspólnot, które zostały wytrącone z równowagi. To, co typowe w człowieku, to co da się ująć w ramy typu i związać w system, można najlepiej studiować u człowieka chorego. Te normalnie ukryte i mniej rzucające się w oczy przymioty występują u niego wyraźniej niż u człowieka zdrowego. Normalny człowiek nie potrzebuje lekarza. Pomocy potrzebuje tylko ten wytrącony ze swojej równowagi. Odbiegające od normy zachowanie wykazuje wyraźnie, jakie zasadnicze potrzeby, ukryte lub jawne tkwią w każdym człowieku.
Życie we wspólnocie, życie pod brzemieniem prawa, uczyniło z człowieka z maczugą człowieka kultywowanego, przy czym nie udało mu się przezwyciężyć prastanu dialektycznego pochodzenia, pierwotnego stanu pochodzącego z tej natury. Z tego powodu, ze względu na otoczenie, ten kultywowany człowiek nie może już ujawniać swoich potrzeb i wypiera je. Energii jednak nie można zniszczyć. Powstają więc tylko działania zastępcze, które tej przyczynowej energii pozwalają rozładować się na peryferyjnej, okrężnej drodze, ponieważ człowiek nie jest gotowy na wyzwolenie jej w jej pierwotnej formie, a jedynie przetwarza ją zgodnie z warunkami możliwymi do przyjęcia przez własne „ja”. Sądzi przy tym, że uwolnił się od tej przyczynowej energii. Procesy tych przemian mają miejsce z dala od świadomości człowieka, w jego podświadomości.

Z czasem te działania zastępcze stają się coraz bardziej błazeńskie i chorobliwe, ponieważ przyczynowa siła musi wyrażać się w sposób coraz bardziej zróżnicowany i skomplikowany. Powstają zaburzenia równowagi duszy, natury i świadomości. Przeważnie ciało choruje, gdyż nie może potem reagować na leczenie medykamentami. Tak jak lekarz przy pomocy lekarstw i na podstawie chemicznej gospodarki krwi próbuje chore ciało ponownie doprowadzić do stanu równowagi, tak też psycholog lub psychiatra usiłuje wytrąconą z równowagi duszę naturalną ponownie doprowadzić do harmonii. Przy pomocy takiej czy innej metody usiłuje się tę przyczynową energię, która znajduje się u podstaw chorobliwego sposobu zachowania, uczynić możliwą do przyjęcia dla świadomości pacjenta. Jeśli pacjent jest w stanie rozpoznać, że to, co dla jego świadomości było „warte wyparcia”, nie trzeba w ogóle wypierać, może pogodzić się z przyczynową energią i w ten sposób konflikt zostanie usunięty, a on będzie uleczony. Stanie się znowu normalnym człowiekiem.

Na temat metod, które psychologia określa jako grę towarzyską, jako zaspokojenie ciekawości i żądzy krytyki dialektycznego człowieka, wolimy nie mówić. Istnieją też ponadto szkoły psychologiczne, które chcą nie tylko pomagać chorym ludziom, lecz uważają swoją naukę za nowoczesną metodę wtajemniczenia, za rodzaj syntezy zachodniej nauki ze wschodnim mistycyzmem. Nie jest tu naszym zadaniem naświetlenie cech tej nauki. Dlatego też pragniemy zwrócić się do naszego właściwego zamierzenia, aby naukę Lectorium Rosicrucianum przekazać naszej świadomości, ażeby mogła z tego zrodzić się zachęta do działania.

