Fragment przemowy wygłoszonej przez Jana van Rijckenborgha do grupy młodych ludzi w roku 1950.
„Młodzi ludzie stoją przed wejściem, przed bramą życia. Przychodząc z mrocznej otchłani przeszłości wkroczyli w świat form. Jak pisklęta w gnieździe wzrastają otoczeni mniej lub bardziej troskliwą opieką rodziców. Dorastali w polu rodziców, żyją na podstawie więzów krwi natury. W zgodzie z prawami natury istnieje miłość rodziców do dzieci i miłość dziecka do rodziców. Dziecko dorasta. Wkrótce odkrywa wielką tajemnicę, której korzenie tkwią w mrocznych otchłaniach przeszłości. Tajemnica ta jest w jego oczach i w jego sercu. Wibruje ona w jego krwi i w jego żądzy życia. Pcha ona dziecko do przodu przez życie, aż do pewnego psychologicznego momentu, aż do kryzysu. Tajemnica ta spowija dziecko jak płaszcz i odgradza je od rodziców. Czasami jest jak mur silniejszy od niego samego. Nadchodzi chwila, gdy wzajemne zrozumienie i rozpoznanie wymaga ogromnego wysiłku.
I tak młody człowiek smagany jest tajemnicą, której korzenie tkwią w przeszłości. Musi on podążać za wołaniem, cokolwiek się zdarza. Ani rodzice, ani przyjaciele nie są w stanie odmienić jego życiowej drogi. I gdy posuwa się naprzód w swej podróży rzeką życia, wiry niepowstrzymanych mocy podnoszą się z ciemnych głębin. Rzeka życia wpływa do morza życia. Starożytni mówili o morzu akademickim. I tam znajduje się brama życia. Z wielką mocą, wody rzeki życia opuszczają swe dotychczasowe wąskie koryto, by zetrzeć się z potężnymi falami oceanu. Tam nadchodzi kryzys. Jaki kurs okręt życia ma teraz obrać?
Na podstawie sumy swych doświadczeń młody człowiek musi teraz wybierać. Z sumy doświadczeń rodzi się także to, co nazywamy wspólnotą ducha. W mrocznej otchłani minionych czasów, w dawnych żywotach, przemawiały do nas głosy, idee rozświetlały nas swoim światłem, drogowskazy kierowały kształtem budowli naszego życia, siły pomagały nam zbliżyć się do światła. I na początku każdej nowej drogi życiowej siły te pojawiają się ponownie, aby poprzez nową ofiarę wspierać nas i wspomagać. I teraz chodzi o to, czy rozpoznamy te siły w swoim wnętrzu. Kiedy tylko to nastąpi, wytwarza się wspólnota, poczucie jedności z jakąś ideą, sprawą, grupą lub człowiekiem. Poprzez taką wspólnotę ducha stworzony zostaje pomost, poprzez który wszelka pomoc, jakiej człowiek mógłby pragnąć, przychodzi do nas za sprawą Boga. Teraz rozumiemy, że negatywne naśladownictwo nigdy nie może być wyzwalające. Musi to być postępowanie pozytywne, oparte na wspólnocie ducha. Kiedy Chrystus mówi: „Bądźcie moimi naśladowcami”, nie ma na myśli ślepego posłuszeństwa. Ma On wówczas na myśli naśladownictwo na bazie wspólnoty duchowej. Nie tępą wiarę, lecz wewnętrzne rozpoznanie Jego odwiecznej pomocy oraz to, że powinniśmy rozpoznać Jego głos, tak jak owce rozpoznają głos swego pasterza i reagują na jego wezwanie. W pewnym psychologicznym momencie to radosne rozpoznanie może przyjść i może być bardzo zwyczajne. Pamiętam, że ja dowiedziałem się o swoim duchowym pokrewieństwie po prostu przez przeczytanie pewnego nazwiska. Otworzył się wtedy dla mnie świat i podjąłem decyzję, i moja dusza zadrżała od woli i dynamiki.
Nasza praca może mieć w waszym życiu bardzo wielkie znaczenie i niezmierna pomoc może być ofiarowana wam przez Szkołę Duchową, jeśli tylko podstawą jest wspólnota ducha, absolutne, wewnętrzne przekonanie o przynależności do nas. Istnienie jednakowej wibracji duszy. Nie chcemy bowiem wzbudzać naśladowców w negatywnym sensie, ale MISTRZÓW!
Młodzi ludzie, stojąc u brzegów morza akademickiego, poszukują celu swego życia, klęczą przed cudowną boginią Nemezis i proszą ją, by uchyliła przed nimi swych woali, aby twarzą w twarz mogli poznać tajemnicę swego istnienia: sumę przeszłości, za i przeciw, aby móc określić własną drogę, ścieżkę, własny kierunek, i odnaleźć konieczną do tego duchową wspólnotę. Nemezis wznosi swe ramiona i widzimy ważące się szale przeszłości. Widzimy nasze braki i nasze wartości, widzimy Jedyne Konieczne, przez co wstępujemy do wspólnoty ducha i jako związani idziemy drogą ku Światłu.
A kiedy już świadomie i z pełną jasnością dokonaliśmy wyboru, staje się cud: Nemezis, cudowna bogini Bożej Sprawiedliwości, prowadzi nas do łodzi naszego życia, przejmuje ster kruchego stateczku w swoje ręce i wiedzie go do obranego celu. Tak oto Bóg stoi u steru. Już starożytni Grecy wiedzieli, że jeśli człowiek zdecyduje się kroczyć ścieżką Światła, wówczas Bóg sam stoi u steru i wspiera nas wraz ze wszystkimi swymi zastępami i ich sługami w swej nieopisywalnej miłości.
Kiedy w głębi naszego wnętrza, po podjęciu pozytywnej decyzji wchodzimy w duchową wspólnotę ze Światłem, wówczas nawet największe fale akademickiego morza stają się gładka taflą wody. Lecz jeśli jako świadomi młodzi ludzie nie podejmujemy właściwej decyzji, jeśli chcemy iść za głosem przeciwnatury lub pozostajemy niezdecydowani, wówczas Nemezis przyjmie karcące oblicze sprawiedliwości, popychając nas ku nieszczęściu, które przez nasz sposób życia sami rozpętaliśmy.
Chodzi zatem o uniwersalne prawo życia: z wyborem, lub też bez wyboru, Nemezis steruje okrętem. Przez naszą pozytywną decyzję poprowadzi nas ku Światłu, bez decyzji – ku upadkowi. Dlatego też Prawda głosi, że Chrystus połączony został z istotą naszej krwi i że nie jesteśmy od Niego wolni. Kiedy pragniemy iść z Nim, On idzie z nami.
Wy, młodzi ludzie, stoicie przed decyzją, przed Bramą Życia! ”
Pentagram numer 50 (1/2003)
Temat numeru – „Wyzwolenie ze starej natury”.