KULTURA „JA” CZY ZŁAMANIE „JA”

„Inna droga; psychologia miłości, dyscypliny i duchowego wzrostu”, tak brzmi tytuł książki, która w Stanach Zjednoczonych osiągnęła nakład czterech milionów egzemplarzy. W dzisiejszych czasach rośnie zainteresowanie aspektami duchowymi, ponieważ najczęściej nie można już rozwiązać problemów podług norm materialnych czy filozoficznych.
Teza autora głosi, że ego istoty ludzkiej powinno dojrzewać, aż do stania się boską świadomością. „Urodziliśmy się, aby jako istoty świadome stać się nową żyjącą postacią Boga. Nie jest naszym celem być jako nieświadome niemowlęta pozbawione ego. Trzeba nam osiągnąć ego dojrzałe i świadome, zdolne rozwinąć się aż do stanu boskiego ego. Jako osoby do rosłe, dumnie wyprostowani i kroczący na obu nogach, będący w stanie dokonać niezależnego wyboru w doskonały sposób, a więc mając wpływ na świat, będziemy mogli uczynić z naszej wolnej i dojrzałej woli, wolę podobną boskiej. Tak więc Bóg, poprzez nasze świadome ego, osiągnie potężną formę nowego życia. Staniemy się narzędziem Boga, będąc w ten sposób jego integralną częścią.”
Niezliczone książki i ruchy propagują idee tego rodzaju. Wielu spośród tych, którzy mieli na względzie wyłącznie rozwój materialny, zmienia obecnie taktykę i interesuje się duchowymi aspektami życia. Mówią na przykład: „Pozwólcie, aby ego dojrzało do stanu, w którym zanurzy się w boskiej jedności, aby jej służyć”.
Dojrzewanie to jest bolesnym procesem, który pociąga za sobą podejmowanie decyzji. Dojrzewać znaczy więc zwyciężać obawę i lenistwo. Jest to poddanie się i radość. To chcieć być mniej niż niczym, lecz także być odpowiedzialnym, mając za ostateczny cel: żeby ego stało się Bogiem.

NIE MA PRAWDZIWEGO UDOSKONALENIA BEZ PRZEMIANY
Tym wszystkim, którzy ulegają niepokojom i napięciom nowoczesnego społeczeństwa, ów proces dojrzewania wydaje się być odpowiedzią na ich życiowe problemy. Czyż nie jest to fantastyczne rozwiązanie? Co by przeszkadzało traktować życie w ten sposób, zrelatywizować światową pogoń za dobrami materialnymi i otworzyć się na imponujące perspektywy poprzez medytację i filozofię?
Właściwie nic, prócz tego, że w takim przypadku nic się nie zmienia w sposób fundamentalny dla „ja” tej natury. Nadal stawia ono swoje wymagania, bowiem istota ludzka ciągle musi starać się o utrzymanie w tym świecie, w którym trzeba „jeść, aby nie zostać zjedzonym”. Od najmłodszych lat jest ona zmuszana, aby być na pierwszym miejscu, być lepszą od innych. Te techniki i strategie rozwinęły się i zakorzeniły w świadomości do tego stopnia, że już się ich nie rozpoznaje lub tylko w niewielkim stopniu. Czy pod takim ciężarem ego może dojrzewać aż do stania się Bogiem? Czy to naprawdę jest celem? Czy „ja” tej natury może rzeczywiście zjednoczyć się z Bogiem?

Różokrzyżowcy inaczej widzą drogę powrotu do boskiego początku. Dla nich najistotniejszą rzeczą jest, że świat jest dualistyczny i że człowiek nie może przed tym dualizmem uciec. Sam jest istotą podwójną, posiadającą śmiertelne „ja” pochodzące z tej natury oraz zasadę duszy nieśmiertelnej. Ta rzeczywistość powoduje, że naturalne „ja” nie może dojrzeć do boskości. Ludzie usiłowali jednak wielokrotnie dokonać tego w różnych okolicznościach i w różnych czasach; cywilizacje będące wynikiem tych usiłowań zawsze okazywały się pełne konfliktów. Młodzieńcze dysputy – które dziś prowadzi się z pomocą oręża – powtarzają się na wszystkich polach bitew toczonych przez ludzi. Wieki kultury nie zmieniły tu niczego!

