Matrix – system zbiorowej iluzji

Matrix porusza wiele wątków i można analizować go z wielu perspektyw. Niniejszy tekst dostarcza interpretację filmu opierającą się na filozofii gnostycznej – aczkolwiek nie można oczywiście powiedzieć, że Matrix jest jej idealnym odwzorowaniem. To raczej kwestia nastawienia widza.

Głównym pojęciem, za pomocą którego film Matrix opisuje ziemską rzeczywistość, jest słowo „program”. W tej historii wszystko jest zaprogramowane – kawa, którą pijemy w pracy, ładna kobieta mijająca nas na ulicy czy krew płynąca z rany. Zaprogramowani mogą być również nasi przyjaciele i wrogowie, nasze sympatie i antypatie. Co więcej, nad nami również panuje program, który przy współpracy innych istot ludzkich jest w stanie powoływać do życia potężne siły. Całość rzeczywistości kształtowanej w taki sposób składa się na Matrix, system zbiorowej iluzji, który tak dalece wymknął się spod kontroli, że zaczął zagrażać nawet naturalnemu, biologicznemu porządkowi życia na Ziemi.
Czy w sytuacji, gdy wszystko, co przeżywamy i postrzegamy, jest w nas „wgrywane” niczym film ładowany do komputera, można się zbuntować i nie wybrać żadnego z dostępnych programów? Czy na to, co się dzieje, można zareagować inaczej niż zgodnie z własnym charakterem i popędami osobowości albo schematem kulturowym? Czy można zareagować w inny sposób niż w obrębie kilku możliwości wyboru danych nam przez los?
Z pewnością w tym miejscu nasuwają się różne odpowiedzi – wszak w dzisiejszych czasach człowiek ma wyjątkową wolność wyrażania samego siebie. Istnieje przecież tak wiele możliwości prowadzenia wygodnego, „pożytecznego”, a zarazem zdrowego trybu życia, tak wiele metod poszerzania ziemskiej świadomości – lecz również jej ograniczania. Wydawałoby się więc, że człowiek dysponuje nieograniczonym oceanem możliwości. I zapewne nie ma w tym nic godnego potępienia poza jednym znaczącym faktem – człowiek w Matrixie nie zdaje sobie sprawy, że to, co postrzega swoją zwykłą świadomością, zmysłami, stanowi jedynie ułamek zewnętrznej formy rzeczywistości, w dodatku oglądany z mrówczej perspektywy jego indywidualnej świadomości. Człowiek za pomocą swojego „oprogramowania” może też współpracować z innymi programami oraz tworzyć „programowe teorie” na temat otaczającego świata.
W ten sposób tysiące punktów widzenia i teorii na temat rzeczywistości zastąpiło człowiekowi samą rzeczywistość.

A CO, JEŚLI JUŻ NIE CHCĘ UŻYWAĆ ŻADNEGO PROGRAMU?

W naszych czasach wiele się czyni, aby ulepszyć program o nazwie „człowiek”. Chcemy działać szybciej, wiedzieć więcej i przeżywać nasze istnienie bardziej intensywnie – najlepiej aż po wieczne czasy. Wszystko to ma służyć wzbogaceniu nas samych. By to zrealizować, sięgamy po inne programy pomagające nam konstruować nasz mały świat.
Czy w tej globalnej sieci, pośród wszystkich dostępnych programów, może w ogóle istnieć coś, co programem nie jest? Coś, co pozwoliłoby nam się „odprogramować”, albo nawet „odkodować” całą rzeczywistość? I czy nie oznaczałoby to śmierci ‒ bo czy można w ogóle żyć bez żadnego „oprogramowania”, w nicości, niczym na sformatowanym dysku?
Zgodnie ze słowami Goethego, „największymi niewolnikami są ci, którym wydaje się, że są wolni”. W Matrixie echo tego twierdzenia można odnaleźć w rozmowie pomiędzy Neo a Morfeuszem:
– Czym jest Matrix?
– Matrix jest światem, który postawiono ci przed oczami, by przesłonić prawdę.
– Prawdę o czym?
– Że jesteś niewolnikiem. Jak wszyscy inni urodziłeś się w kajdanach. W więzieniu, którego nie możesz poczuć ani dotknąć. W więzieniu umysłów.

