Znacie słowa: „Kto mieczem wojuje, od miecza ginie”. Kto usiłuje wyprzeć siły szalejące w głębi duszy i początkowo osiąga w tym sukces, ten kiedyś doświadczy tego, że wszystko, co zostało wyparte, ponownie podnosi głowę. To, co dawno zostało wyparte, stale przybiera na sile i wynurzy się z taką siłą, że wyda się nieodpartym. Im gwałtowniej zwalcza się to, co nieodparte, tym gwałtowniej jest się przez to atakowanym. Wszelka walka z własnym „ja” jest w istocie daremna.
(…)
W centrum duszy mieszkają dwie dusze. Jedna żyje z fundamentalnego boskiego promieniowania, a druga z dialektycznego pola magnetycznego.
Dusza, która żyje z fundamentalnego promieniowania, porzuca walkę ze swym towarzyszem z tej natury, ale egzystuje dalej: Poznając, że walka stale wzmacnia duszę naturalną, świadomie porzuca tę walkę i gdy ją uderzą w jeden policzek, nadstawia wręcz drugi policzek. W ten sposób psychologicznie i w pełni świadomie wkracza w stadium wzniosłej wolności od walki.
Dzieje się to również pomiędzy ludźmi. Kiedy jakiś człowiek chce się spierać z drugim człowiekiem, ale ten drugi nie wdaje się w spór, to wtedy taka psychologiczna twierdza jest nie do zdobycia. Broń zostaje wytrącona z ręki, a kontrowersja zachodząca pomiędzy tymi ludźmi zostaje zniesiona.
Jan van Rijckenborgh – „Gnostyczne Misteria Pistis Sophii”
Zdjęcie Pixabay