Ten, kto zagłębia się w naukę Różokrzyża, kogo nauka ta porusza, może doznać w sobie intuicji, że nauka ta doprowadzi go do Prawdy. Poczucie takie jest jakby echem pochodzącym z najgłębszego wnętrza człowieka, z atomu iskry Ducha. Powstaje z niego wiara, która – jak powiedziano – jest dobrym fundamentem dla rzeczy, których się jeszcze nie widzi.
Z drugiej strony jednak budzą się także wątpliwości. Albowiem ten, kto interesuje się podstawami świata objawionego, z pewnością przeczytał już niektóre pozycje z dziedziny, zwanej dzisiaj ezoteryką i przypuszczalnie ma trudności w spojeniu różnych wyobrażeń, powstałych w nim, z tym, czego naucza Różokrzyż. W wielu przypadkach Różokrzyż wcale nie zaprzecza poznaniu zdobytemu przez badaczy obszarów pozazmysłowych. Jednakże zadanie nauki Różokrzyża wcale nie polega na potwierdzeniu tych odkryć, ani na ich ewentualnym uzupełnianiu. Nauka Różokrzyża ma całkiem inne podstawy; ten, kto chce ją zrozumieć, musi te podstawy poznać.
Poznanie zmysłowe
By zbliżyć się do trudnego zagadnienia poznania nadzmysłowego, najpierw chcielibyśmy skupić się na poznaniu zachodzącym za pośrednictwem postrzegania zmysłowego. Dziecko jest przekonane, że świat jest taki, jakim go postrzega, ponieważ jedność między nim i światem nie jest jeszcze całkiem zerwana. Podczas nauki szkolnej dowiadujemy się jednak, że nasze narządy zmysłowe zdolne są do postrzegania zaledwie pewnego wycinka rzeczywistości; że są na przykład tony, których ucho nasze nie jest zdolne pochwycić, że są bardzo drobne struktury, odległe przedmioty i promieniowania, których nie dostrzegają nasze oczy. Technicy wynaleźli zdumiewające urządzenia, mające na celu rozszerzenie ludzkiej zdolności postrzegania. Dzięki mikroskopowi elektronowemu możemy obserwować najdrobniejsze istoty żywe, najdrobniejsze komórki. Olbrzymie teleskopy umożliwiają nam wgląd w najodleglejsze głębie wszechświata. Za pomocą synchrotronów elektronowych można nawet badać reakcje zachodzące w jądrze atomu. Nawet gdybyśmy w wielkim stopniu poszerzyli naszą zdolność postrzegania zmysłowego, to jednak tam, gdzie przedmiotem badania przestają być rzeczy podpadające pod zmysły, pojawia się dla poszukiwań człowieka podstawowa granica. Za pomocą mikroskopu lub teleskopu, albo bez nich – możemy widzieć tylko to, co koresponduje z naszą zdolnością widzenia, z okiem. Tak samo jest w przypadku wszystkich innych zmysłów.
W historii rozwoju nauk przyrodniczych był czas, kiedy wielu badaczy było materialistami i ateistami. Albowiem w gruntownie zanalizowanym i zbadanym pod względem wszelkich funkcji życiowych ciele ludzkim nie mogli doszukać się niczego takiego, jak dusza; stąd uważali, że człowiek duszy w ogóle nie posiada. Uważali też, że nie ma Boga, ponieważ nie udało się im odnaleźć Go w głębiach wszechświata. W zapatrywaniu tym słuszne jest to, że ani dusza, ani Bóg nie mogą objawić się zmysłom ludzkim, nawet jeśli zostałyby one znacznie udoskonalone dzięki różnym środkom technicznym. A jednak w całej historii ludzkości istnieją świadkowie oraz dowody na to, że granice świata nie pokrywają się z granicami ludzkiego postrzegania zmysłowego. Zawsze w ciągu stuleci istnieli ludzie poświęcający swe życie temu, by przekroczyć granice postrzegania zmysłowego, ustanowione dla fizycznego bytu człowieka. Już plemiona prymitywne zażywały narkotyki. I także jeszcze dzisiaj – a może powinniśmy powiedzieć: znowu dzisiaj – stosowane są narkotyki, mające zapewnić poznanie. Jeśli idzie o to, by wynajdywać techniki i praktyki umożliwiające wgląd w światy nadzmysłowe, ludzie zawsze okazywali się bardzo pomysłowi. Joga, medytacja, wpatrywanie się w kryształową kulę, posty, umartwienia, ciągła recytacja mantr i modlitw, wszystko co wiązało się z tłumieniem seksualności i wiele innych rzeczy wypracowanych zostało i praktykowanych było z uporem jako metody prowadzące do „wyższych”, tzn. nadzmysłowych odkryć, zwanych uprzednio i obecnie także wtajemniczeniami.