Inna bardzo istotna uwaga to: „Jeśli nie jesteś jednym z nas, jesteś jednym z nich”. Innymi słowy: jeśli człowiek jest podłączony do systemu energetycznego ziemskiego świata i żyje z niego, zawsze będzie tworzył programy i w nich uczestniczył, nawet jeśli mu się wydaje, że jest inaczej.
Co w takim razie musi uczynić Neo, główny bohater Matrixa, aby odnaleźć siłę, która dałaby mu bezwzględny punkt oparcia, taki punkt, który – według słów Archimedesa ‒ pozwoliłby mu poruszyć Ziemię ‒ czyli naginać prawa rządzące systemem i wykraczać poza nie?

„NIE DA SIĘ WYTŁUMACZYĆ, CZYM JEST MATRIX – SAM MUSISZ TO ZOBACZYĆ”

Perspektywa gnostyczna oznacza podkreślanie dwoistej natury rzeczywistości. Dotyczy to również dwoistej natury człowieka. W tym ujęciu człowiek-osobowość jest tylko tymczasowym nosicielem uśpionego praatomu, ostatniej pozostałości po prawdziwym boskim człowieku. To właśnie ten boski człowiek jest prawdziwą istotą ludzką, nową duszą, która musi się narodzić i podążać ścieżką uwolnienia przy dobrowolnej współpracy człowieka-osobowości.
Na początku drogi do wyzwolenia poszukujący człowiek często doznaje szoku. Kiedy budzi się głos serca demaskujący prawdziwe oblicze naszego świata, reakcja osobowości może być bardzo gwałtowna, gdyż taki przebłysk świadomości przerasta dotychczasową ograniczoną zdolność pojmowania człowieka. Właśnie w taki sposób zareagował główny bohater filmu Matrix, kiedy zobaczył farmę, na której prowadzono hodowlę uśpionej ludzkości, i na której on sam został wyhodowany. Gdy uświadomił sobie, że nie był niczym więcej niż baterią, dostarczycielem energii dla potężnych eonów ‒ innymi słowy, że przez cały czas był „żyty” – z rozpaczy stracił przytomność.
Akcja filmu zaczyna się w hotelu o nazwie „Heart” (w języku angielskim – serce), co jest odniesieniem do nieodzownego początku gnostycznej ścieżki. To w sercu znajduje się praatom, boska cząstka w człowieku. To na niej każdy poważnie poszukujący musi oprzeć swoje życie. Nie pochodzi ona z naszego świata, lecz z boskiej Pełni.
Osią filmu nie są więc pytania o istnienie Absolutu, lecz zmagania i trudności, z jakimi ludzka świadomość musi się zmierzyć, aby się z nim połączyć. Warto zauważyć, że ta walka jest często straszliwym i beznadziejnym mozołem, przynajmniej do chwili przebudzenia się boskiej Wiary – to znaczy trwałego połączenia świadomości z Absolutem i życia z sił pochodzących z tej boskiej rzeczywistości. Nim to nastąpi, próbujemy za pomocą ziemskich sił przebić się do świata, który nie ma z nimi nic wspólnego. Jedną z tych ziemskich sił jest chociażby strach, który skrywa się w sercach ludzi dążących do wyzwolenia – bo czyż ich poszukiwania nie są po części motywowane strachem przed śmiercią?
Innym odniesieniem do przybytku serca obecnym w filmie jest Syjon ‒ w znaczeniu biblijnym ostatnia twierdza Ziemi Obiecanej. W sensie gnostycznym mamy tu do czynienia z symbolem praatomu, który spoczywa w sercu każdego z nas – z ostatnią pozostałością po boskim człowieku.
W przypadku osoby poddającej się gnostycznemu procesowi endury zwykłe ziemskie uczucia ulegają stopniowemu oczyszczeniu i ukierunkowaniu na boski cel – pomimo ich ziemskiego charakteru. Tej charakterystyce odpowiadają mieszkańcy matrixowego Syjonu – szlachetni, ale ludzcy i ułomni. Taki też jest na początku Neo – człowiek o niezwykłym powołaniu, ale wątpiący jeszcze w swoje możliwości.
Wśród tej garstki ludzi nie może też zabraknąć Judasza. Za jedno z jego uosobień należy uznać „wątpiącego” Cyrusa, któremu nie starcza wytrwałości, aby wierzyć w nadejście przełomu w walce o uwolnienie. Ostatecznie postanawia on „zaprzedać swoją duszę” w zamian za dostatnie życie w blasku ziemskiego splendoru. Jego odejście ma też pozytywny aspekt ‒ w pewnym stopniu pozwala „oddzielić ziarno od plew”.

