Ścieżka Ciszy

Któż w tych gorączkowych czasach nie szuka odrobiny ciszy i spokoju? Jednak w rzeczywistości ludziom trudno jest dłużej pozostawać w ciszy. Nieustannie popychani są przez jakiś wewnętrzny niepokój do działania. Wewnętrzna cisza uważana jest za coś niespotykanego i jest czymś bardzo cennym w naszym wzburzonym świecie. Stanowi ona fundamentalny warunek procesu zbawienia.

Był sobie raz stary król, który spędził całe życie na podróżowaniu. Jeździł od kraju do kraju w poszukiwaniu czegoś nieznanego, czegoś zupełnie nowego. Jednak pod koniec życia musiał przyznać, że świat nie mógł mu zaoferować niczego nowego. Wszystko powtarzało się. Kontynuował jednak swe poszukiwania, bo był przekonany, że musiało istnieć coś zupełnie innego od wszystkiego, co widział do tej pory. Dotarł wreszcie do wysokiej góry, która w rzeczywistości była najwyższą i najtrudniejszą do zdobycia górą świata. Zmęczony wieloma podróżami król zdecydował się wysłać swoich siedmiu synów na szczyt, by sprawdzili, czy jest tam coś czego nie zna świat. Była to długa i niebezpieczna wyprawa. Kiedy wreszcie synowie powrócili, król niecierpliwie zapytał, jakich odkryć dokonali.

„Ojcze, odkryliśmy to, czego szukaliśmy. Znaleźliśmy coś, co nie istnieje na ziemi.”
„Jak wyglądało to coś”? zapytał pełen napięcia król.
„To było takie jak ja” odpowiedział naj starszy syn.
„Miało skórę jak krokodyl” powiedział drugi.
„Było tak wielkie jak bramy pałacu” dodał trzeci.
„Miało koronę ze szlachetnych kamieni” wykrzyknął czwarty.
„Cieszyło się, że spotkało kogoś“ stwierdził piąty.
„Legion żołnierzy stał obok, by go bronić” rzekł szósty.
Wszystkie te, tak różne informacje wzmogły ciekawość króla, który wtedy zapytał
„Jakimi ścieżkami szliście, by odnaleźć to nieznane?”

Synowie opowiedzieli swe historie o trudności ścieżki, którą każdy z nich obrał i o niebezpieczeństwach spotkanych na drodze. A wszystko to czynili dla swojego ojca! Wtedy król zauważył, że najmłodszy syn jeszcze nic nie opowiedział.

„A Ty, mój najmłodszy synu, jaką ścieżkę obrałeś?”
„Ścieżkę ciszy, ojcze” odpowiedział książę.
„Ścieżkę ciszy? Na szczyt góry nie prowadzi
ścieżka o takiej nazwie. Czy rzeczywiście
wy pełniłeś moje rozkazy tak, jak twoi bracia?”
„Wybacz mi, ojcze. Przyznaję, że zostałem
w pałacu. Kiedy nocą stałem przy oknie i, spoglądając
na gwiazdy, myślałem o misji, którą
nam zleciłeś, w moje serce wstąpiła nadziemska cisza.”

WGLĄD OZNACZA POŻEGNANIE

To opowiadanie pochodzi z pracy z młodzieżą Lectorium Rosicrucianum. Opisuje ono głębokie pragnienie człowieka poszukującego, aby doświadczyć nieziemskiej, boskiej ciszy. Liczne uczucia i czyny dnia co dziennego często są wynikiem owego, czasem nieświadomego, poszukiwania tego nieznanego, prawdziwego, boskiej ciszy. Ludziom materialistycznego społeczeństwa trudno jest zaakceptować i zrozumieć fakt, że ta cisza jest „bliżej niż ręce i nogi“. To jednak nie jest tak dziwne, jak się wydaje.