Kiedy studiujemy literaturę Szkoły, zapewne każdy z nas zauważył fakt, jak rzadko występuje w niej słowo „podświadomość”. Oprócz tego możemy stwierdzić, że Szkoła nie zajmuje się bezpośrednio ułomnościami śmiertelnego człowieka i nie bada też w szczegółach jego naturalnej postawy. Wszystkie zasadnicze twierdzenia odnoszą się zawsze tylko do boskiej natury i do upadku z niej. Nigdzie w naszej literaturze nie znajdziemy jakichś wskazówek, jak moglibyśmy te wady zdegenerowanej osobowości usunąć.
To wszystko ma głębokie uzasadnienie. Polega ono na fakcie, że wszystko, na co ukierunkujemy się, jest ożywiane i wzmacniane. Jak długo musimy żyć z sił przeciwieństw dobra i zła, będziemy stale zajęci tym, aby jedno czy drugie zakłócenie w nas czy wokół nas zlikwidować. W trakcie tego tworzymy bez przerwy nowy karman, przeważnie jednak nie uświadamiając sobie tego. Cierpienie ma przecież taki sens, aby doprowadzić nas do zrozumienia beznadziejności wszystkich naszych trudów. Cierpienie pozostanie tak długo, jak długo nie zostanie znalezione to jedyne rozwiązanie
.
Dlaczego ludzie stworzeni z tej natury są wytrącani z równowagi?
Dzieło Powszechnego Braterstwa cudownie realizuje się w naszym polu bytu. Jest to realizacja wypromieniowująca, w której każdy element magnetyczny, każdy faktor jest pozbawiony przymusu. Ta siła promieniowania nie pozostawia jednakże w spokoju żadnej istoty z iskrą Ducha, ponieważ atom iskry Ducha posiada polaryzację z tą emisją, z tym wypromieniowaniem. Miliony ludzi w tym świecie są w pełnym znaczeniu tego słowa „powołanymi”. Bezwzględnie większość uczniów Szkoły Duchowej doświadcza tego wezwania świadomie. Istność z iskrą Ducha doświadcza tego powołania początkowo przez osobliwe, tajemnicze i bolesne doświadczenia w tej ziemskiej dolinie łez. Są to doświadczenia rodzaju cielesnego, moralnego, obyczajowego i materialnego. Ludzie ci są stale niepokojeni. Jest to stan, który może trwać wiele, wiele inkarnacji. Miliony ludzi utrzymywanych jest przez Powszechne Braterstwo w stadium poszukiwawczym, aby mogli w określonym czasie znaleźć w rozwoju Żywego Ciała Szkoły Duchowej drogę, prawdę i życie.

Równocześnie jednak z tym usiłowaniem Światła zbiegają się także dążenia przeciwnika, aby ten wzywający głos w człowieku przy pomocy różnorodnych metod doprowadzić do milczenia i uczynić człowieka ponownie podobnym do tego świata. Trudnością, wobec której staje istota z atomem iskry Ducha w tych niezliczonych doświadczeniach, jest tajemnica jej dwóch natur, komplikacje, które dzięki temu rozwijają się, oraz wynikające stąd ogromne zamieszanie, powstające w istocie. Kiedy między sobą rozmawiamy, współpracujemy, kiedy myślimy, pragniemy, czujemy i działamy, realizujemy wszystkie te funkcje z pomocą zwykłej świadomości „ja”. Ta świadomość „ja” czyli świadomość dialektyczna, naturalna nie ma zasadniczego związku z atomem iskry Ducha.
Jeśli kandydat przychodzi do Szkoły Duchowej z rzeczywistej, wewnętrznej potrzeby, w absolutnym przeświadczeniu, że musi opuścić tę naturę, aby jako mikrokosmos wejść do tej boskiej natury, jeżeli posiada to przeświadczenie na podstawie nieskończonego ognia doświadczeń, wówczas znajduje się on w pierwszym stadium uczniostwa. To znak, że narodził się w nim Jan. Jego udziałem staje się błogosławieństwo wiary, przedsmak wolności. Wiara wiąże się z określonym promieniowaniem praatomu, jest więc czymś zupełnie innym niż to, co pod tym określeniem rozumie religijny człowiek tej natury. Wiara przybliża nam sprawy, które są na górze, a których jeszcze nie posiadamy. Światło poruszyło praatom, co zachęca nas do pójścia ścieżką w promieniach tego Światła.
Jeżeli teraz wierzący faktycznie kroczy ścieżką, to siła jego wiary będzie stale wzrastała, aż wreszcie nastąpi urzeczywistnienie z pierwszej ręki. Do tego stanu zostanie on doprowadzony przez pięć prądów, przez pięć darów duchowych, które promieniują z ogniska Szkoły Duchowej. Jeśli uczeń, który początkowo osiągnął wiarę, nie idzie ścieżką, wtedy wkrótce wyczerpie się nawiązana więź.

Możemy wobec tego stwierdzić, że wiara jako moc jest pierwszym darem i odnosi się do magicznego, a więc twórczego działania praatomu w przybytku serca. Na tej podstawie możemy rozpocząć dzieło odrodzenia duszy.
Czyż nie może nam wtedy pomóc psychologia – która pretenduje do tego, aby być nauką o duszy – abyśmy mogli przezwyciężyć pewne trudności, stojące nam na drodze w tych procesach?
Jeśli Szkoła Duchowa na to pytanie da odpowiedź negatywną, to uczyni to na podstawie wiedzy, że zrozumienie w sensie Gnozy nie oznacza zdobycia poznania mniej lub bardziej skomplikowanych problemów naszej osobowości, gdyż gnostyczne zrozumienie oznacza w pierwszej kolejności samozdemaskowanie.