Co właściwie dzieje się w człowieku, który w ten czy inny sposób próbuje przeniknąć do światów nadzmysłowych ? We wszystkich tych metodach stłumiona zostaje nie tylko siła seksualna, lecz wskutek ćwiczeń także i jej kompensacje zostają pohamowane przez tzw. wyższe możliwości człowieka, np. myślenie, mówienie, wzloty fantazji itp. W ten sposób siła seksualna, stwórcza moc człowieka, przez zahamowanie zarówno zwykłego działania jak i zwykłych kompensacji, oddana zostaje w służbę rozbudowy wyższej organizacji ciał z subtelnej materii, tak że w końcu za pomocą świadomości i pamięci stają się one zdolne do postrzegania światów nadzmysłowych, a więc do wglądu w światy nadzmysłowe, czyli – innymi słowy – do „wtajemniczenia”.
Wszyscy, którzy zapoznali się z nauką Różokrzyża, wiedzą, że Różokrzyż ostrzega przed wszelkimi tego rodzaju praktykami i technikami. Światy nadzmysłowe, w których człowiek budzi się, tj. staje się zdolny do postrzegania dzięki odpowiednim zdolnościom swych ciał z subtelnej materii, są wyjątkowo zdradliwe i w rzeczywistości odzwierciedlają tylko prawdziwy stan bytu tego, kto do nich dociera. Nie na darmo sfera ta nazywa się w języku Różokrzyża „sferą odbić” i nie bez powodu w starożytnych szkołach misteryjnych ostrzegano poszukujących jak najpoważniej, by nie wkraczali w światy nadzmysłowe określane jako „nieczyste”, tzn. wypełnione jeszcze ziemskimi pożądaniami. W języku „badaczy tamtej strony” lat sześćdziesiątych, którzy usiłowali dotrzeć do swych nadzmysłowych celów przy pomocy LSD, istniało dla tego rodzaju negatywnego doświadczenia tamtej strony odpowiednie wyrażenie: zwano je po angielsku horrortrip (podróżą przerażenia).
Nie chcielibyśmy jednak wrzucać wszystkiego do tej samej przegrody. Wśród badaczy światów nadzmysłowych znaleźli się także ludzie wolni od ja, czyści, którym dany był wgląd w najwyższe sfery światów nadzmysłowych; na wynikach ich poszukiwań opiera się wiedza ludzkości o tajemnych podstawach człowieka, życia i świata. To od nich wiemy, że człowiek posiada nie tylko ciało materialne wraz z należącymi doń narządami zmysłów, ale i ciało eteryczne i astralne oraz niesamodzielne jeszcze ciało mentalne. Od nich dowiadujemy się o prehistorii naszego ziemskiego bytowania oraz o duchowych hierarchiach, sprawujących pieczę nad procesem stawania się człowieka, tak jak się nam on dzisiaj przedstawia. Od nich wiemy też, że śmierć dotyczy jedynie części człowieka, podczas gdy druga jego część ma inne przeznaczenie, i dla spełnienia tego właśnie przeznaczenia rodzi się ona na tej ziemi wciąż na nowo pod postacią człowieka. Niektórzy z tych wiedzących dostąpili już wyzwolenia z koła narodzin i śmierci, i powrócili na ziemię tylko po to, by służyć ludzkości swymi zdolnościami czytania w eterycznej pamięci świata, tzw. kronice akasi. Wiedza ich rzeczywiście może być wielką pomocą dla człowieka poszukującego, który materialistyczny punkt widzenia pozostawił już za sobą. Ten kto przyswoi sobie tę wiedzę, nie stoi już w próżni; świat przestaje być już dla niego nonsensowny i absurdalny, staje się natomiast potężnym i posiadającym znaczenie w każdym szczególe objawieniem Boga.
