Wszyscy mamy dokładnie określone wyobrażenie na swój temat, według tego wyobrażenia żyjemy i staramy się je w pełni zrealizować. Jest to obraz przewodni naszego człowieczego bytu, obraz,który nosimy ze sobą wszędzie i, który jest dla nas fundamentem. Tworzony jest on wspólnie przez: naszą karmę, nasze sumienie, doświadczenia naszego obecnego życia, nasz zasięg działania świadomości, a także w nie mniejszym stopniu przez nasze otoczenie i wychowanie.
Ten obraz przewodni nie jest w żadnym wypadku zgodny z postawą i możliwościami naszej osobowości. Uświadomienie sobie tej rozbieżności, tej przepaści prowadzi prawie zawsze do kompleksów niższości, braku pewności siebie, a nawet do załamań psychicznych. Jednakże w większości sytuacji ludzie maskują tę przepaść stosując postawę życiową udawania, postępowania „tak, jak gdyby” w celu stworzenia pozorów.
Zależnie od głównych zarysów naszego obrazu przewodniego jesteśmy pełni dobroci i gotowości niesienia pomocy, jesteśmy w pełni humanitarnymi ludźmi, albo też osobami dowcipnymi lub uduchowionymi, albo realizujemy się jako artyści – twórcy, lub też kiedy sądzimy, że już wszystko pozostawiliśmy za sobą, to wtedy jesteśmy na zewnątrz cichymi i osamotnionymi ludźmi, jak mędrzec, który zrozumiał ten świat i zwrócony ku swemu wnętrzu urzeczywistnia jego sens.
W naszym obrazie przewodnim jesteśmy zawsze tymi największymi, jesteśmy zawsze dalej posunięci w rozwoju i lepsi niż inni, potężniejsi, bardziej twórczy, inteligentniejsi lub bardziej cisi i odwróceni od spraw tego świata. Żądamy od innych w sposób aktywny lub pasywny uznania tego, że według naszego sądu jesteśmy lepsi i posunęliśmy się dalej. Mówimy o utracie prestiżu, gdy tylko odmawia się nam tego uznania.
W obrazach przewodnich istnieje tyle różnic ilu jest ludzi, lecz jedno jest im wszystkim wspólne: w centrum stoi zawsze „ja”. Wokół tego „ja” wszystko obraca się i do niego wszystko odnosi się: wszystkie ideały i wyobrażenia moralne, wszystkie wartości, zaszczyty i możliwości. Jest to obraz naszego osobistego bytu ludzkiego z wszystkimi insygniami królewskimi i odpowiednimi przymiotami.
Odpowiednio do naszego obrazu przewodniego urządzamy się w tym świecie. Według tego obrazu kształtujemy świat i usiłujemy wpływać na naszych bliźnich. Stosownie do tego wyszukujemy sobie zawód, a także partnera życiowego i zgodnie z tym wychowujemy swoje dzieci. Stosownie do tego dobieramy sobie przyjaciół, korzystamy z ich pomocy, popieramy lub odsuwamy ludzi, pogardzamy nimi lub lekceważymy ich, jeżeli tylko stoją na drodze realizacji naszego obrazu w życiu. Jesteśmy wciąż bardzo zajęci ustawianiem się we właściwym świetle stosownie do naszego wyobrażenia przewodniego – tu jedna świeca więcej, tam jedna mniej. Stale budujemy nasz mały nienaruszalny świat. To jest świat naszego indywidualnego bytu, świat zbudowany według naszego obrazu.
Jak bardzo zróżnicowane są obrazy indywidualnego bytu i naszego indywidualnego małego świata, tak bardzo też możemy innych ludzi kochać, nienawidzić lub zwalczać. Nasze wyobrażenia mają jedną wspólną cechę: są to obrazy nieustającego ludzkiego bytu w świecie materii. We wszystkich tych wyobrażeniach rozwój i urzeczywistnienie człowieka w widzialnej i niewidzialnej materii jest ustanowionym przez Boga końcowym celem człowieka.
Wszystkie te indywidualne obrazy przewodnie są tylko częścią wielkiego obrazu kolektywnego – kolektywnej idei ludzkiego bytu istniejącej poza obrębem boskiego planu tworzenia. To jest idea, która dała sygnał do porzucenia boskiego planu tworzenia i prowadziła do grzechu pierworodnego, który jest ciągle kontynuowany. To idea, która stała się obrazem – my jesteśmy jego nosicielami – i która doprowadziła do cyklicznego obiegu istoty ludzkiej między narodzinami i śmiercią.
