Skarbnica tekstów duchowych
Zdobywaj wiedzę o ukrytej w Tobie boskości za pośrednictwem naszych bezpłatnych programów internetowych.
WYZWANIA NARODZIN, ŻYCIA I ŚMIERCI
Esej 3 – Zaakceptowanie procesu starzenia się
Zaakceptowanie procesu starzenia się – podcast
Francuski poeta, eseista i filozof Paul Valéry napisał kiedyś: „Nieuchronnie nadchodzi w końcu taki moment, kiedy patrzysz w lustro i widzisz, jak powstaje ruina”. Ten aforyzm ma charakter konfrontacji, ponieważ wiemy, że wszyscy będziemy musieli kiedyś stawić czoło nieuniknionemu rozkładowi naszego ciała fizycznego. W naszym społeczeństwie bycie starym nie stanowi problemu, pod warunkiem, że jest się energicznym i nadal dobrze się wygląda. Zwykle nie mówi się tego otwarcie, ale jest to pogląd narzucany nam przez media, branżę zdrowotną, kosmetyczną i modową oraz przez wszystkich, których poddano praniu mózgu.
Pragnienie zachowania młodości jest odwieczne. Zachowały się relacje, z których wiadomo, że legendarna egipska królowa Kleopatra, która żyła w I wieku p. n. e. utrzymywała młody, promienny i zdrowy wygląd swojej swoją skóry, kąpiąc się w oślim mleku. Choć na przestrzeni wieków podejmowano liczne próby sporządzenia eliksiru życia gwarantującego wieczną młodość, wciąż nie udało się go znaleźć. I jest mało prawdopodobne, że to kiedykolwiek nastąpi.
W naszej podróży od kołyski po grób stawiamy czoło licznym wyzwaniom. Jednym z nich jest akceptacja stopniowego zużywania się naszego ciała. Po czym poznajesz, że się starzejesz? Po tym, że dostajesz coraz więcej zaproszeń na pogrzeby. Po tym, że ludzie zaczynają Ci mówić, że nadal wyglądasz młodo. Pierwsze objawy starzenia się można zamaskować. Trochę więcej makijażu, płukanka koloryzująca, nowa fryzura mogą zdziałać cuda. Jeśli masz wystarczająco dużo pieniędzy, możesz wybierać spośród wielu dalszych możliwości: botoks, korekta powiek, lifting twarzy, silikon, liposukcja… Każdy znajdzie coś dla siebie. A jeśli w prawdziwym życiu nie jesteś zbyt atrakcyjny, zawsze możesz wykorzystać stare zdjęcia lub migawki obrobione w Photoshopie i opublikować je w Internecie i mediach społecznościowych.
Zachowało się prawie 100 selfie Rembrandta van Rijna (1606-1669), światowej sławy malarza holenderskiego. Cykl jego autoportretów rozpoczyna się od dzieła, które stworzył jako wschodzący 22-letni artysta, a kończy na tym, który powstał, gdy Rembrandt był 63-letnim mistrzem malarstwa. W tym zbiorze nie ma oczywiście żadnych zdjęć, bo fotografię wynaleziono ponad dwa wieki później. Są w nim autoportrety w postaci około 50 obrazów, 32 rycin i 7 rysunków. Ten holenderski malarz urodzony w Leiden, który od 25. roku życia mieszkał i pracował w Amsterdamie, uważany jest za wynalazcę autoportretu jako gatunku, ponieważ bardzo niewielu znanych artystów portretowało się tak często jak on.
Historycy sztuki doszukiwali się najróżniejszych przyczyn pasji Rembrandta, dopatrując się w niej czystej próżności, próbowania nowych stylów, używania autoportretów jako narzędzia marketingowego czy metody samokontroli. Wszystkie one pozostają w sferze domysłów… Rembrandt z pewnością sobie nie pochlebiał. Rysował i malował dokładnie to, co widział w lustrze. W namalowanej przez niego serii autoportretów można dokładnie, z bliska prześledzić zmiany zachodzące w jego twarzy wskutek starzenia się. Stanowi to ciekawy poligon doświadczalny dla ekspertów w dziedzinie fizjonomii, którzy potrafią wyciągać wnioski na temat wewnętrznego „ja” danego człowieka na podstawie jego wyglądu zewnętrznego.