Nauka Różokrzyża
A jednak mimo tak świetnych perspektyw Różokrzyż nie może się na tym zatrzymać. Choć dzięki ludziom zdolnym do postrzegania za pomocą narządów ich oczyszczonych ciał z subtelnej materii, doświadczamy wielu z tych rzeczy, które muszą pozostawać ukryte przed człowiekiem postrzegającym jedynie za pomocą narządów zmysłowych ciała materialnego, to jednak poznanie za pomocą ciał z subtelnej materii ma także swoje nieprzekraczalne granice.
Powtórzmy myśl, od której rozpoczęliśmy poznanie opiera się na odpowiedniości zachodzącej pomiędzy bytem tego świata w jego najrozmaitszych aspektach, a posiadanymi przez człowieka narządami zmysłów; służącymi do postrzegania tego świata.
Człowiek fizyczny zdolny jest postrzegać świat podpadający pod zmysły – ale nic ponadto. Dzięki oczyszczonym ciałom z subtelnej materii może człowiek postrzegać świat nadzmysłowy – ale nic ponadto.
Jeśli pozostaniemy przy tym, nie doświadczymy jeszcze niczego ze świata boskiego, będącego źródłem życia zarówno nadzmysłowego świata po tamtej stronie, jak i zmysłowego życia po tej stronie; nie będziemy jeszcze wiedzieć niczego o pochodzeniu człowieka, którego natura nie jest nadzmysłowa, lecz – boska; nie będziemy też wiedzieć niczego o wyzwoleniu człowieka z więzów tego zwodniczego podwójnego świata zmysłowości i nadzmysłowości, tej i tamtej strony. Dlaczego zaś nie doświadczymy niczego z tych rzeczy? Ponieważ ani nasze ciało materialne, ani ciała z subtelnej materii nie posiadają narządów postrzegania świata boskiego. Nie posiadamy ciała, które umożliwiałoby nam odbieranie wpływów i impulsów ze świata boskiego, dlatego też w odniesieniu do świata boskiego pozostajemy ślepi, głusi i niewierzący, podczas gdy tam, gdzie w grę wchodzi poznanie lub tylko przeczucie świata nadzmysłowego, tamtej strony, jesteśmy bardziej skłonni uwierzyć.
W tym tkwi przyczyna skłonności człowieka do wszelkiego rodzaju przesądów i do wiary w religie tej natury, których bogowie wywodzą się i mają swe siedziby w światach nadzmysłowych. Człowiek jest podatny na wpływ świata po tamtej stronie, wywierany za pośrednictwem ciał z subtelnej materii także i wtedy, kiedy świadomie nie może się jeszcze nimi posługiwać.
Doszliśmy teraz do jądra nauki Różokrzyża. Mówi on nam nie tylko, że musimy zbudować jeszcze jedno ciało, mianowicie ciało „nowej duszy”, jak je nazywamy, mające być narzędziem odpowiadającym światu boskiemu. Różokrzyż mówi nam również, w jaki sposób ma to nastąpić.
W Różokrzyżu na powierzchnię dobywa się prastara duchowa tradycja ludzkości: dotrzeć do ludzi, którzy wewnętrznie wiedzą, że nie są dziećmi świata po tej i po tamtej stronie, lecz dziećmi Boga; którzy nie chcą przyswoić sobie praktyk prowadzących do poznania tego, co nadzmysłowe, chcą natomiast poznać drogę prowadzącą na powrót do świata boskiego.
Różokrzyż twierdzi, że siła niezbędna do rozwoju czwartego ciała, za pośrednictwem którego moglibyśmy odtworzyć łączność z boską ojczyzną, nie może pochodzić ze stwórczej siły jądrowej tej natury. Dlatego uczeń Różokrzyża nie tłumi swej seksualności ani w jej naturalnych przejawach, ani w przejawach kompensacyjnych, jakkolwiek stara się utrzymywać ją pod kontrolą swej świadomości etycznej. Boskie siły służące budowie i powstawaniu nowej duszy przyciągane są wyłącznie przez magnetyczną moc iskry Ducha, wibrującej w ludzkim sercu jako relikt utraconego przez mikrokosmos dziecięctwa bożego; iskry Ducha aktywnej i przyciągającej materiały” budowlane ze świata boskiego. Źródło to, spływające ku nam pomocnie ze świata boskiego, nazywamy „kundalini serca”.