UKRYTA POD PANCERZEM EGOIZMU
Transfiguryzm gnostyczny kieruje się na uwolnienie boskiej zasady, która u większości ludzi jest ukryta pod pancerzem egoizmu. To z tej zasady pochodzi pragnienie nieskończoności, niewypowiedziana nostalgia, dążenie do poszukiwania Boga. Lecz czy ktoś może przypomnieć sobie cokolwiek z rzeczy, z których nie posiada nawet iskierki? Jak może mówić o Bogu, jeśli nie ma nic boskiego w sobie samym? Sam – jego świadomość naturalna – nie posiada z tego nic. A więc to ta boska zasada
wzywa go i na mawia, by utorować jej drogę, by dać jej trochę przestrzeni.
Stworzenie przestrzeni dla rozwoju boskiej zasady jest procesem wewnętrznej walki, który może się powieść tylko wówczas, gdy podstawą dla tej pracy jest pragnienie uzdrowienia i u święcenia. Proces ten nie ma nic wspólnego z dojrzewaniem „ja” do stania się Bogiem. Droga gnostycznej transfiguracji prowadzi w innym kierunku.
Transfigurysta ustawia swoje życie w kierunku diametralnie przeciwnym do wszelkiej kultury osobowości. Nie rozpieszcza swego „ja”, lecz sprowadza je do minimalnej podstawy, na której boska zasada może się rozwinąć. Oznacza to, że w życiu codziennym porzuca on stopniowo wszystkie sprawy, których ośrodkiem jest „ja” – w miarę jak odkrywa je w sobie – „Niech dzieje się Twoja wola, nie moja”. Praktyka ta pozwala boskiej duszy przyciągnąć podobne, siłę boskiego życia. Ta boska siła ma tylko jeden punkt kontaktowy z ludzkim systemem mikrokosmicznym. Prawdziwy transfigurysta gnostyczny usuwa więc to wszystko, co mogłoby zahamować rozwój boskiej zasady w nim, boskiej iskry.

Ten proces odnowienia zawiera w sobie rozerwanie trzech więzów, którymi „ja” tej natury jest przywiązane do świata. Po pierwsze: więź przykuwająca „ja” do materii, do dobrobytu i bogactwa; po drugie: więź poważania, dobrej opinii i honoru; po trzecie: pragnienie posiadania wpływów i potęgi.
Zachód, generalnie rzecz biorąc, grzęźnie w swojej własnej cywilizacji, jednakże wielu ludzi zaczyna także poszukiwać rozpoczynając od porzucenia bogactwa, komfortu i tego wszystkiego, co należy do spraw materialnych. Przykładem mogą tu być hipisi lat sześćdziesiątych.

NIE TAK JAK CHCE BÓG, LECZ TAK JAK „JA” CHCE!
Druga z więzi powstrzymujących „ja” jest już trudna do zerwania, ponieważ poważanie, renoma i honor – to, co o nas mówią, jak nas widzą i podziwiają – to jest istotny pokarm dla „ja”. Trzecia więź jest przeciwnikiem najtrudniejszym, ponieważ „ja” dąży do potęgi i wpływów, aby się utrzymywać. Chce ono, aby sprawy układały się tak, „jak ja tego chce”.

Na ścieżce wewnętrznego uwolnienia więzi te stanowią wielkie przeszkody. Nie jest to od kryciem nowoczesnego Różokrzyża; zagadnienie to pojawia się w dziedzictwie kulturowym wszystkich narodów. Prawie we wszystkich społeczeństwach te filary, którymi są bogactwo, poważanie i potęga, odgrywają ważną rolę i atakowanie ich jest ryzykowne. Opowieści tych, którzy to uczynili – i chcieli rozerwać te więzy w sobie samych – pokazują, że potrzeba im było dużej inteligencji, mądrości, siły, a przede wszystkim wierności ideałowi i ogromnej wytrwałości.

Człowiek chętnie wierzy w obraz, jaki sam stworzył na swój temat. Jeśli jest w tym umacniany przez osoby podzielające jego ideały, to jego „ja” nabiera odpowiedniej wartości. I także to wypromieniowuje. Jest to obraz dobrze znany w świecie polityków zadowolonych z siebie samych. Jeśli jest on dobrze podtrzymywany i kultywowany, „ja” przestaje rozróżniać pomiędzy prawdą a kłamstwem. Wierzy już wyłącznie w swój własny wizerunek, w swoje własne możliwości i coraz bardziej oddala się od rzeczywistości. Podtrzymywanie takiej iluzji wywołuje napięcia: „ja” pragnie zachować to, co zbudowało, podczas gdy prawa kosmiczne atakują bez przerwy twierdzę jego złudzeń, aby stymulować prawdziwy rozwój wewnętrzny. Jeśli „ja” nadal otacza się pancerzem i przeciwstawia nieśmiertelnej duszy, to w pewnym momencie żadna zmiana nie będzie już możliwa. Osobowość będzie tak skrystalizowana, że Światło nie będzie mogło jej już dotknąć.
Nie ma wątpliwości, że trzecia próba jest najtrudniejsza do przejścia. Odkąd ludzkość przeniknęła do natury, której prawa były dla niej obce, musi czynić nieustanne wysiłki, aby się tu utrzymać. Instynkt samozachowawczy zapewnia jej pewność siebie i zarozumiałość – dwa bastiony wzniesione przez strach, które mogą panować nad duszą, zwłaszcza w okresach pomyślności.
Każdą próbę na ścieżce wewnętrznego uwolnienia można widzieć jako reakcję jednej z zasad potrójnego ego. Ego miednicy wiąże z materią; ego serca identyfikuje się z poważaniem i renomą; ego głowy dąży do potęgi. Herod, wyobrażający potęgę, chce zabić nowonarodzoną duszę, która będąc jeszcze kruchą i delikatną musi uciekać do Egiptu („w ukryciu”), aby tam wzrastać w ciszy.