Pogorszenie się wyglądu
W późniejszych autoportretach Rembrandt z niemal bolesną precyzją ukazuje stopniowe pogarszanie się swojego wyglądu. Na obrazie z 1661 roku przedstawia siebie jako starca w białym turbanie na głowie, co jest czymś niespotykanym w jego autoportretach. W prawej ręce trzyma gruby rękopis, a do ciała przymocowany ma miecz o rękojeści w kształcie krzyża, która znajduje się na wysokości serca. Jest to dość nietypowe miejsce dla miecza. Czy może mieć ono zatem jakieś znaczenie symboliczne?
Podczas renowacji tego autoportretu, która miała miejsce na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, okazało się, że tło obrazu zawiera namalowane okno z kratami. W miarę starzenia się, możemy doświadczać naszego ciała jako więzienia duszy i może wtedy wzrosnąć w nas pragnienie wyzwolenia się poprzez siły transcendentne. Wszystkie atrybuty tego autoportretu wskazują na to, że Rembrandt przedstawił się na nim jako apostoł Paweł, który w trakcie swojego życia był czterokrotnie więziony, i który w swoim drugim Liście do Koryntian pisze:
Dlatego to nie poddajemy się zwątpieniu, chociaż bowiem niszczeje nasz człowiek zewnętrzny, to jednak ten, który jest wewnątrz, odnawia się z dnia na dzień. Niewielkie bowiem utrapienia naszego obecnego czasu gotują bezmiar chwały przyszłego wieku dla nas, którzy się wpatrujemy nie w to, co widzialne, lecz w to, co niewidzialne. To bowiem, co widzialne, przemija, to zaś, co niewidzialne, trwa wiecznie. (2Kor 4: 16-18)
Sercem obszernego dorobku Rembrandta nie są bynajmniej jego autoportrety, lecz obrazy biblijne. Gdy w 1637 roku ukazało się pierwsze wiarygodne oficjalne holenderskie tłumaczenie Biblii, Rembrandt miał 31 lat. Przetłumaczenie Biblii na język niderlandzki zajęło prawie dwadzieścia lat. Przełożono ją bezpośrednio z oryginalnych starożytnych tekstów i przekład ten jest w niektórych ortodoksyjnych społecznościach nadal używany. Rembrandt stworzył ponad trzysta dzieł inspirowanych przypowieściami biblijnymi: są to głównie rysunki i ryciny oraz około sześćdziesiąt obrazów. Charakterystyczna dla jego obrazów jest zaskakująca gra światła i ciemności, która symbolicznie przedstawia życie w kontraście do śmierci. Jest ona również obecna na około dwunastu obrazach jego autorstwa przedstawiających historię narodzin Jezusa, w których ukazał kilka pokoleń, od niemowląt po osoby starsze.
Rembrandt w poruszający sposób ożywiał historie biblijne. Wyraźnie widać, że był człowiekiem głęboko religijnym. Skłaniał się ku protestantyzmowi, lecz o ile wiadomo, nigdy nie wstąpił do żadnego kościoła. Rembrandt mieszkał w mieście rozwiniętym kulturalnie, w którym kilka wyznań żyło ze sobą w pokoju: kalwini, luteranie, katolicy, Żydzi i społeczności bardziej liberalne, takie jak anabaptyści i remonstranci.
Zbroja
Rudolf Steiner twierdził, że Rembrandt był osobistym uczniem istoty znanej jako Chrystian Różokrzyż, który żył w XVII wieku. Rembrandt mial być przez niego wprowadzony w tajemnice światła i ciemności, i uwiecznić swojego nauczyciela na obrazach: „Młody człowiek w zbroi” i „Jeździec polski” (lub „Lisowczyk”) pochodzących mniej więcej z 1655 roku . Przedstawienie przywódcy duchowego w postaci żołnierza lub wojownika jest mniej dziwne, niż mogłoby się początkowo wydawać. Przywodzi na myśl legendę o rycerzu Galahadzie, który odnalazł Graala, a także o apostole Pawle, który pisze:
„Obleczcie pełną zbroję Bożą, byście mogli się ostać wobec podstępnych zakusów diabła. Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich. Dlatego weźcie na siebie pełną zbroję Bożą, abyście w dzień zły zdołali się przeciwstawić i ostać, zwalczywszy wszystko. Stańcie więc [do walki] przepasawszy biodra wasze prawdą i oblókłszy pancerz, którym jest sprawiedliwość, a obuwszy nogi w gotowość [głoszenia] dobrej nowiny o pokoju. W każdym położeniu bierzcie wiarę jako tarczę, dzięki której zdołacie zgasić wszystkie rozżarzone pociski Złego. Weźcie też hełm zbawienia i miecz Ducha, to jest słowo Boże” (Ef 6:11-17).
