Znajdujemy się obecnie w okresie, w którym w niemal całym zachodnim świecie obchodzone będą niebawem święta Bożego Narodzenia.
Obrosły one wielką tradycją świecką, a opierają się na związku ludzi z religiami chrześcijańskimi.
Czy pamiętamy jednak co tkwi u podstawy tych corocznych obchodów? Czy zdajemy sobie sprawę, dlaczego przygotowaniom do obchodów tych świąt towarzyszy tak wielka radość?
Mówi się, że podczas narodzin Jezusa, nad stajnią pojawiła się promienista, pięcioramienna gwiazda. Promieniała ona nad miejscem narodzin, a ze Wschodu przybyli mędrcy prowadzeni jej cudownym światłem, by oddać cześć Dziecięciu.
Jako pięcioramienna gwiazda przedstawiane jest także uświetnione ciało duszy. Pięć wierzchołków tego pięciokąta koresponduje z głową, rękami i nogami, a więc z pięcioma punktami w ciele człowieka.
Gdy punkty te połączymy liniami otrzymamy pięcioramienną gwiazdę, symbol pięciu znamion syna człowieczego.
Gwiazda stała w ciszy nad stajenką w mieście Betlejem. To właśnie tu zatrzymała się święta rodzina. Każdy z nas nosi w swoim sercu obraz tego miasta. Bliższe poznanie pozwoli zrozumieć, dlaczego nie znaleźli tu miejsca do przenocowania. Miasto – serce zabudowane jest wysokimi domami, o grubych murach. Ich mieszkańcy to osoby posiadające nie byle jakie ambicje. To osoby pragnące władzy, uznania, szacunku i sławy. A nade wszystko klasą dominującą są tu kupcy nieustannie składający hołd mamonie. Ulicami wokół domów przechadzają się żołnierze i strażnicy, którzy karmieni przez mieszkańców miasta ich strachem, lękami i obawami przed utratą swoich majątków wciąż udoskonalają stan swojego rynsztunku. W takim miejscu każdy myśli tylko o sobie i swoich skarbach.
Czyż w naszych sercach nie dominują właśnie pragnienia związane z osiągnięciem władzy, sławy, zaszczytów oraz bogactwa. Nie bez kozery mówi się: „Gdzie skarb twój, tam serce twoje”.
Ale w Betlejem każdego ludzkiego serca znajduje się też zapomniany zaułek, w którym znajduje się uboga i zaniedbana stajenka. Lecz nawet tutaj poczesne miejsce zajmują woły, tak świetnie ukazujące ludzką ociężałość, oraz osły symbolizujące niezrozumiały upór. Lecz jest tam też miejsce dla baranka, jasnego symbolu poświęcenia, ofiary, samo oddania. Wokół nowonarodzonego dzieciątka skupiają się mali pastuszkowie, niewinni opiekunowie stada owieczek.
To właśnie w tym ubogim miejscu przychodzi na świat istota, której Światło ma Moc, aby zmienić całkowicie i stajenkę i całe miasto Betlejem.
Gdy Światło to narodzi się w naszym sercu, w jego blasku będziemy mogli ujrzeć jak w rzeczywistości wyglądają nasze „skarby”. Jak nędzna i iluzoryczna jest ich wartość. Jak to, co uważaliśmy za tak dla nas znaczące, nagle staje się bezwartościowe. Prawa tego świata sprawiają, że dzisiejsze szczęście jutro zmienia się w niedolę, a słowa „nie gromadźcie skarbów tu, gdzie mól i rdza…” stają się niezwykle znamienne.
Z czasem w tym Świetle będziemy też mogli zobaczyć jak uleczeni zostają ślepcy, którzy dotychczas wypatrywali sobie oczy w poszukiwaniu sensu i celu swojego życia, oraz „chromi i trędowaci”, którzy oddali swoje zdrowie, aby zaspokoić pustkę życia wypełniając ją różnymi działaniami, co do których mieli nadzieję, że staną się jakimś dobrodziejstwem.
Pod wpływem tego Światła gwarne ulice miasta – serca powoli pustoszeją. Miejsce dotychczasowego bogactwa zajmuje pogodna cisza i radość wolności.
Stańmy się więc jak mędrcy, którzy całe swoje życie wypatrywali gwiazdy zwiastującej narodziny „Tego Nowego”, aby wraz z jej pojawieniem się porzucić dotychczasowe życie i wyruszyć w podróż, by dołączyć do Niego; oddać swoje skarby, zaczerpnąć od Niego Siłę i powrócić do swojego kraju, by dzielić się z innymi ludźmi dobrą nowiną.
Wracając zaś do pytania postawionego na początku naszego dzisiejszego spotkania: Czy zdajemy sobie sprawę, dlaczego przygotowaniom do obchodów tych świąt towarzyszy tak wielka radość?
Czy chodzi o to, że spotkamy się z rodziną przy wspólnej uroczystej kolacji? Takich okazji w ciągu roku trafia nam się przecież całkiem sporo. Może chodzi o podarunki i prezenty? Ale dostajemy je także przy innych okazjach. Skąd więc to radosne oczekiwanie? Dlaczego kiedy ten wieczór minie, mamy wrażenie, że wszystko wypełniła z powrotem codzienna szarość upstrzona tylko pozłotką kolorowych światełek. Pozostaje wrażenie, że coś przepadło, minęło bezpowrotnie.
Znaczenie tego święta jest obecnie szczelnie zasłonięte krzykliwymi reklamami wszelakich produktów mogących stać się podarkami, czy składowymi kolacji, nagłaśnianych już od listopada. Na każdym kroku widzimy wielobarwne choinki, sznury światełek i słyszymy nawoływanie – idą święta, święta, święta… jakie? Nieważne, w końcu chodzi o nakłanianie do zakupów, wykorzystanie tej tak niezwykle ważnej okazji do celów czysto komercyjnych.
A przecież wieczór ten ma nam przypominać o narodzeniu Boga w nas. Nie chodzi też o jakiś konkretny dzień, a raczej o to, aby wszyscy ludzie, tak bardzo zajęci swoimi sprawami i troskami, dowiedzieli się o tym cudzie, który może stać się udziałem każdego z nas. By mogli dzięki temu powrócić do prawdziwej wolności.
Gdzieś tam w jakimś dawno zapomnianym zakamarku naszej świadomości wciąż żyje przypomnienie o tej dobrej nowinie, że nie jesteśmy sami, że istnieje dla nas droga powrotu.
Jednak serce, w którym nastąpiło już to wielkie zdarzenie, nie jest jeszcze czyste. Człowiek, w którego sercu zdarzył się ten wspaniały cud, widzi w blasku Światła wszystko, co jest niezgodne z czystą, nowonarodzoną Istotą. Światło zachęca go do usunięcia całego tego brudu, nieustannie przeszkadzającego mu w kierowaniu się na ciszę promieniującego, wewnętrznego głosu, który zaczyna przemawiać do niego bez słów.
Na zakończenie chcielibyśmy przytoczyć słowa Anioła Ślązaka,
które Adam Mickiewicz przetłumaczył następująco:
„Wierzysz, że Bóg się zrodził w betlejemskim żłobie,
lecz biada ci, jeżeli nie zrodził się w tobie.”