Żyjemy na Ziemi planecie śpiących ludzi. Żyjemy przez chwilę, w obliczu ogromu kosmosu, wieczności i eonów rozwoju form natury. Żyjemy, aby gromadzić: rzeczy, ludzi, wspomnienia, wiedzę… Żyjemy, żyjemy a potem umieramy. I niestety nie zabieramy ze sobą niczego, co wydawało się nam, że posiadamy.
Potem mikrokosmos czyli nieśmiertelna zasada życia, która gościła naszą osobowość
przez jedno życie, przygotowuje się do nowej inkarnacji. W jej magnetycznym polu zapisane zostają efekty naszych doświadczeń. Szczególnie tych, które pozwolą kolejnemu mieszkańcowi mikrokosmosu rozpoznać jako cel życia – dążenie do Pola Wiecznego Istnienia.
A my, dopóki nie odkryjemy tegoż życiowego sensu, żyjemy jednorazowo i umieramy nie zabierając ze sobą niczego, prócz zrozumienia, wynikającego z doświadczeń. Z którego zresztą już nie my będziemy korzystać.
Tak egzystują śpiący ludzie, karmiąc się iluzjami, pobożnymi życzeniami, marzeniami, gdy tymczasem jednorazowe życie mija bezpowrotnie.
Prawda ta byłaby beznadziejnie tragiczna, gdyby nie fakt, że ludzie szukają, chcą zrozumieć, po co żyją? I dopóki tak się właśnie dzieje, dopóty jest nadzieja, że w końcu zrozumieją…
W tym miejscu warto przytoczyć pewną anegdotę:
„Pewna osoba patrząc przez okno nocą zauważyła, że jakiś chłopiec od dłuższego czasu chodzi wokół latarni, jakby szukając czegoś. Zaniepokojona zapytała go, czy coś się stało i otrzymała odpowiedź, że zgubił niezwykle cenną pamiątkę i właśnie jej szuka. Na pytanie czy jest pewny, że zgubił ją właśnie pod tą latarnią, odpowiedział, że zgubił ją trochę dalej, w bardzo ciemnej uliczce, ale szuka tutaj, bo tam nic nie widać, a tu jest dużo jaśniej i przyjemniej, więc łatwiej szukać.”
Śpiący człowiek poszukuje, ale nie tam, gdzie naprawdę może znaleźć zagubione. Szuka tam, gdzie jest przyjemniej i łatwiej żyć. Ale przy okazji skazuje się na porażkę, bowiem na pewno nie znajdzie. Zapomniał przecież nawet, czego szuka. Jemu to nie bardzo przeszkadza, gdyż w końcu chodzi przecież o to, aby było przyjemnie i wygodnie.
Niektórzy z nas budzą się z letargu najczęściej wskutek traumatycznego przeżycia. Niestety nie wszyscy. Czyż mało nieszczęść spada na ludzkość: katastrofy żywiołowe, wojny, wypadki, osobiste problemy i straty? A jednak większość ludzkości zdecydowanie obstaje przy „Carpe diem” w wydaniu hedonistycznym: używajmy, bawmy się, jedzmy, pijmy, póki żyjemy, Świat jest nasz!
W takim przypadku opamiętanie przychodzi wraz ze starczą utratą sił witalnych, śmiertelną chorobą, kalectwem lub ostatecznie – ze śmiercią. Wówczas najczęściej jest już za późno, aby móc zmienić się tak, by żyć w Wieczności.
Bardziej przebudzone jednostki wierzą w reinkarnację. Te jeszcze bardziej świadome rozumieją, że reinkarnacja nie oznacza automatycznego rozwoju jednostki, gdyż inkarnuje cały system życiowy wraz z pamięcią wyzwalających lub zaburzających doświadczeń, a nie pojedynczy człowiek. Lecz niestety sama wiara w reinkarnację nie oznacza jeszcze przebudzenia. Objawy przebudzenia zdradza ten, kto poszukuje celu swego życia nie w codzienności, nie w materii. Taki ktoś, kto już wie, że do tej pory szukał nie tam, gdzie został zagubiony skarb, którego poszukuje.
Taki ktoś poszukuje Ducha, Wieczności, Boga, Jedności, Wyższego Rozumu. Jakkolwiek nie nazwalibyśmy tego celu, kierunek tzn. cel jest zawsze jeden. Wiele dróg w świecie prowadzi do przebudzenia, ale tylko jedna droga prowadzi do uwolnienia. Jest to wewnętrzna droga rozpoznania: kim się jest? po co i gdzie się żyje? oraz, co najważniejsze,: czy naprawdę się żyje?