Rembrandt miał także kontakt z człowiekiem, który stoczył duchową walkę i dosłownie oraz w przenośni wyłonił się z niej jako zwycięzca. Człowiekiem tym był Jan Amos Komeński (1592-1670). W 1665 roku namalował tego mocno doświadczonego czeskiego pedagoga, teologa i filozofa, który ostatnią i najszczęśliwszą część swojego życia spędził pracując w „Domu z głowami” przy Keizersgracht w Amsterdamie. W tym domu położonym nad kanałem, od 2017 roku mieści się słynna Bibliotheca Philosophica Hermetica.
Komeński był duchowym przywódcą protestanckiej wspólnoty religijnej na Morawach, który z wielką gorliwością pracował nad duchowym skarbem odkrytym na początku XVII w. przez Różokrzyżowców z Tybingi, uniwersyteckiego miasta w Niemczech. Będąc w Amsterdamie, Komeński spoglądał wstecz na swoje życie i w wieku 77 lat napisał swoją ostatnią książkę zatytułowaną „Unum necessarium” („Jedyne konieczne”), w której zachęca swoich czytelników, aby skupili się wyłącznie na tym, co naprawdę ważne. W tej książce stwierdza, że całe zamieszanie na świecie ma tylko jedną przyczynę: człowiek nie jest w stanie odróżnić tego, co konieczne, od tego, co niepotrzebne. W ten sposób ignoruje to, co konieczne, i zajmuje się tylko tym, co niepotrzebne, przez co jest stale zdezorientowany i spętany.
Na zakończenie „Unum necessarium” głęboko religijny Komeński podsumowuje swoje rady w następujący sposób:
Nie obciążaj się rzeczami, których tak naprawdę nie potrzebujesz, lecz zadowalaj się małymi wygodami, które masz do dyspozycji, chwaląc Boga w każdej sytuacji.Jeśli brak ci wygód, zadowalaj się tym, co jest absolutnie konieczne.Jeśli również to zostanie ci odebrane, skup się na ratowaniu samego siebie.Jeśli nie możesz siebie uratować, pogódź się z tym, lecz upewnij się, że jesteś blisko Boga. Kto ma Boga, ten może się obejść bez wszystkiego innego, ponieważ posiada najwyższe dobro, jakie człowiek może sobie wyobrazić. Posiada życie wieczne z Bogiem i w Bogu na zawsze. Jest to cel i kres wszystkiego, czego człowiek może pragnąć.
Edukacja
Komeński był przekonany, że właściwa edukacja w znacznym stopniu przyczynia się do dobrego samopoczucia, które nie opuszcza człowieka przez całe jego życie, czyli również w starszym wieku. Jest to powszechnie znana prawda, którą poeta z Księgi Przysłów wyraził zwięźle w następujący sposób: „Ci, którzy szukają mnie pilnie, znajdą mnie” (Prz 8:17), a którą Kohelet ujmuje w następujące poetyckie słowa:
Pomnij jednak na Stwórcę swego w dniach swej młodości, zanim jeszcze nadejdą dni niedoli
i przyjdą lata, o których powiesz: „Nie mam w nich upodobania”;
zanim zaćmi się słońce i światło, i księżyc, i gwiazdy, i chmury powrócą po deszczu;
w czasie, gdy trząść się będą stróże domu, i uginać się będą silni mężowie,
i będą ustawały [kobiety] mielące, bo ich ubędzie, i zaćmią się patrzące w oknach;
i zamkną się drzwi na ulicę, podczas gdy łoskot młyna przycichnie
i podniesie się do głosu ptaka, i wszystkie śpiewy przymilkną;
4odczuwać się nawet będzie lęk przed wyżyną i strach na drodze;
i drzewo migdałowe zakwitnie, i ociężałą stanie się szarańcza,
i pękać będą kapary; bo zdążać będzie człowiek do swego wiecznego domu
i kręcić się już będą po ulicy płaczki; zanim się przerwie srebrny sznur
i stłucze się czara złota, i dzban się rozbije u źródła, i w studnię kołowrót złamany wpadnie;
i wróci się proch do ziemi, tak jak nią był, a duch powróci do Boga, który go dał.
