Rozdarty pomiędzy rozmaitymi wymaganiami nałożonymi nań z zewnątrz, jak i od wewnątrz, skruszały przez swe poczucie niemocy i wreszcie chory od nieskończonego natłoku myśli w jego mózgu tonącym w powodzi zbyt wielu wrażeń, dzisiejszy człowiek jest nad wyraz podatny na wszelkie podszepty obiecujące mu wewnętrzny spokój i jedność. Nic więc dziwnego, że powszechne i częstokroć zachwalane okultystyczne praktyki medytacyjne wydają mu się warte spróbowania. Na szczęście wszystko się najczęściej kończy na pierwszych eksperymentach i zapał wyczerpuje się, zanim mogą wyniknąć szkody.
Skoncentrować się na „środku”
W wielu praktykowanych obecnie metodach medytacji zaleca się człowiekowi, by się skoncentrował na własnym środku. Jest to raczej obojętne, czy dopatruje się on własnego środka w splocie słonecznym, w sercu fizycznym, czy też w systemie oddechowym. Koncentracja ma mu pomóc odwrócić się od bałaganu w jego głowie, pozwolić opaść wzburzonym falom myśli i doprowadzić do zrównoważonego funkcjonowania duszy i całego organizmu. Następnie umożliwiony zostaje dopływ sił kosmicznych dopomagających mu we wzroście duchowym. Wskutek takiego sztucznego opróżnienia świadomości, człowiek staje się bezwolnym narzędziem swego wyższego ja, które tylko dlatego zwane jest„wyższym”, że góruje nad osobowością, czyli ja niższym, a nie dlatego, że jest boskie. Wręcz przeciwnie —jest ono częścią upadłego, oddzielonego od boskiego porządku universum, żyje z jego sił i przekazuje je osobowości, a dzieje się to tym skuteczniej, im bardziej osobowość otwiera się na to, dokonując ćwiczeń medytacyjnych.
Medytacja w omówionym sensie jest wzmocnieniem i pogłębieniem stanu, w którym się człowiek tak czy owak znajduje, a który coraz większej liczbie ludzi jawi się jako ślepy zaułek. Kto do takiego wniosku dochodzi, ten zadaje sobie pytanie, jakie są drogi i środki umożliwiające wyjście z tej sytuacji.
Impulsy z duchowego centrum
Psychologiczny punkt wyjścia dla człowieka, który pragnie odnaleźć swój środek, może być bardzo różny. Jeśli zgadza się on całkowicie ze światem i tylko czasem jest mu odrobinę „za kolorowo”, jeśli jest w gruncie rzeczy zadowolony z siebie i szuka tylko ukojenia dla zbyt skołatanych nerwów lub też wywyższenia, mocy i wglądu dla swej osobowości — wtedy grozi mu, że da się złapać na zwodnicze namowy medytacji, które obiecują mu to wszystko i jeszcze więcej, jeśli tylko dostatecznie długo i często będzie się koncentrował na swym środku. Jest jednak także inny punkt wyjścia. Wielu ludzi w zasadniczy sposób nie potrafi pogodzić się z barwnym rozgardiaszem tego świata—czego by nie robili, czują się tu zawsze jak „nie stąd”. Nie mogą oni pogodzić się także i z tym, co obserwują u siebie samych: z własnym myśleniem, odczuwaniem i zachowaniem. Żyją w stanie ciągłego konfliktu moralnego, gdyż noszą w sobie normy, które im wciąż przypominają o ich własnej niedoskonałości. Impulsy niepokojące tych ludzi nie pochodzą z obłąkańczej mozaiki tego świata, ani nie ze świadomości naturalnej z jej różnorakimi oczekiwaniami; nie można więc na nie wpłynąć przez jakikolwiek rodzaj ćwiczeń medytacyjnych. Impulsy te pochodzą z duchowego centrum, z pra-atomu, który, usytuowany w centrum mikro-kosmosu, począł wibrować w szczycie prawej komory serca ziemskiej osobowości. Jak ucięte nożem kończy się wtedy złudzenie spokoju, jedności i koncentracji. Prawdziwe centrum, „róża”, ma pod swym wpływem całą osobowość. Przejawia się to potężnym ogniem wewnętrznym, pragnieniem zbawienia, które pcha osobowość tak długo, aż proces uświęcenia znajdzie swe ukoronowanie w narodzinach boskiego człowieka w mikrokosmosie.