Co oznaczają słowa: „bliżej niż ręce i nogi”? Co oznacza słowo „boska”? Ze względu na swoją naturę, człowiek jest całkowicie skazany na bytowanie w ciemnej materii. Tak jak król z opowiadania, będzie on podróżował niezliczoną ilość mil w świecie czasu i przestrzeni, aby zaspokoić potrzebę odnalezienia źródła żywej wody. Zachowuje się przy tym, jak niektóre zwierzęta: mucha, na przykład, wspina się po oknie i wydaje się wiedzieć, że jest ono z nieprzepuszczalnego szkła. Jednak chwilę później chce opuścić pokój, i w poszukiwaniu wolności wlatuje z pełną szybkością w tę właśnie szybę. Wielu ludzi, kiedy dostrzega przeszkody na swojej drodze, reaguje dokładnie w ten sam sposób. Trwa to tak długo, aż zrozumieją wreszcie, że – tak jak najmłodszy syn króla – muszą przerwać poszukiwania i stać się cichymi. Z te go punktu widzenia, zderzenie z twardą szybą dialektyki może oznaczać pierwszy krok ku wyzwoleniu. Człowiek zaczyna tracić długo cenione złudzenia i wkrótce stoi wśród ruin swych materialistycznych wysiłków. Od tej chwili zaczyna rozumieć, że pragnienia jego „ja” nie po mogą mu w rozwoju. Takie zderzenie jest łaską, nawet wtedy, gdy rani, gdy powoduje ból i cierpienie. Nowe zrozumienie, które wtedy się rodzi, może głęboko odmienić życie człowieka. Wszystko zyskuje nowe znaczenie i umieszczone zostaje na swoim miejscu.

SOBIE SAMEMU POWIEDZIEĆ „STOP”

Porzucenie starych, zwyczajowych działań, stawanie się cichym wobec swojego wewnętrznego Pana, to ważny moment na ścieżce wewnętrznego wyzwolenia. Jest to moment konieczny dla każdego, kto naprawdę pragnie podążać ścieżką. Ścieżka nie jest pociągiem, w którym można rozsiąść się wygodnie i być automatycznie dowiezionym do celu. Chodzi o to, by człowiek świadomie określił swą trasę i w odpowiedniej chwili opuścił zaprogramowany pociąg zwykłego życia. W praktyce oznacza to, że człowiek musi jak najbardziej świadomie odrzucić to, co postrzega jako swe właściwe „ja“. Musi opuścić tory starych doświadczeń – całą dialektyczną przeszłość. Taka osoba musi również odpuścić przyszłość, która jest niczym więcej, jak tylko projekcją wszystkich przeszłych doświadczeń.
To „odpuszczenie” jest rezultatem daleko sięgających doświadczeń i staje się dynamiczne poprzez zrozumienie, że „ja“ – wraz z jego ciągłymi działaniami i złudzeniami – nigdy nie może być wolne. Poprzez obserwację kieratu „ja“, wymiary czasoprzestrzenne mogą na chwilę zaniknąć i wtedy ukazuje się „dzisiaj“ w cichej, czystej okazałości. To „wyjście z pociągu” nie dzieje się w czasie i przestrzeni, ale jest przejściem od wszystkich ruchów do absolutnej wewnętrznej ciszy, w której może uaktywnić się wyzwalająca i odnawiająca siła Róży Serca. Ten, kto przebije się przez swe egocentryczne działania, może uświadomić sobie, że jakby siedzi w pociągu, i zdawało mu się tylko, że jechał, podczas gdy poruszał się tylko wagon na sąsiednim torze. Peron, pasażerowie, on sam, wszystko nagle nieruchomieje. Iluzja ruchu pryska jak bańka mydlana. Staje się jasne, że tak naprawdę stał on cały czas nieruchomo.

Ten, kto budzi się ze snu życia, może doświadczyć głębokiej ciszy duszy. Doznanie spowodowane przez tę ciszę, jest zupełnie inne niż odczucie wywołane przez egocentryczne działanie. Tym, co porusza się w tym nieziemskim spokoju, jest Boskie Stworzenie. Kto wejdzie w ten stan, może żyć i pracować w świecie, nie będąc zależnym od niego, ani przezeń prowadzonym.

Powróćmy do początku opowiadania. Sześciu synów nie szczędzi wysiłków i czyni co w ich mocy, aby odnaleźć to, co świat może im najcenniejszego zaoferować: uznanie, moc i siłę. Znajdują to, co odpowiada ich egocentrycznym pragnieniom i wyobrażeniom:
część prawdy, która na krótką metę może dać satysfakcję, ale która później przekształca sięw swoje przeciwieństwo i znika. Czyż natura nie jest inspirująca i czyż ludzka sztuka nie jest często cudowna? Jakże wielkie mogą być myśli i jak potężne mogą być uczucia! Jakże miłe mogą wydawać się relacje z innymi! I tak mieszamy powszechną „papkę“ dialektyki. Z przyjemnością jemy z drzewa dobrego i złego, i stale piękne zmienia się w brzydkie, gorące w zimne, wysokie w niskie i odwrotnie. Wszystko jest powtórzeniem, aż do momentu, gdy człowiek wreszcie zatrzyma się, stanie spokojnie i zrozumie co naprawdę „istnieje”.