ODSUNIĘCIE ZIEMSKICH WPŁYWÓW
Ten, kto znajduje się na drodze do boskiego życia, życia pierwotnego, spotyka kolejno swoje trzy pokuszenia. Jeśli one nie zwyciężą i nie zawrócą go z drogi, to na końcu będzie miało miejsce kuszenie na pustyni. Ten endurystyczny okres wytrwałości (jak w endurze Katarów), jest w Ewangelii symbolizowany przez czterdzieści dni i nocy postu Jezusa na pustyni. Liczba czterdzieści wyraża tutaj okres „nie-bytu”, gdy dusza uwalnia się od wpływów ziemskich, ale nie jest jeszcze odżywiana nieprzerwanie przez Światło.
W Ewangelii Mateusza, rozdz. 4 jest napisane: „A gdy przepościł czterdzieści dni i czterdzieści nocy, odczuł w końcu głód. Wtedy przy stąpił kusiciel i rzekł do Niego: „Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz, żeby te kamienie stały się chlebem.” Lecz On mu odparł: „Napisane jest: Nie samych chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych.” Jest to klucz, który pozwala przezwyciężyć pierwszy aspekt naturalnego „ja”. „Wtedy wziął Go diabeł do Miasta Świętego, postawił na na rożniku świątyni i rzekł Mu: „Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się w dół, jest przecież napisane: Aniołom swoim rozkażę o tobie, a na rękach nosić cię będą, byś przypadkiem nie uraził swej nogi o kamień.” Odrzekł mu Jezus: „Ale jest napisane także: Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego.”
W drugim aspekcie „ja” tej natury uważa się za zwierzchnika i jego postępowanie świadczy o tym. Chodzi więc o to, aby oddać to pragnienie zaszczytów i władzy, a co więcej, by je przekształcić w pragnienie jedności promieniujące z duszy.
Jeśli „uważa się innych za lepszych od siebie samego”, to wówczas dary Ducha Świętego będą wzrastać w takim człowieku w takiej samej mierze, w jakiej będzie on okazywał pokorę.

NIEZACHWIANE PRZYMIERZE Z POWSZECHNYM ŻYCIEM
„Jeszcze raz wziął Go diabeł na bardzo wysoką górę, pokazał Mu wszystkie Królestwa Świata oraz ich przepych i rzekł do Niego: „Dam ci to wszystko, jeśli upadniesz i dasz mi pokłon”. Na to odrzekł mu Jezus: „Idź precz szatanie! Jest bowiem napisane: Panu Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz.”
Dusza wznosi się ponad ten trzeci aspekt ego, to trzecie pokuszenie, w niewzruszonej świadomości istoty związanej z uniwersalnymi prawami Ducha, który kieruje wszystkimi wydarzeniami i wszystkimi sytuacjami w ludzkim życiu.
Przejście tej próby jest bardzo ważne, ponieważ może ono oznaczać koniec walki z losem, z bliźnimi oraz z prawami ziemskiej na tury, krótko mówiąc, z tym wszystkim, co nam przeszkadza i powstrzymuje nasz postęp na ścieżce.
Dusza ukierunkowana na Gnozę uczy się traktować to wszystko, co jej się przydarza, jako konieczne doświadczenie, jako etapy jej własnego procesu oczyszczania. To dlatego nie ugina się pod presją istoty aurycznej, lecz skupia się w swoim najbardziej wewnętrznym sanktuarium, aby czcić to, co jest w niej boskie, co pozwoli jej umknąć śmierci.
„Wtedy opuścił Go diabeł, a oto aniołowie przystąpili i usługiwali Mu.”
Kiedy po tym ostatnim doświadczeniu o czyszczona dusza wchodzi do nowego pola życia i gdy służebnicy Gnozy jednoczą się z nią, przynoszą jej też balsam, który leczy cierpienia spowodowane walką.

Pentagram nr 42 (1/2001)
1. Siła osobowości
2. Kultura „ja” czy złamanie „ja”
3. Kiedy ciało śpi, dusza czuwa
4. Człowiek, który przetrwał konsekwencje swoich czynów
5. Punkt zwrotny w czasie
6. Czy rzeczywiście darowizno organów jest aktem miłości wobec bliźniego?
7. Ponowne użycie organów
8. Świadomość rozszczepić, udoskonalić czy odnowić?
9. Czy istnieje życie po śmierci?

https://rozekruispers.pl/index.php?route=product/product&path=49&product_id=134&limit=100
https://rozekruispers.pl/index.php?route=product/category&path=49&limit=100

Obraz Gerd Altmann z Pixabay