Marność nad marnościami, wszystko marność.
W tym miejscu Kohelet eufemistycznie podsumowuje wszystkie wady towarzyszące starości. Człowiek rozwija się i rozkwita do 30-35 roku życia. Od tego wieku upływ czasu staje się zauważalny, ponieważ proces starzenia przebiega szybciej niż proces regeneracji. Mówi się, że wszystkie komórki ciała odnawiają się w ciągu siedmiu lat, a także, że jakość komórek spada wraz z upływem czasu, gdy człowiek się starzeje.
Normalne starzenie biologiczne konfrontuje nas ze spadkiem elastyczności skóry, zmniejszeniem masy mięśniowej, odwapnieniem kości, problemami ze stawami oraz upośledzeniem zmysłów: wzroku i słuchu, węchu i smaku oraz dotyku. Pogorszeniu ulegają także funkcje mózgu, a co za tym idzie funkcjonowanie osobowości jako całości. Niektórzy ludzie są bardziej niż inni wrażliwi na ten spadek związany z wiekiem. Oczywiście styl życia i okoliczności również odgrywają rolę. Ciężka praca fizyczna, stres i niezdrowa żywność przyspieszają proces starzenia.
W naszych czasach istnieją niezliczone możliwości minimalizacji ograniczeń lub utraty funkcji towarzyszących starzeniu się: leki, suplementy diety, implanty, korony dentystyczne, zabiegi laserowe, okulary, soczewki, aparaty słuchowe, chodziki, hulajnogi i tak dalej. To wspaniale, że istnieją wszystkie te narzędzia, ale oczywiście nie jest zabawny moment, w którym trzeba się do nich uciekać. Niemiecki filozof Arthur Schopenhauer (1788-1860) pisze, że osłabienie naszych sił w starszym wieku jest z pewnością smutne, lecz jednocześnie konieczne, gdyż w przeciwnym razie śmierć byłaby dla nas zbyt trudna.
Śmierć jest fizycznie wpisana w nasze chromosomy. Mamy ją dosłownie w genach. Chromosomy mają końcówkę, telomer, który chroni kolumnę genową przed strzępieniem się i rozplataniem, podobnie jak plastikowy koniec sznurówki do butów utrzymuje tkaninę w nienaruszonym stanie. Telomer staje się krótszy przy każdym podziale komórki, co w końcu prowadzi do jego zaniku, a wtedy chromosom rzeczywiście zaczyna się strzępić. Następnie komórka umiera.
Jeśli w procesie starzenia będziemy trzymać się ciągle obrazu siebie z czasów młodości i nie dostosujemy się do zmian, które niesie z sobą wiek, lecz będziemy chcieli dalej robić to, co robiliśmy zawsze, to prawdopodobnie doświadczymy starzenia się i wszystkich związanych z nim niedogodności jako katastrofy.
Być może wtedy zaczniemy z niecierpliwością czekać na jakąś klinikę oferującą możliwość szybkiego zejścia z tego świata. Proces starzenia się możemy jednak widzieć jako duchową szansę, jako okazję do odkrycia, że nie uczestniczymy w prawdziwym życiu, że jego „rozciągliwość” jest ograniczona i że w danym nam ziemskim czasie musimy przekroczyć samych siebie.
Również choroby możemy postrzegać jako duchowe szanse. Do chorób, zdrowia i leczenia nadal podchodzimy głównie z perspektywy czysto fizycznej, choć obecnie już powszechnie wiadomo, że każde zaburzenie ma zarówno swój aspekt psychologiczny, jak i somatyczny. W naszym życiu najbardziej przykre są dla nas choroby i brak zdrowia, ponieważ wpływają w ogromnym stopniu na jakość naszego życia.