Odnowienie z Róży serca
Proces ten przebiega w polu promieniowania Szkoły Duchowej, ucieleśniającej moc gnostycznego chrześcijaństwa. Również i uczniowi Szkoły Duchowej wskazuje się na jego własne centrum, ale na centrum duchowe. Jedynie w oparciu o Różę dojść może do odnowienia związku z Duchem i oswobodzenia mikrokosmosu.
Pierwszym etapem drogi jest odrodzenie duszy. Dusza, którą przynosimy ze sobą wstępując do Szkoły Duchowej jest w pierwszym rzędzie śmiertelną duszą naturalną stanowiącą ogniwo pomiędzy osobowością i wyższym ja. Odnowiona dusza, która doprowadzi mikrokosmos do pogodzenia z Duchem musi dopiero uzyskać możliwość, by się w nas rozwinąć. Podstawę dla tego odrodzenia stanowią Róża serca oraz gotowość ze strony osobowości, by słuchać nowego głosu wewnętrznego, głosu Róży. Ów doradca na drodze do nowego życia zyskuje na sile nie wtedy, gdy czynimy go punktem koncentracji w ćwiczeniach medytacyjnych, lecz tylko wtedy, gdy na ścieżce uczniostwa praatom staje się ośrodkiem całej egzystencji. W tym sensie uczeń Szkoły Duchowej prowadzi życie medytacyjne. Każdy uczeń niejednokrotnie podejmował już postanowienie, by żyć w całkowitym ukierunkowaniu na swoje wnętrze, sądząc, iż w ten sposób najlepiej urzeczywistni swoje uczniostwo. I każdy stwierdza, że tego typu pełne koncentracji życie nie jest dlań możliwe. Pojawia się wtedy tak wiele przeszkód zewnętrznych jak i wewnętrznych, że sprawą o znaczeniu decydującym jest zgłębić stojące za tym prawidłowości.
Walka o aspektach medytacyjnych
Gdy Róża serca rozwija swą działalność i tęsknota za pierwotnym, czystym stanem duszy staje się coraz większa, gdy następnie siły duchowe stojące do dyspozycji w polu sił Szkoły przenikają do mikrokosmosu i mogą zostać użyte, wtedy rozpoczyna się długotrwała faza mozolnej pracy, zwana w Szkole Duchowej „endurą”. Przez udział w polu sił Szkoły Duchowej gnostyczne moce przedostają się do systemu mikrokosmicznego i wpędzają wyższe ja, istotę auryczną, w opresję, a co za tym idzie, we wzmożoną, niepokój niosącą aktywność. Uczeń szuka drogi ku wolności, podczas gdy istota auryczną pragnie go mocniej związać z dotychczasowym stanem. Uczeń pragnie iść za głosem Róży i opuścić świat, wyższe ja odpowiada na to całą gamą odmiennych propozycji. Pochodzą one wprawdzie ze skarbca karmy, lecz przystrojone urokami życia sprowadzają się do kolejnej pokusy. Uczeń pragnie poznać samego siebie, swój charakter, strukturę swej świadomości, istota auryczna sprowadza go na dobrze znaną drogę projekcji i krytyki. Uczeń pragnie zapomnieć o swym ja, istota auryczna podszeptuje mu, by zrezygnować w obliczu tego, zdawałoby się niewykonalnego zadania. Ta właśnie walka stanowi o uczniostwie, a nie być może wyśniony i oczekiwany stan skupionej medytacji. A jednak walka ta mą swoje aspekty medytacyjne. Uczeń nie zatraca się wszak w zewnętrznym czy wewnętrznym wirze chaosu, lecz uczy się obserwować i na własny sposób rozpoznawać wszystko, co mu się przydarza, co stanowi podłoże jego myśli i odczuć. Wciąż przysłuchuje się on swemu wnętrzu, aby odnaleźć klarowną orientację. Staje się wciąż bardziej otwarty na wpływy rozwijającej się nowej duszy, choć tkwi w samym środku