JA, JA I JA – POTRÓJNE EGO AGENTA SMITHA

Film rozgrywa się na dwóch płaszczyznach – pierwszą z nich jest świat fizyczny, zbiorowa projekcja, czyli tytułowy Matrix. Wszyscy ludzie, którzy w nim żyją, uznają go oczywiście za prawdziwy świat. Jego panem jest wszechobecny agent Smith , który w ramach wirtualnego świata potrafi wykorzystywać do swoich potrzeb zarówno materię, jak i innych ludzi. Smith jest wytworem mechanicznej świadomości, który wymknął się spod kontroli – co bardzo przypomina eksperymentujące i autodestrukcyjne działanie ludzkiego intelektu. Wraz z postępem akcji widz odkrywa kolejne aspekty tego, kim naprawdę jest Smith: od uosobienia zwierzęco-mechanicznej świadomości „ja” w wysoko kultywowanej i rozwiniętej formie, aż po odbicie kolektywnych ziemskich sił w psychice jednostki. Jednocześnie Smith reprezentuje przeciętną tożsamość ziemskiego człowieka – i nie znosi, gdy ktokolwiek uważa się za coś więcej.

W tak skonstruowanej rzeczywistości żyje również bardzo skromna grupa ludzi, egzystująca równolegle w innym, rzeczywistym wymiarze, reprezentowanym przez wspomniany Syjon oraz świat podziemnych kanałów. Co istotne, tego drugiego świata nie można absolutnie traktować jako boskiej rzeczywistości, jako Pola Zmartwychwstania. Jest on jedynie przejściowym stadium, szkołą świadomości, prawdziwym obrazem naszego zaśmieconego umysłu i… polem bitwy.

JAKIE JEST MOJE PRAWDZIWE PRZEZNACZENIE?