Możemy wyróżnić np. choroby o przebiegu ostrym i przewlekłym, choroby dziedziczne, choroby zakaźne. Nie każdy musi w swoim życiu zmagać się z chorobami, niektórzy mają ten przywilej i umierają ze starości. Większość ludzi jednak w ciągu swojego życia zostaje w taki czy inny sposób skonfrontowana z chorobą i jej wpływem na życie swoje, a także swojej rodziny i przyjaciół.
Poważne choroby mogą mieć ogromny wpływ na nasze życie. Również ten pozytywny. Możemy to zobaczyć na przykładzie małych dzieci, kiedy po dłuższym okresie chorowania, wychodzą z tego doświadczenia odmienione, a ich świadomość wznosi się na wyższy poziom. Chorobie często towarzyszy kryzys ozdrowieńczy, który można również nazwać kryzysem świadomości. Choroba może zmusić nas do zastanowienia się nad sobą: Gdzie jestem ja przez cały ten czas, kiedy jestem taki zajęty… Krótko mówiąc, choroba wywiera na nas nie tylko negatywny wpływ. Może nas wiele nauczyć! Wskutek fizycznej i zewnętrznej dysharmonii lub choroby jesteśmy czasami zmuszeni do zastanowienia się nad dysharmonią panującą w naszym wnętrzu. Jesteśmy zmuszeni do przyjrzenia się sobie i temu, kim jesteśmy, oraz za czym tak naprawdę w głębi duszy tęsknimy.
Równowaga
Tym, czego tak naprawdę pragniemy, jest harmonia i równowaga. Przeważająca część naszych ludzkich zmagań bierze się z szukania równowagi i uzdrowienia. Raz po raz, w reakcji na impulsy, które wytrąciły nas z równowagi, dążymy do powrotu do zdrowia – jako jednostka, grupa i cala ludzkość. Zaczynamy stopniowo uświadamiać sobie, że naszą podstawową chorobą jest brak równowagi. Naturalny układ odpornościowy człowieka działa w dwóch etapach: najpierw walczy, a potem wraca do zdrowia. Obydwa procesy są kontrolowane przez automatyczny układ nerwowy za pomocą współczulnego (pobudzającego) i przywspółczulnego (ograniczającego) układu nerwowego. W tych procesach rozpoznajemy dwoistość, tak typową dla naszego ziemskiego pola życia, w którym wszystko podlega prawu akcji i reakcji: światło i ciemność, wdech i wydech, napełnianie i opróżnianie serca, rozszerzanie się i kurczenie wszechświata …
Co tak naprawdę powoduje zaburzenia w działaniu układu odpornościowego?
Zahamowane życie duszy
Naturalną reakcją organizmu na infekcję jest stan zapalny pojawiający się w zakażonych tkankach. Stan zapalny nie jest chorobą, lecz bardzo pożądaną reakcją, która przyspiesza powrót do zdrowia! Jej zatrzymanie za pomocą leków prowadzi w logiczny sposób do rozwinięcia się nowych infekcji. A ponieważ układ odpornościowy nie mógł się dobrze zregenerować, następna odpowiedź immunologiczna okazuje się słabsza. Jest to pierwsza faza osłabienia układu odpornościowego.
Kolejna następuje, gdy układ odpornościowy nie jest już w stanie wyeliminować szkodliwych substancji, które w związku z tym zaczynaja gromadzić się w tkance łącznej. Kiedy tak się stanie, może to skutkować zaburzeniami metabolizmu, chorobami reumatycznymi i przewlekłymi stanami zapalnymi różnych narządów. Ta druga faza osłabienia układu odpornościowego jest często również tłumiona za pomocą jeszcze silniejszych leków przeciwzapalnych. Te toksyczne substancje są następnie ponownie usuwane w niewystarczającym stopniu, co ostatecznie prowadzi do coraz większego uszkodzenia tkanki łącznej.
Ta trzecia faza osłabienia jest połączona z autodestrukcją lub chorobami autoimmunologicznymi. Ciało przestaje rozpoznawać siebie i atakuje siebie, albo też okazuje się niewystarczająco zdolne do oczyszczania własnych uszkodzonych komórek, co może spowodować raka. Zazwyczaj są to ostatnie objawy długotrwałego osłabienia układu odpornościowego, które skutkuje całkowitą biernością i niewydolnością układu odpornościowego.
