Zakończenie roku

Zakończenie roku

Istotną rzeczą dla osób rozwijających się duchowo jest zastanowienie się nad cyklem roku. Nie chodzi o to, by robić to tylko w ostatni wieczór starego roku. Jest wiele chwil, kiedy czujemy się zmuszeni powrócić myślą do przeszłości i wybiec przyszłość. Jeżeli w swoich rozważaniach dystansujemy się od nawyków społecznych i taniego emocjonalizmu mas, wtedy zakończenie roku może mieć dla nas inne, głębsze znaczenie.

Patrząc z kosmicznego punktu widzenia, czyż nie jest prawdą, że po upływie około trzystu sześćdziesięciu pięciu dni wracamy do punktu wyjścia? A biorąc pod uwagę mikrokosmos, czyż nie podróżujemy w ciągu trzystu sześćdziesięciu pięciu dni przez naszą lipikę (lipika), stwierdzając na zakończenie tego cyklu, że kąt padania naszego światła jest taki sam jak rok wcześniej? Z tej perspektywy możemy ujrzeć, że cykl trzystu sześćdziesięciu pięciu dni odbywa się codziennie i że każdego dnia rozpoczynamy nowy obrót koła. Oto dlaczego w Biblii pojawia się zdanie, które odnosi się do każdego człowieka na duchowej ścieżce: „Dałem wam każdy dzień każdego roku”.

Słowa te nie mają nic wspólnego z horoskopami progresywnymi, jak wielu twierdzi. Mają one związek z faktem, że każdy dzień musi być doświadczany jako cały rok, jako spójna, wibrująca rzeczywistość. Powinniśmy pokonać czas, wyzwolić się od niego. Nie powinniśmy natomiast próbować go zwalniać, ani przyspieszać, ani zmieniać jego charakteru. Musimy uwolnić się od czasu i pozwolić, by wieczność przezwyciężyła czas.

Zadanie to jest tak potężne, magiczne i transfigurystyczne, że w porównaniu z nim zajmowanie się astrologią okazuje się być nierozsądną dziecinadą, nieudanym i zbytecznym substytutem. „Dałem wam każdy dzień każdego roku!” Co robimy przez wszystkie dni w roku? Czy każdego dnia, każdego roku nie staramy się zawierać umowy z czasem? Wielu ludzi nadal znajduje się świadomie lub nieświadomie na poziomie starej persko—chaldejskiej magii, kładącej duży nacisk na astrologię. Czym jest w swej najgłębszej istocie astrologia, jeśli nie kompromisem zawartym z czasem? Nauka ta poszukuje odpowiedzi na falujące promieniowanie lipiki. Lipika zaś tworzy mury czasu, jest siecią losu, w którą jesteśmy zaplątani.

Liczni ludzie próbują opóźnić bieg czasu z lęku przed tym, co nieuniknione, lub w nadziei na zmianę. To dwojakie dążenie, jak również stały wysiłek, by zmienić stan rzeczy, odnoszący się do przeszłości bądź przyszłości, można znaleźć w każdym człowieku. Nie stanowi różnicy, czy ludzie pokazują swoje uwikłanie w sieć losu przy pomocy konkretnej naukowej metody, czy też jej braku. Faktem jest, że ludzie tej natury są zawsze w głębi duszy astrologami. W ten sposób odkrywamy, że ich postawy przez wszystkie poprzednie tysiąclecia zmieniały się tylko z nazwy, podczas gdy w istocie pozostały dokładnie takie same. Dla prawdziwego Ducha wszystkie tysiąclecia dialektycznej walki są jak jeden dzień.

„Dałem wam każdy dzień każdego roku”. W swoim objawieniu istniejemy w świecie czasu, lecz czy kierując się duchowym impulsem położyliśmy kiedykolwiek wszystkie te lata, całe swoje życie na wadze pojedynczego dnia? Rok jest cyklem, w którym pojawić się może w najlepszym razie parę wzlotów zrównoważonych kilkoma upadkami. Dla Ducha tysiąc tych obrotów przedstawia dokładnie to samo. „U Boga tysiąc lat jest jak jeden dzień.” Nie ma tu najmniejszego postępu. Wszystko, co ma nastąpić, zdarzyło się już w poprzednich latach, przynosząc jedynie znużenie. Podobnie jak zwierzę w ogrodzie zoologicznym biega po schodkach tam i z powrotem w swojej klatce, tak my poruszamy się po nitkach naszej pajęczej sieci od skraju do środka i z powrotem do skraju. Po jednej drabinie wspinamy się ostrożnie, rozglądając się uważnie wokół. Nie ma w tym jednak żadnego sensu! Następną drabinę pokonujemy z szybkością zapierającą dech w piersiach. Ale jest to bez sensu! Na trzecią drabinę wchodzimy jako ludzie religijni. Ale to nie ma sensu! Chwytają nas krępujące sznury. Na czwartą drabinę wspinamy się ze zręcznością nabytą w wyniku naukowego treningu. I jaki jest w tym sens? Jaki z tego pożytek? U Boga tysiąc lat jest jak jeden dzień i każdy dzień jest taki sam jak następny. „Dałem wam każdy dzień każdego roku”. Tylko wtedy, gdy człowiek staje się świadomy rzeczywistości i chociaż przez parę dni będzie ją miał wyraźnie przed oczyma, może on prawdziwie świętować „ostatni wieczór starego roku”.