Kiedy w pierwszej części trylogii Neo zostaje zwerbowany do udziału w spisku przeciwko „Macierzy” (tytułowy Matrix), napotyka na naturalne trudności i dopiero po pewnym czasie nabywa zdolność do wykraczania poza prawa fizyki ‒ a raczej wiarę w to, że jest do tego zdolny. Aby stało się to możliwe, jego nie może on się opierać na rzeczywistości fizycznej. Jednak Neo nie od razu zostaje rozpoznany jako „Nowy”, początkowo otwarcie wierzy w niego tylko „marzyciel” Morfeusz.
Pierwsze oznaki prawdziwej Wiary pojawiają się u głównego bohatera z chwilą, gdy zaczyna on ufać swojej intuicji, a także gdy postanawia nie wracać na statek i podjąć walkę z agentem Smithem na stacji metra. Jest to moment, który można porównać do wewnętrznego stwierdzenia: „Nie mogę już tak dłużej żyć. Będę iść naprzód bez względu na wszystko”.
Wiara jest także kluczem do przełamania przepowiedni Wyroczni. Wyrocznia potrafi odczytać ziemskie przeznaczenie człowieka na podstawie jego uwarunkowań astralnych, karmicznych i zodiakalnych, ale bez uwzględnienia możliwości spoczywającego w nim boskiego zasiewu. Dlatego też Neo nie zostaje przez nią rozpoznany jako Wybraniec – musi do tego dojść sam, kierując się swoją intuicją.
Jest to przesłanie dla każdego, kto pragnie podążać ścieżką gnostycznych misteriów – żaden zewnętrzny autorytet nie może uwolnić potencjału drzemiącego w praatomie. Każdy człowiek musi to uczynić sam, „przyłożywszy rękę do pługa”, by „zaorać ugory własnej duszy”. Dzieje się to na podstawie dojrzałej, autonomicznej i możliwie świadomej decyzji otwarcia się na Światło. Rezultat takiej postawy jest czymś tak wspaniałym i cudownym, że wszelkie wcześniejsze intelektualne spekulacje i wyobrażenia wydają się być przy tym jedynie złym snem.

WIARA

Etap, na którym pada pytanie: „Mistrzu, w jaki sposób cię rozpoznamy?”, dobiega końca w momencie, gdy Neo przełamuje twardy splot przeznaczenia i wbrew kasandrycznej zapowiedzi Wyroczni ratuje życie zarówno Trinity, jak i Morfeusza. Takiego „wyczynu” może dokonać wyłącznie człowiek, który jest połączony w coraz większym stopniu z inną, prawdziwą rzeczywistością, niepodlegającą prawom dialektyki.
Jednocześnie jest to drugi prawdziwie przełamujący krok ku nowej jakości, jaki czyni Neo w procesie walki przeciwko uciskowi świadomości. Dopiero od tego momentu partnerzy Neo zaczynają prawdziwie wierzyć w jego boskie powołanie.
Przejście do doskonałego wyznawania Wiary następuje w chwili najmniej oczekiwanej. Neo zostaje zastrzelony przez agenta Smitha ‒ swojego prześladowcę i uosobienie „ego”. Jednak dzięki prawdziwej miłości i oddaniu ze strony Trinity ‒ którą można uznać za uosobienie tej części ziemskiej osobowości, dążącej do przezwyciężenia „ego” ‒ Neo pokonuje śmierć. Jest to również moment przeniknięcia pierwszego promienia boskiej Miłości.
Dla ucznia gnostycznych misteriów ta symboliczna scena może mieć znajomy wydźwięk. Nie ma takiego człowieka, który przeszedłby drogę do oświecenia bez jednego choćby upadku, bez jednego potknięcia. Jednak ludzi, którzy w swojej istocie dostąpili narodzin nowej duszy, cechuje wytrwałość, dzięki której bez względu na okoliczności zawsze znajdują siłę, by w ciszy, neutralności i niezłomnej postawie otrząsnąć się z ciosów zadawanych przez wrogów i podjąć dalszą drogę. Jeśli tylko posiadają wewnętrzne przeświadczenie o tym, że na końcu podróży czeka ich ostateczna ofiara i zmartwychwstanie, to żadna siła nie jest w stanie ich powstrzymać.
I tak oto w ostatniej scenie wraz z wystrzałami oddanymi przez agenta Smitha umiera ziemski Neo, a rodzi się „nowy” Neo, nowa dusza, która co prawda jest obecna w świecie Matrixa, ale nie żyje z jego sił.
Pierwszą część filmu wieńczy wypełnienie pierwszego etapu – osiągnięcie doskonałej Wiary. Neo nie wątpi już w swoje siły – wierzy w nie całkowicie, a one go nie opuszczają. Nadszedł czas, by owa niezłomna Wiara przyniosła owoce.