Z chwilą, gdy źródło to bije w sercu człowieka, wyczuwa on nowe życie w sobie jako pragnienie powrotu do boskiego pola życia, oczekującego nań poza astralnymi światami naszej natury. Do tej praojczyzny nie prowadzi ani „praktyka” ani „technika”, lecz wyłącznie pełne odwrócenie się całej istoty od świata po tej i po tamtej stronie, oraz całkowite zwrócenie się do boskiej ojczyzny. Ten zwrot wywołuje w dłuższym procesie oczyszczenie całego ludzkiego systemu, a więc niższego i wyższego ja, tzn. ciała z materii widzialnej i ciał z materii subtelnej oraz mikrokosmosu. Przez ten zwrot, przez to oczyszczenie możliwy staje się wzrost nowej duszy, odżywiającej się za pośrednictwem kundalini serca radiacjami pochodzącymi ze świata boskiego. W języku mistycznym jest ona nazywana boską oblubienicą, która winna święcić ponowne połączenie w alchemicznych godach ze swym niebiańskim oblubieńcem, monadą, swym boskim prawzorem. Tak dochodzi do połączenia boskiego Ducha i duszy odnowionego człowieka. I dopiero wtedy zdolny jest człowiek poznać Boga, świat boski oraz swoich braci i siostry, tak samo jak on sam zostaje poznany. Połączenie duszy z Duchem obdarza człowieka czwartym ciałem, nośnikiem prawdziwej zdolności myślenia, zawierającym w sobie moc poznawania i rozpatrywania boskich myśli w jego dziełach. Całe to zdarzenie, cały ten potężny proces, zwany także alchemicznymi godami, to transfiguracja. Człowiek, który tego procesu dopełnił, jest człowiekiem zmartwychwstałym, nie w zmysłowym i nie w nadzmysłowym ciele, lecz w ciele duchowym.
Nieustanna modlitwa
Nowa dusza, oblubienica, która przez swą tęsknotę wiąże ze sobą niebiańskiego oblubieńca, żyje w niepodzielnym ukierunkowaniu na niego. Nie myśli o niczym innym, jak tylko o oblubieńcu; można też powiedzieć, że medytuje. Żyje w stałym wewnętrznym dialogu z nim; można też powiedzieć, że się bez przerwy modli. Wpatruje się wytrwale w zwierciadło w swym własnym wnętrzu, które ukazuje jej oblubieńca. Jeśli idzie o radości, których dostarczyć może ten świat – pości. Tak więc widzimy, że praktyki i techniki, o których wspominaliśmy na początku, nie są niczym innym, jak tylko zdegenerowanymi formami prawdziwego obcowania duszy z Bogiem. Wyrwane ze swego właściwego kontekstu, zastosowane z fałszywych motywów, mianowicie z chęci służenia niższemu ja, stają się magicznymi rytuałami wykorzystującymi jedną silę natury, siłę seksualną, do rozwoju innej siły — zdolności postrzegania eterycznego. I nie tylko do tego: techniki te przyczyniają się do powstania pewnej części świata po tamtej stronie. Ożywiają rewiry zwane niebem lub piekłem, w których naprzeciw temu, kto odważy się tam wstąpić, wychodzą demony lub „bóstwa”.
Co więc winniśmy rozumieć przez wtajemniczenie? Kontakt z niższymi bóstwami i demonami oraz poznanie ich niebiosów? Z pewnością nie.
Zdolność czytania w kronice akasi? W pewnym sensie tak. Transfigurację? Człowiek zbłąkany w światach zmysłowych i nadzmysłowych staje się ponownie – dzięki transfiguracji.- synem i domownikiem Boga. Czy trzeba przy tym podkreślać, że równocześnie odzyskuje on wszelką moc i wszelką wiedzę, będącą dziedzictwem dziecka bożego?
Prawdziwe wtajemniczenie jest tylko i wyłącznie następstwem transfiguracji.
Pentagram numer 16 (4/1992)