Człowiek ten nie był żadną postacią historyczną o takim imieniu rodowym, jest on wizerunkiem każdego człowieka, który rozpoczyna wielkie dzieło wolnomularskie i doprowadza je do końca. W imieniu „Józef ” odnajdujemy ideę „chaty”, szałasu. Szałas jest tu w rozumieniu Powszechnej Nauki gnostycznej miejscem pracy. W takim szałasie, w takim miejscu pracy musi dokonać się „Wielkie Dzieło”. W takim miejscu pracy musi zostać przygotowany kosztowny „baranek wielkanocny”, a więc Graal. Zanim jednak to święte dzieło będzie mogło zostać wykonane, na „wzgórzu” musi zostać przygotowane miejsce pracy. Dzieło może zostać wykonane tylko wtedy, kiedy zostanie ukończone pierwsze przygotowujące działanie, gdy uczeń przekroczy próg.
Ten magiczny znak wzgórza odnajdujemy w słowie „Arymatea”. Dlatego to Józef z Arymatei wznosi Graala, aby zebrać krew Ukrzyżowanego. Krew Ukrzyżowanego to Gnoza, boski ogień, kundalini. W postaci złotych kropel ta prawdziwie życiodajna substancja spływa na róże w przybytku głowy, aby – jak już powiedzieliśmy – zejść do splotu krzyżowego i stamtąd ponownie wznieść się do góry. Tak to kropla po kropli spływa do wzniesionego Graala. I wtedy okaże się, czy święty kielich został właściwie wyciosany w sercu. Wtedy okaże się, czy budowniczy był rzeczywiście mistrzem. Musi wówczas nastąpić próba ognia.
(…)
Kto może wytrzymać ogień we wzniesionym Graalu, kto, jak Józef z Arymatei, może go przechować, ten niesie w ten sposób wypełniony kielich na zachód, do kraju zachodu słońca. Jest to punkt, w którym słońce zwykłej natury zachodzi, aby ponad horyzontem wznieść się mogło Słońce nowego Życia.
Jan van Rijckenborgh, Catharose de Petri – „Powszechna Gnoza”
Zdjęcie Pixabay