NADZIEJA

W ten sposób zaczyna się faza Nadziei. W tym okresie to, co zostało nabyte na etapie Wiary, musi zostać wykorzystane w celu przezwyciężenia „ego” i być może z tego względu druga część trylogii jest najbardziej przesiąknięta przemocą. Warto jednak zauważyć, że walka ta odbywa się często „bez zmęczenia”, zaś główny bohater zdaje się mieć niespożyte siły. Z drugiej strony agent Smith z coraz większą determinacją walczy nie tylko z tą częścią ludzkości, która stara się uwolnić z niewoli „ego”, ale z całym systemem ziemskiego ładu. W swym absolutnym egocentryzmie dąży do przemienienia wszystkiego i wszystkich w samego siebie. „Ja” wykazuje nieprawdopodobną zdolność powielania samego siebie. I tak oto obie siły trwają w rosnącym napięciu, któremu towarzyszą efektowne wybuchy. Mimo iż osobowość (Trinity) odgrywa w tej walce coraz mniejszą rolę, to jednak jej czyny są kluczowe w kilku momentach, w których zazwyczaj musi ona stawiać wszystko na jedną kartę – jak na przykład w przypadku uwolnienia Neo z rąk Merowinga, władającego strefą przejściową między obydwoma wymiarami.
Pod koniec drugiej części filmu Neo dociera do Architekta, którego charakter w pewnym stopniu przypomina ludzki intelekt. Kieruje się on bardzo systematycznym podejściem do psychiki człowieka i dąży do logicznego wytłumaczenia ciągów przyczynowo-skutkowych oraz motywów postępowania głównego bohatera. Szybko jednak okazuje się, że jego wyjaśnienia są niewystarczające ‒ Architekt nie może udzielić Neo zadowalającej odpowiedzi na nurtujące go pytania.
Tak więc wydarzenia zawarte w drugiej części Matrixa nie doprowadzają gwałtownych zmagań do „dobrego końca”, do ostatecznego rozstrzygnięcia. Ta część kończy się zawieszeniem Neo pomiędzy dwoma światami. Na dalszą drogę główny bohater może zachować jedynie wiarę i nadzieję.

OD STANU BEZ WALKI DO OSTATECZNEJ SAMOOFIARY

Jak trafnie stwierdza Wyrocznia w rozmowie z Neo: „Agent Smith to ty, nie możecie bez siebie istnieć”. Z jednej strony jest to nawiązanie do prawa dwubiegunowości, zgodnie z którym każdy ruch wywołuje przeciwdziałanie, a każda walka tylko utrudnia przezwyciężenie „ego”, gdyż powoduje jego reakcję i związanie się z nim. Z drugiej strony jest to niezbędny element samopoznania, klucz do osiągnięcia „stanu bez walki”, wewnętrznej ciszy.
W trzeciej części okazuje się, że pomimo ogromu zniszczeń wirus „ego” oraz siły natury docierają coraz dalej i próbują się przebić nie tylko do sanktuarium serca, ale także podążyć za Neo poza rzeczywistość Matrixa. „Ja” również pragnie wydostać się z ciasnej ziemskiej rzeczywistości i dostąpić uwolnienia oraz wiecznej doskonałości. W filmie owo podstępne działanie doprowadza do trwałej utraty zmysłu wzroku głównego bohatera. Od tej chwili Neo posługuje się jedynie widzeniem wewnętrznym i widzi ziemską naturę taką, jaka ona jest w rzeczywistości ‒ jako zasadę płonącą gorzkim ogniem. Przestaje już wówczas walczyć w zwykłym sensie tego słowa – raczej kieruje się intuicją, wiarą i potrzebą wypełnienia tego, co konieczne.
W tym miejscu warto nawiązać do słów Jakuba Böhmego, zgodnie z którymi istnienie przeciwieństw jest konieczne do tego, aby dusza mogła rozpoznać samą siebie i wydźwignąć się do boskości. Podobnie i w Matrixie agent Smith jest potrzebny, aby Neo mógł poznać swoją prawdziwą naturę.
Historia zmierza więc ku jedynemu możliwemu zakończeniu. Trinity umiera, jednak wcześniej udaje jej się razem z Neo przebić przez kłębiące się złowieszczo ciemne chmury świadomości i ujrzeć na moment boską, promienną rzeczywistość. Zdaje sobie wtedy sprawę, że nie będzie mogła towarzyszyć ukochanemu w dalszej drodze. Mimo to jest pełna wdzięczności za to, co mogła zobaczyć.
Neo pozwala się ukrzyżować siłom natury, które na ten czas wstrzymują natarcie na Syjon. Rozgrywa się ostateczna walka, której w rzeczywistości nie wygrywa żadna ze stron. Neo nie zadaje „ego” ostatecznego ciosu i przez to nie wiąże się z wynikiem tej wojny. Koniec zmagań następuje po tym, gdy „ja” samo pojmuje swoją niedoskonałość i skończoność, wypowiadając magiczne zdanie: „Wszystko, co ma swój początek, ma również koniec”. „Ego” traci podstawę istnienia i zostaje rozsadzone od wewnątrz przez Światło.
Droga do ofiary Miłości jest wolna. Ukrzyżowanie zostaje przypieczętowane formułą „Dokonało się”.
Wstaje świt. Nastaje nowy dzień.