ziemskiego życia. Stara się urzeczywistnić to, co zdaje mu się, że zrozumiał, uczy się na błędach, słucha na nowo i próbuje na nowo. Ta wyjątkowa sytuacja, w której człowiek świadomie sam siebie doświadcza w życiu codziennym, daje nam jedyną możliwość wypełnienia postawionego przed nami zadania: w sile gnozy uczymy się dostrzegać i rozluźniać karmiczne związki z tym światem, niewolące wyższe i niższe ja. Możemy też jednak przy tym paść ofiarą własnej istoty aurycznej, która podsuwa nam obrazy spełniające nasze marzenie, by móc widzieć się możliwym do zaakceptowania lub nawet „zaawansowanym”. Dlatego niezbędne jest samopoznanie, abyśmy nauczyli się rozróżniać oba glosy wewnętrzne: głos starej osobowości i głos Róży serca. Im bardziej nasze życie koncentruje się wokół ścieżki, tym sprawniej działa ta moc rozróżniania. Staje się ona niezwykle pomocnym przewodnikiem poprzez wszystkie doświadczenia, które musimy zdobyć, aby dzięki poznaniu uwolnić się z uścisku karmy.
Cisza jako stan życiowy
Z biegiem czasu i wraz ze wzrostem doświadczenia reagujemy coraz subtelniej i z coraz większym zrozumieniem na dosięgające nas promienie gnozy. Szybciej i wyraźniej pojmujemy, co impulsy z naszego prawdziwego środka pragną nam przekazać. We wciąż większym stopniu potrafimy dostosować nasze postępowanie do wymagań. I w ten sposób przygotowujemy się do przezwyciężenia naszej istoty aurycznej. W końcu przygasają stare światła firmamentu upadłego mikrokosmosu, siły karmy stopniowo słabną, a przebłyskiwać zaczynają gwiazdoskłony boskiego królestwa. Na ile tylko uczeń potrafi umknąć z uchwytu istoty aurycznej, na tyle też uspokaja się jego życie mentalne.
Fundamentalna zasada dialektyki, wieczna walka przeciwieństw, traci nad nim swą moc. Wzrasta w nim poczucie wewnętrznego pokoju, gdyż neutralizuje on sprzeczne siły, wytrwale zwracając się w stronę rodzącej się nowej duszy. Zaznaczyć przy tym należy, że pokój ów nie musi wcale być wymuszany za pomocą ćwiczeń, jak to się dzieje, gdy obiera się osobowość za centrum medytacji. Dochodzi się doń na długiej drodze oczyszczenia. Przy stałym ukierunkowaniu na wewnętrznego Chrystus, który przemawia za pośrednictwem praatomu, duchowego centrum mik-rokosmosu, cisza medytacyjna staje się dla ucznia w końcu naturalnym stanem. Im bardziej wypełnia człowieka siła Ducha, tym intensywniej posuwa się naprzód odnowienie jego całego systemu życiowego. Z nowej mentalności, odpowiedzi duszy na poruszenie przez Ducha, utkana zostaje złota suknia ślubna, szata duszy, w której podnosi się prawdziwy człowiek w odnowionym mikrokosmosie.
Życie ze środka
Im bardziej życie człowieka determinowane jest przez nową duszę, tym bardziej może on się czuć organem współdziałającym w wielkim wydarzeniu sięgającym daleko ponad jego jednostkowe życie. Nowa, nieśmiertelna dusza czerpiąca nieprzerwanie ze swego duchowego środka, dochodzi do dużej aktywności. Żyje ona i działa we wspólnocie jednakowo ukierunkowanych dusz i wypromieniowuje w świat swą moc i radość. Ten, kto odnalazł to właśnie centrum nie musi zaprzątać sobie głowy żadnymi ćwiczeniami: żyje zeń i daje świadectwo tego w swym codziennym zachowaniu.
Pentagram numer 22 (14/6/1994)