Obchodzenie tego dnia w sposób, w jaki czynią to głęboko religijni ludzie — postanawiając, że wszystko będzie lepsze w nadchodzącym roku — prowadzi donikąd. Nie ma też sensu podejmowanie takiego postanowienia z innego powodu. Stoimy wówczas nadal na jednej z drabin, z których wszystkie prowadzą do tego samego dialektycznego środka.

Ostatni wieczór starego roku nabiera prawdziwie głębokiego znaczenia tylko wtedy, gdy oznacza definitywne pożegnanie sieci, istoty czasu. Jednakże wieczór taki obchodzimy tylko raz, i ten jeden raz wystarczy. Człowiek tej natury obchodzi koniec starego roku i początek nowego co 365 dni. Lecz cóż to za iluzja! Spójrzmy tylko ile zamieszania robią ludzie w chwili zmiany „starego”na „nowe”. W zasadzie nie ma nic starego i nic nowego. Wszystko jest zawsze takie samo i takim pozostanie. W środku pajęczyny siedzi wielki krwistoczerwony pająk i ilekroć przylgniemy do sieci lub wisimy na niej jako człowiek religijny, okultysta, materialista czy humanista —pająk ten wie jak nas znaleźć. Kiedy zegar wybija godzinę dwunastą, jak zwierzę w klatce wspinamy się po drabinie i życzymy sobie nawzajem szczęśliwej podróży. Lecz gdybyśmy nawet nie wyruszyli w podróż, to też by nic nie zmieniło. W rzeczywistości nie możemy stać w miejscu. W naszym polu życia odbywa się stały ruch. Musimy iść dalej —aż do ostatniego tchu. A potem znów od początku. Naszymi ścieżkami kieruje krwistoczerwony pająk — słońce naszej dialektycznej lipiki.

„Dałem wam każdy dzień każdego roku”. Każdego dnia każdego roku możemy zakończyć tę ponurą grę i święcić naprawdę ostatni wieczór starego roku przez zdecydowanie się na ścieżkę transfiguracji. Krwistoczerwony pająk i jego słudzy podejmą liczne próby, aby utrzymać nas w sieci. Wysiłki te spełzną jednak na niczym, jeśli tylko będziemy wystarczająco zdeterminowani. Wtedy będziemy mogli cieszyć się: „Wszystko, co stare minęło, spójrzcie oto stało się nowe”. Co znaczy „zdecydować się na ścieżkę transfiguracji”? Ludzie „decydują się”, aby coś „zrobić”, przyłączyć się do czegoś, należeć do czegoś. Jeden mówi wtedy: „Jestem katolikiem”, drugi: „Jestem uczniem Lectorium Rosicrucianum”, trzeci: „ Jestem nikim”. Świat zna niezliczone wyznania, do których ludzie należą z urodzenia, albo w przekonaniu, że przez to staną się lepsi. Lecz zauważmy, że nigdy nie możemy zostać członkiem lub uczniem Szkoły Duchowej w znaczeniu podjęcia jakichś studiów. Zdecydowanie się na ścieżkę transfiguracji oznacza bezpośrednie działanie i włączenie się do dynamicznego, czynnego życia.

Każdy zmierza w jakimś kierunku i do czegoś „należy”. Wieże kościelne i różnorodne domy modlitwy wyrastają na całym świecie jak grzyby po deszczu — i tak było zawsze. Czy zmieniłoby się coś, gdyby ich tam nie było? Czy ich obecność bądź ich brak stanowi jakąkolwiek różnicę dla krwistoczerwonego pająka?

„Dałem wam każdy dzień każdego roku”. W wigilię Świąt Wielkanocnych Chrystian Różokrzyż siedział w domu. Był to dla niego ostatni wieczór roku. Otrzymując zaproszenie od posłańca i widząc jego treść był bardzo zaskoczony. Wszystko okazało się zupełnie inne, niż oczekiwał. Zrozumiał, że: „Jeżeli przyjmę zaproszenie, muszę za sobą spalić wszystkie mosty”. Podjęcie takiego kroku jest wbrew naturze. Można to zrobić w odniesieniu do rzeczy materialnych. Czasem zamienia się jeden szczebel drabiny na inny. Lecz krok, jakiego wymaga transfiguracja, musi być bezwarunkowy i ostateczny. Nie można go po prostu podjąć na próbę — byłoby to jedynie działaniem egocentrycznym. W przypadku takiej próby „ja” pozostaje zawsze schowane w kącie, spekulując: „Jeżeli się nie uda, zawsze mogę wrócić do mojego trapezu z sieci pajęczej”.