Kolektywny obraz ludzkiego bytu poza bytem Boga nie opuści nas. Jesteśmy jego tworami, jednocześnie też tak indywidualnie jak i kolektywnie utrzymujemy go w dobrym stanie. Zmusza nas on, aby go stale ożywiać i ciągle doskonalić. Według jego impulsów wychowuje się człowieka w naszym świecie niezależnie od różnic narodowych. Dzięki temu wychowaniu zmuszamy nasze dzieci, aby szły w ślad za tym kolektywnym obrazem przewodnim, a nasze dzieci w ten sam sposób wychowają swoje dzieci. Tym kolektywnym obrazem kierujemy się przy ustalaniu socjalnych, politycznych żądań i przekuwamy je w czyn. Według tego układają się nasze stosunki międzyludzkie tak w „małym, jak i w dużym”. Może to prowadzić nawet do wojen, zawsze jednak będzie chodziło o kształtowanie, obronę lub rozwój nieustającego bytu człowieka w materii.
Po stosunkowo krótkim okresie czasu, gdy ówczesna religia była jeszcze religią prawdziwą, to znaczy nauką o odtworzeniu pierwotnie istniejącego związku i drodze służącej temu celowi, również i ona stała się częścią składową kolektywnego obrazu ludzkiego i celu w przemijającym świecie. Religie, choćby były podzielone na wyznania o najbardziej zróżnicowanych poglądach teologicznych, choćby były rozdrobnione w grupach religijnych, wspólnotach lub samotnych ludziach, to ich ujęcia i cele podkreślają tylko wspólne dążenie ludzkości. Dzisiejsze poglądy religijne stały się więc podporą i pomocą w przemijalnym życiu i potwierdzają, popierają i umacniają dążenie człowieka do umocnienia i zrealizowania egzystencji w tym świecie. Uznają one ten byt jako cel zamierzony przez Boga, a ten świat jako zamierzoną przez Boga ojczyznę.
Także grupy ezoteryczne i okultystyczne czynią to samo. Ofiarowują one w tym celu możliwość rozszczepienia świadomości materialnego człowieka i bycia świadomym w tej części przemijającego świata, której nie może on postrzegać normalnymi organami zmysłowymi. W życiu w materii, w dążeniu materialnego człowieka do rozwoju w niej,obojętnie czy w grubej czy w subtelnej materii,czy mentalnie, nie zmieni się nic, ani przez modlitwy ani mantramy, ani przez medytację, ani przez ćwiczenia. Przeciwnie, stały się one strukturami wspierającymi nasz kolektywny i indywidualny obraz przewodni „zamierzonego” przez Boga życia oraz jego rozwoju i uświetnieniu w przemijającym świecie. I tym upiększamy nasz mały i duży świat.
WYJŚCIE
Tak więc wyraźnie widzimy obraz ludzkiego bytu w przemijającym świecie ze wszystkim co czynimy. Ten byt jest nieustannie napędzającym nas motorem, dzień w dzień, aż do najdrobniejszych szczegółów, aż do najmniejszych codziennych zamierzeń włącznie. Nie znamy niczego innego. W ten sposób codziennie coraz bardziej oddalamy się od naszego rzeczywistego domu w boskim świecie, aż kiedyś staniemy się świadomi tego, dokąd dążymy. Odkryjemy wówczas, że pomimo największych napięć i wysiłku wszystkich sił tego świata, nigdy nie można doprowadzić do zgodności obrazu i rzeczywistości. Odkryjemy, że kolektywny obraz przewodni jest z istoty fałszywy, że człowiek nie należy do tego świata i że posiada zupełnie inną podstawę życiową i inną Ojczyznę.
Odkrywamy wtedy przekleństwo ludzkości w tym świecie. Widzimy życie w tym świecie przeciwieństw zupełnie innymi oczyma. Pojmujemy sens tego „ja”. I wtedy już widać drogę wyjścia – drogę powrotną do stanu bytu, który kiedyś opuściliśmy. Doświadczamy wówczas także i tego, że istnieją w nas resztki całkowicie innego obrazu. Przeżyjemy wtedy praprzypomnienie zupełnie innego ludzkiego bytu. Odkryjemy, że działa w nas jeszcze resztka tego innego bytu – praatom. Spostrzeżemy, że ta iskra Ducha staje się zauważalna jako tęsknota za domem rodzinnym, jako pratęsknota i pewność utraconego, doskonałego stanu bytu.