Fundamentalne samozdemaskowanie jest rezultatem związku wiary ze Światłem. Bez tego związku z wiarą „ja” nie może być w ogóle dostrzeżone. Człowiek, który sam nie znajduje się w procesie tego związku z wiarą, nie może tych spraw zrozumieć. Nie może więc również udzielać jakichkolwiek rad, które mogłyby przynieść korzyść uczniowi, ponieważ jego punkt wyjścia jest zupełnie inny. Dlatego Paweł radzi nam, abyśmy zastanawiali się nad tym, co jest w górze, gdyż zastanawianie się nad tym, co jest na ziemi, nie może przynieść rozwiązania. Jakie przyczyny znajdują się u podstaw niewoli mikrokosmosu? Kiedy przejrzymy całą strukturę budowy systemu mikrokosmicznego, odkryjemy, że istnieją różne możliwości dla życia w iluzji. Jedna grupa złudzeń znajduje się na płaszczyźnie podświadomości, druga w sferze świadomości, a trzecia wielka grupa na płaszczyźnie świadomości kosmicznej. Są ludzie, którzy zanurzają się całkowicie w sferze podświadomości. Co to oznacza? Oznacza to, że poświęcają się oni całkowicie istniejącej osobowości, z jej inspiracjami, aspiracjami, skłonnościami i instynktami, z wszelkimi możliwymi aspektami genialności, idealności, dobroci i nikczemności. Wszystko to jest dręczeniem się przeszłością, grzebaniem i kopaniem w przeszłości. Jest to tylko zabijanie czasu i przyczynianie się do niezmierzonych cierpień i zmartwień.

Istnieją ludzie, którzy pogrążają się całkowicie w sferze świadomości. Negują oni jakiekolwiek sugestie z podświadomości i stawiają siebie z wszystkimi swymi kłopotami i skłonnościami stanu bytu w aktualnej teraźniejszości. Czynią to w całkowitym samoutwierdzaniu się i nakładem wszystkich swoich możliwości w sferze świadomości. Wiadomo, dokąd to prowadzi.
Są także istności, które pogrążają się całkowicie w sferze świadomości kosmicznej. Być może trudniej jest zrozumieć, co to oznacza. Ludzie, którzy posiadają kosmiczną świadomość tej natury, dążą do tego, aby samych siebie uchronić od skutków grzechu i śmierci, w największym możliwym stopniu starają się zaprowadzić porządek we wzajemnym oddziaływaniu pomiędzy naszym światem istnienia a różnorodną praną. Prana oznacza chleb życia. Jeżeli my jako system życiowy wchłaniamy pranę, to po transmutacji oddajemy ją znów z powrotem. Jeżeli ta transmutowana prana znajduje się w równowadze ze sferą praniczną, w której żyjemy jako mikrokosmos, wówczas dla naszej dalszej gospodarki istnienia, otrzymujemy ponownie pranę mikrokosmiczną. Jeżeli jednak to, co zwracamy, nie zapewnia tej równowagi, wtedy wracają do nas nasze dzieła, nasze własne produkty i w ten sposób stwarzamy wokół siebie prywatną sferę praniczną, z której i w której musimy istnieć. Łączność pomiędzy nami i praniczną sferą zostaje zburzona. Staje się to powodem powstawania wielkiej nędzy, okropnych warunków istnienia, co znów jest przyczyną coraz głębszego upadku.

Wiemy, że jako ludzie narodzeni w tej naturze należymy do upadłej części stworzenia, a więc nie możemy już przyjmować praprany ani oddawać jej z powrotem. Zaniepokojone tym istności, które są tego samego rodzaju co my, będąc jeszcze nieświadome i widząc te niebezpieczeństwa, gromadzą wokół siebie wszystkich swoich towarzyszy tego samego, co one rodzaju. W ten sposób wiele mikrokosmosów tworzy w pranicznej sferze wielokrotny ogromny sferoid. Cała ta praniczna substancja, która wywodzi się z tej wielości podobna jest do nawozu gromadzonego przez rolnika, dla nawożenia nim pól, koncentrowana jest i mocno chroniona jako zapas dla istnienia na pranicznej pustyni i w ten sposób tak dalece, jak to tylko możliwe, odsuwa się w przyszłość śmierć tego bytu.