Nie ma pomostu pomiędzy światem programów a nową rzeczywistością. Ten, kto pragnie wyruszyć w drogę do boskiej rzeczywistości, musi zacząć od całkowicie nowego początku. Wiara, Nadzieja i Miłość składają się na gnostyczny proces alchemiczny, który rozpoczyna się w sercu. To tam spoczywa klejnot, praatom, który należy do boskiego świata. Z tego źródła promieniuje Siła Światła, która przenika do krwi, dzięki czemu zostaje osiągnięty stan Wiary. Gdy ta wzbogacona krew przedostaje się do głowy, zawarta w niej Siła Światła zmienia myślenie, przez co rodzi się Nadzieja. Wówczas następuje trwałe rozpoznanie prawdziwej kondycji człowieka i ziemskiego ładu. Następstwem połączenia serca i głowy jest przejście do czynu Miłości – samopoświęcenia, które ma miejsce w trzeciej części trylogii.

ILUZJA W ILUZJI

W rozmyślaniach na temat duchowych inspiracji zawartych w Matrixie nie można zapominać o tym, że również sam ten film jest „iluzją w iluzji”. Nawet delektując się tym wspaniałym dziełem filmowym musimy pamiętać, że miejscem właściwej walki jest nasze codzienne życie oraz nasza krew – to znaczy nasza świadomość.
Obraz filmowy jest bardzo atrakcyjny wizualnie i to głównie jego szata zewnętrzna przemawia do wyobraźni widzów – a przez to wielu z nich się nią zadowala. Poza tym niektóre fragmenty mogą przypominać raczej luźny zlepek symboli religijnych i filozoficznych, aniżeli spójną konstrukcję opartą na filozofii gnostycznej. Bo czy ostatecznie ma to jakiekolwiek realne znaczenie, że jeden z dziewięciu statków rebeliantów nosił nazwę „Gnoza”?
Matrix można interpretować na wielu płaszczyznach, w tym również z perspektywy globalnej, jako ostrzeżenie przed technokracją i ekspansją ludzkości. Można też potraktować pierwszą część trylogii jako całkowity opis duchowej ścieżki, tworząc odpowiednią do tego interpretację wydarzeń i postaci.
Każdy człowiek, który wytrwale poszukuje bramy prowadzącej do boskiej rzeczywistości ‒ nawet jeśli odbiera fabułę Matrixa bardzo głęboko i potrafi ją odnieść do wielu życiowych sytuacji ‒ ostatecznie będzie zmuszony szukać Prawdy w swoim własnym wnętrzu, podążając za Białym Królikiem w głąb jego króliczej nory…