Wtedy też zrozumiemy, że usiłujemy stale zaspokoić tę pratęsknotę za tym utraconym bytem w przemijającym świecie, gnani przez kolektywny obraz przewodni ziemskiej ludzkości. Widzimy coraz wyraźniej, że ludzkiego bytu w tym świecie nie będzie można doprowadzić do zgodności z jego kolektywnym obrazem przewodnim, ponieważ zadaniem przemijającego świata jest to, aby korygować i niweczyć dążenie do życia poza boskim światem. Wszystko, cokolwiek zbudowalibyśmy czy urzeczywistniliśmy gnani przez fałszywe pojęcie praprzypomnienia i pratęsknoty oraz utwierdzeni przez obraz fałszywego bytu człowieka, zostanie starte na pył między prawami przeciwieństw. Stale bronimy się przed tym lub stale sprzeciwiamy się temu. Z tej obrony powstały samoutwierdzenie i egocentryczna postawa „ja”. Tak powstało doświadczenie i świadomość, w ten sposób umożliwione zostało nasze dzisiejsze rozpoznanie i zrozumienie.
Musimy więc uznać, że to „ja” nie jest boskim stworzeniem, lecz powstało przez pogrążenie się pierwotnej istoty duchowej w materię, pogrążenie na początku którego stała samowolna idea ludzkiego bytu obok boskiego bytu ludzkości. Jeżeli ludzki byt ma być przywrócony do pierwotnego stanu w obrębie boskiego planu tworzenia, to obecnie musimy przezwyciężyć to „ja” i obraz ludzkiego bytu w materii. Nie możemy obu oddzielić od siebie. Nie możemy powiedzieć: „Porzućmy ten fałszywy obraz, wtedy to nasze „ja” będzie mogło udać się w drogę powrotną do boskiego świata”, gdyż to „ja” też jest błędnym obrazem ludzkości, który stał się osobą. Jest ono rezultatem działania tego obrazu, a działanie „ja” utrzymuje ten obraz w dobrym stanie, wspiera go, maluje go wciąż na nowo, wywołuje go wciąż ponownie.
Dlatego też, jeżeli ta droga powrotna ma być rozpoczęta i stan ludzkości ma być przywrócony do stanu pierwotnego, to najpierw musimy przezwyciężyć „ja” i jego podłoże. Musimy wyrzec się ich. Wtedy zostanie też przezwyciężony świat przeciwieństw. Nie wolno nam iść śladami instynktów, które przychodzą do nas z obrazu i z motywów bytu ludzkiego w tym świecie, nie wolno nam więcej na nie reagować. Wówczas nasz obraz indywidualny będzie coraz bardziej blaknął, aby stać się wreszcie obrazem nieskutecznym, a jednocześnie takim stanie się również kolektywny obraz całej ludzkości.
W takim stopniu, w jakim to będzie się działo, jego miejsce zajmie obraz, którego kiedyś nosicielem był człowiek w odległej przyszłości. Jest to obraz rzeczywistego bytu ludzkiego, który mieści się w boskim planie tworzenia i jest skutkiem boskich praw tworzenia. Jest to obraz i podłoże, których impulsy stale będą skłaniać człowieka do współpracy w ramach boskiego tworzenia. To istniejący byt ludzki, na podstawie boskich praw tworzenia, byt który pomyślany jest tylko dla urzeczywistnienia i uświetnienia boskiego tworzenia, kierujący się stale ku jedności.
Już pierwsze ponownie zarysowujące się kontury tego prastarego obrazu będą także wyznaczać nasze działanie w świecie przeciwieństw. Od pierwszego momentu, w którym wkroczymy na ścieżkę powrotu, lub jeszcze w czasie przygotowań do niej, będziemy mogli współpracować przy powrocie ludzkości i tym samym przy rozwoju planu boskiego. Wtedy krok po kroku rozpłynie się ten stary obraz – obraz bytu człowieka i królestwa ludzkiego w przemijającym tworzeniu. Zniknie on jak zjawa i będziemy ponownie nosicielami obrazu boskiego tworzenia.
Czasopismo Pentagram nr. 89 – (4/2012)