Jaki jest związek między ciałem a świadomością? W pierwszej kolejności choroba aktywuje się na poziomie duszy. Na poziomie mentalnym pojawia się jakieś zaburzenie, następnie przechodzi ono na poziom astralny i gdy nie zostanie zneutralizowane, w końcu objawia się poprzez ciało eteryczne w ciele fizycznym. Świadomość (plan mentalny) jest decydująca dla innych ciał, a więc również dla układu odpornościowego. Gdy ludzka świadomość jest zdezorientowana, przygnębiona lub nie widzi celu w życiu, jej stan natychmiast przeniesie się na wszystkie poziomy, aż po poziom molekularny. Z badań wiemy, że prowadzi to bezpośrednio do zmniejszenia produkcji nowych komórek odpornościowych i limfocytów, a co za tym idzie, do większej podatności na choroby.
Długość życia
Wiek, w którym ludzie umierają, jest coraz wyższy. W ciągu ostatnich stuleci oczekiwana długość życia znacznie wzrosła w wyniku poprawy higieny (kanalizacja i czysta woda pitna), dostępu do dobrego jedzenia, warunków życiowych (ogrzewanie), postępów medycyny i stanu względnego pokoju. Obecnie (2019) oczekiwana długość życia w Holandii wynosi ok. 78 lat dla mężczyzn i 82 lata dla kobiet. Oczekuje się, że w 2040 roku wzrośnie ona do 83 lat dla mężczyzn i 87 lat dla kobiet. Według profesora Aubreya de Graya z Cambridge, specjalisty od procesów starzenia się, pierwszy człowiek, który dożyje 150 lat, już się urodził, a połowa dziewcząt, które rodzą się teraz, dożyje co najmniej stu lat.
Będziemy więc żyć dłużej. Dzięki rozwojowi społecznemu będziemy mieć większą swobodę w zorganizowaniu sobie tego życia. Mając więcej czasu, będziemy w stanie łatwiej odnaleźć sens życia, odkryć drogę powrotną, pójść nią i pomagać innym.
Dzięki wspomnianym ulepszeniom będziemy żyć dłużej, lecz jednocześnie wzrośnie liczba chorób przewlekłych. Oczekuje się, że choroby takie jak cukrzyca, udar, rak jelita grubego i przełyku, niewydolność serca i demencja będą rosły corocznie o 2,5–3 procent. Oznacza to, że liczba osób z tymi chorobami podwoi się w ciągu około 30 lat. Nawiasem mówiąc, niekoniecznie będzie to wiązało się z utratą zdrowia, ponieważ w tym czasie pojawią się również lepsze i skuteczniejsze metody leczenia.
Demencja to nieuleczalna choroba mózgu, której częstotliwość występowania ma gwałtownie wzrosnąć w wyniku rosnącej średniej wieku. Demencja to stan, w którym przetwarzanie informacji w mózgu jest zaburzone. W podeszłym wieku całkiem normalne jest, że występuje pewne zapominanie, ponieważ ciało eteryczne oddziela się od ciała fizycznego i staje się szersze. Jest to zaleta, ponieważ dzięki temu zwiększa się podatność człowieka na duchową inspirację. Jednak takie zwykłe zapominanie w podeszłym wieku znacznie różni się od demencji.
Obecnie szacuje się, że 1,5 procent wszystkich osób w wieku od 65 do 69 lat cierpi na jakąś formę demencji. Ponad 20 procent osób powyżej 80 roku i 40 procent osób powyżej 90 roku życia choruje na demencję. Według Holenderskiej Fundacji Alzheimera liczba osób cierpiących na tę chorobę w Holandii gwałtownie wzrośnie: z 264 000 w 2014 r. do 426 000 w 2030 r. i do 560 000 w 2050 r.