Ten, kto w naszej zadyszanej, pośpiesznej egzystencji nauczy się stać nieruchomo, może uczynić sobie obraz swojej własnej rzeczywistości. W stanie absolutnej ciszy wewnętrznej, jego myśli, uczucia i działania staną się wyraźne. Obiektywna percepcja wewnętrznych i zewnętrznych złudzeń życia wskazuje na fakt, że człowiek jest „niczym”, ale to właśnie budzi i wzmacnia w nim pragnienie wstąpienia w ciszę i „nie–działanie”, o którym mówi Lao Tse. Kiedy człowiek staje się świadomy tego, że życie jest tylko szalonym pościgiem za iluzją, może osiągnąć stan „nie–działania” i pozostać w nim. Wtedy potęga i siła prawdziwej ciszy zostanie mu lepiej objawiona. Cisza ta jest istotą Róży Serca.

Sześciu synów króla szukało czegoś widzialnego, nazwanego, czegoś, co byłoby całkowicie zgodne z ich rodzajem. Dlatego każdy odkrył co innego. Siódmy syn milczał. Odnalazł on bezimienną ciszę: Tao, które nie ma imienia, którego nie można opisać. Siódmy syn nie wyrusza w podróż, bo „królestwo jest w nim”. Jest ono „bliżej niż ręce i nogi“, a jednak w samym sercu pulsującego życia. Wewnętrzna cisza nie zależy od przestrzeni i czasu. W środku zgiełku może ona być uwolniona w każdym, kto do niej dojrzał i kto zmęczony jest dialektycznymi dyskusjami.

Kto pozostaje w ciszy, żyje z Róży Serca. Zapach Róży rozlewa się zawsze jako „siła ciszy” i człowiek musi być przygotowany, aby wdychać ten zapach. Faktycznie nasze ziarno istnienia, klejnot w kwiecie lotosu, stanie się doskonale nietykalne dla bagna dialektycznego królestwa: on był i jest zawsze cichy i na zawsze cichy pozostanie. Dlatego nie trzeba czekać na ciszę, bo jest ona zawsze obecna w każdej chwili dnia! Pojawia się w chwili, kiedy człowiek jest gotowy odciąć się od niepokoju i hałasu, bez osądu obserwuje wewnętrzny i zewnętrzny zamęt.

Po uważnej analizie można stwierdzić, że przyczyną całego niepokoju jest „ja“! W po równaniu z prawdziwym życiem, „ja“ robi „wiele hałasu o nic”. Któż nie chciałby go porzucić, by zrobić miejsce dla wiecznego Światła? To, co jest wypełnione Światłem, nie szuka więcej Światła, bo samo jest jak Światło. Wszystkie negatywne wpływy, które mogłyby próbować przeforsować swoje drogi, niemal natychmiast rozpraszają się jak cienie.

DOSKONAŁE UKIERUNKOWANIE

Głęboka cisza jest ukierunkowaniem na właściwy cel życia. I nie chodzi tu o taką koncentrację woli, która wszystko inne spycha na bok. Być ukierunkowanym oznacza stawać się cichym i pustym, jeśli chodzi o dialektyczną świadomość. Oznacza to śmierć wszystkich pragnień i uwolnienie się od przesądów i emocji. Oznacza to również bycie nieustannie wewnętrznie cichym, przy czym zorientowane na „ja“ myślenie, wola i uczucia zostają wyrzucone za burtę. W ciszy tego milczenia panuje pokój; nie pokój jako okres między dwiema wojnami, ale Pokój, który jest wieczny i przekracza wszelkie pojmowanie.

Kto żyje w doskonałym ukierunkowaniu, może uczestniczyć w jedynej absolutnej Miłości, która jest wszechogarniająca. W doskonałym ukierunkowaniu i miłości powstaje cisza, która jest i pozostaje w punkcie środkowym, w Tao.

Pentagram numer 40 (3/2000)