Ci „nadświadomi” siedzą w środku tego gniazda i zmuszają wszystkich „świadomych” i „podświadomych” pod pręgierzem prawa do oddania kolektywowi swych wszystkich pranicznych produktów, z wątłą nadzieją, że kiedyś poprzez kulturę będzie można prapranę lub co najmniej tę niższą pranę zabrać ponownie z prasubstancji. W ten sposób ta bezbożna chmura złej natury egzystuje w wielkiej kosmicznej przestrzeni i toczy się jako sferoid w odcinku przestrzeni niższej prany. Jednak Gnoza nie zostawi nas w tym miejscu okropności, bez dania nam możliwości ratunku. Każdy mikrokosmos otrzymuje nieograniczoną możliwość opuszczenia w każdym momencie swej przestrzeni istnienia, aby ponownie powrócić do pierwotnej sfery życiowej. Otrzymywać prapranę oznacza poświęcić nadświadomość, kosmiczną świadomość tej natury i przyjąć ponownie do systemu chleb życia. Przez prapranę bowiem musi być otwarty szyb do świadomości. Samopoświęcające się „ja” zatracające życie w tej naturze będzie bardzo wspierać to otwarcie i w określonym momencie złoty promień pranicznego światła będzie mógł przeniknąć aż do dna tego szybu. Dno szybu, które jest opisane w Alchemicznych godach Chrystiana Różokrzyża, koresponduje z lustrem podświadomości, którego siedziba mieści się w splocie krzyżowym (plexus sacralis), znajdującym się w dolnej części spinalnego systemu ognia duchowego. Aż do tego splotu krzyżowego musi przeniknąć złoty promień pranicznego Światła. Promień ten jest porównywany z liną, którą opuszcza się do szybu. Aby ten promień, aby tę linę móc opuścić, musi być odsunięta pokrywa tego szybu. Pokrywą, czyli przykryciem szybu jest przybytek głowy. Tu znajduje się siedem róż, a każda róża tworzy jeden otwór do szybu, do podświadomości. Dopiero wtedy, kiedy tych siedem lin czyli siedem promieni złotej praprany zostanie opuszczonych do szybu, będzie mogło w pełni funkcjonować działanie odbicia podświadomości. Wtedy będzie można Chrystiana Różokrzyża wyciągnąć z szybu przy pomocy szóstej liny. Oznacza to, że w tym momencie, kiedy w systemie mikrokosmicznym praprana życia zaczyna ponownie przejawiać się, stopniowo zaczyna się proces śmierci nieboskiej natury.

Kiedy uczeń zostanie opieczętowany tą pieczęcią życia, wtedy nic i nikt nie będzie mógł mu zaszkodzić. Ani szczyty, ani głębie, ani żadna trwoga nie będzie mogła go już oddzielić od Chrystusa, który jest w nim tym rozwijającym się nowym, boskim człowiekiem.
Zanim jednak ten związek z Chrystusem będzie mógł być spełniony, uczeń będzie musiał odkryć, że całe jego istnienie, choćby nie wiadomo jak oświecone, jest zupełną ciemnością i nie oferuje mu absolutnie żadnego wyjścia. Dojdzie on do tego odkrycia wtedy, kiedy już wypróbuje wszelkie rzekome możliwości uwolnienia się i kiedy w ten sposób stanie się oczyszczonym i jednocześnie rozczarowanym człowiekiem.

Kiedy uczeń z doświadczenia życiowego stanie się „ubogim Duchem”, to w tym samym momencie będzie mógł zbudzić ze swego śmiertelnego snu atom iskry Ducha. Rozbudzi się w nim wiara. Wiara jest posiadaniem, którego trzeba być świadomym. Jest to obecność atomu iskry Ducha w sercu. Jeżeli sobie tego nie uświadamiamy, oznacza to, że nie mamy jeszcze wiary. Jeżeli atom iskry Ducha w naszym sercu, dzięki naszemu samopoświęceniu zacznie swoją świętą pracę, a my ukierunkujemy się na to Światło, to będzie można mówić, że osiągnęliśmy poznanie w sensie Świętej Mowy. Dopiero wtedy będzie można rozpocząć ścieżkę cnoty. Kto potrafi uwolnić w swoim sercu uwalniającą wiarę, wstępuje na pierwszy stopień uwolnienia w Chrystusie i dzięki temu dołącza się do tych, którzy znajdują się powyżej linii podziału. Taki człowiek opuszcza ścieżki Starego Testamentu i staje się naśladowcą Jezusa Pana.

Pentagram numer 98 (1/2015)
Temat numeru: Człowiek i zdrowie