Pacjenci z demencją stopniowo tracą kontrolę nad swoim życiem i ostatecznie stają się całkowicie zależni od innych. Zdolność abstrakcyjnego myślenia zanika, mówienie staje się trudniejsze, a pamięć znacznie się pogarsza, czasami tak bardzo, że nie rozpoznają oni już nawet swoich bliskich. Dlatego zrozumiałe jest, że wiele osób z demencją i ich rodziny, opiekunowie, wolontariusze i pracownicy służby zdrowia uważają tę chorobę za bezcelową i beznadziejną. Decydenci polityczni inicjują debaty społeczne na temat tzw. „completed life” w celu poszerzania możliwości związanych z eutanazją. Z punktu widzenia Nauki Powszechnej jednak, demencja wciąż może mieć sens. Gdyby eutanazja została zastosowana na zbyt wczesnym etapie, pacjenci zostaliby pozbawieni możliwości przejścia przez procedurę przetwarzania doświadczeń zebranych w ciągu minionego życia i dokonania transformacji po śmierci ciała, lub w najlepszym przypadku byłaby ona znacznie bardziej ograniczona. W kolejnym wcieleniu mogłyby wyłonić się trudności, wynikające z problemów z poprzedniego życia, które nie zostały przetworzone.
Początek demencji można postrzegać jako początek procesu umierania. Świadomość zaczyna wycofywać się z ciała fizycznego i jest mniej zdolna do wyrażania się poprzez nie. Ponieważ kontrola nad myśleniem może zniknąć, emocje, które były głęboko ukryte za życia, mogą być teraz przetwarzane. Jeśli tak się stanie, osoba cierpiąca na demencję może na przykład często wpadać w złość, płakać lub chodzić tam i z powrotem bez celu. Jeśli osoby zaangażowane w opiekę nad takim pacjentem zdadzą sobie sprawę, że jest to sposób przetwarzania emocji, mogą spojrzeć na tę sytuację w inny sposób. W przeciwnym razie stan takiej osoby wydaje się upokarzający i często wymaga dużej cierpliwości ze strony wolontariuszy i pracowników służby zdrowia.
Ludzie, którzy byli ukierunkowani przede wszystkim mentalnie i stali się otępiali, mają teraz możliwość rozwinięcia swojej strony emocjonalnej. Ponieważ ich proces myślenia jest osłabiony, ważniejsze stają się uczucia, a nierównowaga, która pojawia się ich w życiu pomiędzy myśleniem a odczuwaniem, zostaje do pewnego stopnia przywrócona, zanim dana osoba przejdzie przez zasłonę śmierci.
Pisarz Mikhaïl Naimy podkreśla znaczenie opieki nad osobami starszymi w rozdziale 23 „Księgi Mirdada”:
„Okrutnym ciężarem jest starość tak dla ludzi jak i dla zwierząt. A ludzie swoją lekceważącą bezdusznością czynią go podwójnie ciężkim. Nowo narodzone dziecko otaczają największą troską i czułością, lecz steranemu wiekiem człowiekowi prędzej obojętność okażą niż troskę i więcej mają dlań odrazy niż współczucia. Z takąż samą niecierpliwością, z jaką wypatrują aż osesek stanie się mężczyzną, wyczekują aż starca wreszcie grób pochłonie. (…)
O tak, Kompanionowie, gdy starość dopadnie człowieka, jest to czas, aby użyczyć mu swoich uszu
i oczu, ofiarować mu swoje ręce i nogi i objąć jego słabnące siły miłością, tak aby czuł, że w tych ostatnich latach nie mniej drogi jest Życiu, niż był za czasów dzieciństwa swojego i młodości.
Osiem dekad nie jest niczym więcej jak mgnieniem oka w wieczności. Ale człowiek, który posiał
samego siebie w osiem dziesięcioleci, jest czymś znacznie więcej niż mgnieniem oka. Jest pożywieniem dla wszystkich, którzy zbierają żniwo z jego życia. A czyż istnieje życie, z którego żniwo nie byłoby zbierane przez wszystkich? I czyż nawet w tej chwili nie zbieracie żniwa z życia każdego mężczyzny i każdej kobiety, którzy kiedykolwiek stąpali po tej ziemi? Czymże jest wasza mowa, jeśli nie żniwem wypowiedzianych przez nich słów? Czymże są wasze myśli, jeśli nie pokłosiem ich myśli? Czyż wasze ubrania i mieszkania, wasze jedzenie i wasze narzędzia pracy, wasze prawa, tradycje i konwencje nie są ubraniami i mieszkaniami, jedzeniem i narzędziami pracy, prawami, tradycjami i konwencjami tych, którzy byli tu przed wami, a potem odeszli? (…)
Stary człowiek, z którego życia zebraliście żniwo, by zgromadzić je w swoich spichlerzach, z pewnością godzien jest waszej najgorliwszej troski.”