„Dałem wam każdy dzień każdego roku”. Wiemy, że każdy organ, każde ciało składa się z żywych komórek. Każda komórka jest światem sama w sobie z jądrem, polem życia i lipiką. Razem z innymi komórkami i żywymi systemami tworzy całość, organ, ciało. Jak długo ta komórka jest zgodna ze swoją naturą, jak długo pozostałe komórki też są zgodne z ich naturą — organ, ciało pozostają nieuszkodzone.

Nasz mikrokosmos jest komórką z jądrem, którym jest nasza osobowość, z polem życia i lipiką. Razem z pozostałymi mikrokosmosami dokładnie tego samego rodzaju tworzą one monstrualny dialektyczny porządek świata, ogromne wielokształtne ciało tej natury. W sercu tego wielkiego ciała wibruje krwistoczerwony pająk — bóg tej natury, „książę tego świata” jak określa to Biblia. Żywe ciało ma wiele rozmaitych organów, z których każdy ma własną strukturę komórkową. Chociaż komórki różnych organów wykazują pewne swoiste cechy, nie ma między nimi istotnych różnic. Co najwyżej są to tylko pewne niuanse. Istota naszej natury wykazuje te same niuanse — i to wszystko. Według fizyki jądrowej pod wpływem użycia gwałtownej siły w zasadniczy sposób zmienia się charakter pewnych cząsteczek. W wyniku tego powstaje straszny wybuch. I oto widzimy naukową dialektyczną imitację transfiguracji. Z pewnością wyrządzi ona wielką krzywdę tym, którzy chronią ten ład natury, gdyż, jeśli w stosownym czasie rozszczepienie atomu znajdzie ogólne zastosowanie, zmieni się charakter wielkiego ciała świata. Ludzkość sama zacznie przeprowadzać kosmiczną rewolucję i sieć krwistoczerwonego pająka zostanie rozerwana.

Nasz mikrokosmos jest komórką w wielkim, złożonym organizmie krwistoczerwonego pająka. Nie tylko zwisamy, walcząc w sieci, ale jesteśmy jej częścią! Czy w ten właśnie sposób chcemy świętować ostatni wieczór starego roku? Czy nie jest to żałosne?
„Dałem wam każdy dzień każdego roku”. Zastanówmy się nad zasadą stojącą za rozszczepieniem atomu. Odbywa się to przez użycie olbrzymiej siły, co w konsekwencji powoduje uwolnienie innej ogromnej siły, którą człowiek może następnie stosować w inteligentny sposób. Ów przeciwny naturze proces odbywa się wewnątrz obszaru tej natury. Każdy żyjący mikrokosmos jako część pajęczej sieci ma wrodzoną zdolność uwolnienia się ze swego więzienia. Nie przy pomocy mistycyzmu lub okultyzmu, lecz dzięki transfiguracji. Jest to niezwykle wybuchowy i dynamiczny proces wyzwolenia, który musi być dokonywany w „lęku i drżeniu”. Przede wszystkim konieczne jest, by mikrokosmos zastanowił się nad istotą i znaczeniem procesu, któremu musi się poddać. Następnie człowiek przygotowuje się do niego. Gdy tylko zakończy się faza rozważań i przygotowań, następuje moment, kiedy olbrzymia siła z zewnątrz może rozpocząć rozszczepianie komórek. Tę wielką przemieniającą i transmutującą siłę określamy siłą Powszechnego Braterstwa. Biblia mówi o sile Boga w Jezusie Panu przez Ducha Świętego. To Duch Święty przy współpracy mikrokosmosu doprowadza do całkowitej zmiany jego istoty i natury oraz dostarcza mu nowej siły, która może być inteligentnie stosowana.Decyzja, by podążać ścieżką, jest właśnie tym, co wydarza się w ostatni wieczór starego roku. Pierwsze kroki na tej ścieżce otwierają dla ucznia to, co jest nowe.

„Dałem wam każdy dzień każdego roku”. Każdy dzień możemy rozpocząć od obchodzenia pożegnania ze starym. Każdego dnia możemy użyć dla uczynienia całkowicie nowego początku. Każdego dnia możemy się uwolnić z uchwytu czerwonej śmierci. Wszystkim, którzy Go, Wielkiego Wyzwoliciela, Ducha Świętego przyjmują, daje On moc by urzeczywistnić wielką mikrokosmiczną przemianę.

W tym sensie życzymy Wam „błogosławionego Nowego Roku!”, od starego, poprzez wielką przemianę, do Nowego!

Zespół Skarbnicy Tekstów Duchowych i Uczniowie Lectorium Rosicrucianum