W takiej perspektywie Oświecenie świadomością serca stanowi dopiero początek trzeźwej drogi do wyzwolenia, a nie jej koniec. Ten, kto usłyszy głos serca (poddaje się jego promieniowaniu), już wie, że przebywa w świecie, gdzie wszystko podlega śmierci, rozkładowi, przemianie w swoje przeciwieństwo. Wie, że przebudzenie nie gwarantuje jeszcze ani nieśmiertelności, ani doskonałości. Ale otwiera dopiero możliwość rozpoczęcia świadomej pracy opartej na zaufaniu w łaskę i działanie Sił z innego, Boskiego obszaru, która może do tego doprowadzić.
„Nie moja wola, ale Twoja wola Panie niech się dzieje”, bowiem rozumiem swoją niedoskonałość, słabość. Dlatego też błogosławionymi są ci ubodzy Duchem. Bowiem to oni zrozumieli, że wszystko, co wydawało im się, iż posiadają, nie posłuży im do odnalezienia Prawdziwego Życia.
Tacy rozpoczynają wielkie oczyszczenie. Porzucają wszystko (oczywiście nie dosłownie ), co wydawało się mieć na tym świecie jakąś wartość. Stają się próżnymi naczyniami, umierają w każdej sekundzie swej ziemskiej egzystencji, aby otworzyć się na Boskiego Ducha. Wchodzą w proces przebudzenia Wyższego Umysłu, prowadzący do zmartwychwstania. Gdyż „stan Świadomości jest stanem życia”.
Przebudzeni, świadomi swych ograniczeń, swojej niegodności, otwierają się na połączenie z wyższą Świadomością. Stanowi to świadectwo odrodzenia Nowej Duszy – Duszy Duchowej czyli ukierunkowanej na połączenie z Duchem boskim, a nie na trwanie w tym świecie. Na tym etapie pojawia się neutralna świadomość tzw. Świadka. W tych momentach, gdy się odzywa, człowiek potrafi widzieć siebie zupełnie obiektywnie, tak jakby oglądał kogoś z nim niezwiązanego. Pojawienie się takiego wglądu oznacza początek powrotu do jedności, gdzie nie ma podziału na „ja” i „nie – ja”.
Buddyści ten typ Umysłu nazywają Manasem. Manas oznacza Myśliciela, odrodzonego, boskiego Człowieka. Ale to dopiero początek. Nowa Dusza dopiero się narodziła. Proces powinien postępować. Następny etap to świadomość Dojrzałej Duszy, ukierunkowanej na Ducha zwanej w tradycji buddyjskiej Buddhi. To wszechświadomość ludzkości. Świadomość Jedności. Na tym etapie Umysł człowieka otrzymuje inspiracje, które zwykły rozum ocenia jako genialne lub je odrzuca, jako niezrozumiałe. W naszej kulturze tą Świadomością zajmował się Karl Gustaw Jung, nazywając ją archetypiczną. W kręgach ezoterycznych tłumaczy się, że Buddhi ma dostęp do kroniki Akaszy.
Ostatni rodzaj Świadomości wyróżnia Nową Duszę, która otrzymała połączenie z Duchem Boga.
Taki, już odrodzony w pełni swojej istoty, Człowiek – Syn Boży myśli myślami Boga. Ma dostęp do Świadomości wszechrzeczy. Ktoś taki, jako Atman, powrócił do Domu, do Absolutu. Stał się wieczny.
„Rozum jest wielkim zabójcą Rzeczywistości. Niech więc uczeń zabije tego zabójcę” napisała Helena Bławacka w swojej najsłynniejszej książce „Głos Ciszy”.
Rozum, niższy umysł, jest zabójcą Rzeczywistości. Naszym pierwszym zadaniem jest więc przezwyciężenie naszego niższego umysłu, naszego niższego „ja”. Musimy to zrobić, aby ścieżka do wyższego umysłu, do prawdziwej istoty w nas mogła stanąć przed nami otworem.
Ścieżkę pomiędzy niższym umysłem a wyższym umysłem możemy porównać do mostu. Ten most musi zostać zbudowany z pomocą naszej osobowości. Nauka Powszechna czy też przekaz szkół duchowych wszystkich czasów uczy nas, że to nie rozwój ego, egocentrycznych wzorców, które każdy z nas dźwiga, prowadzi do nowego, wyzwolonego stanu życia. To bardzo ważne, aby zrozumieć, że istnieje wielka różnica, przepaść pomiędzy tym początkowym stanem życia, który jest naszym stanem życia jako egocentrycznych bytów ludzkich a całkowicie wyzwolonym, nowym stanem życia. A wielkim błędem jest próba użycia „zabójcy” Rzeczywistości do osiągnięcia Rzeczywistości.
Śpiący ludzie rozumują, aby trwać w stanie snu, ale nie żyją świadomie. Zatem przebudźmy się!