„Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem” albowiem „Nie sądźcie, abyście nie byli
sądzeni”
W naszym kręgu kulturowym powszechnie znane są te słowa wypowiedziane przez biblijnego Jezusa. Przypominamy sobie zwykle o nich, gdy ktoś nas skrytykuje. Czujemy się wtedy potraktowani niesprawiedliwie i cierpimy lub płoniemy „słusznym” gniewem.
Warto się zastanowić, czy my – ziemscy ludzie możemy nie osądzać? Czy mamy taką możliwość, aby wznieść się do ideału postawionego przed nami, a uosobionego w postaci Jezusa, który dostrzegając niegodziwości natury ludzkiej, prosił: „Wybacz im Ojcze, gdyż nie wiedzą, co czynią”.
Niestety! Jest to idea skrojona nie na naszą miarę…
Ludzki mózg rozpoznaje wszystko w opozycji, musi oceniać, klasyfikować, aby poznawać świat i siebie. Logika myślenia opiera się na zasadzie 0:1-wej. Jeśli coś jest „+”, to nie może być jednocześnie „–„ i nie ma nic pośrodku. Poznając, wszystko dzielimy, szufladkujemy, osądzamy. Nie potrafimy i nie możemy inaczej.
„Ten, kto źle myśli o innych, widzi jedynie odbicie zła, które jest w nim samym”.
Dopóki nie zostaniemy uleczeni z naszego zaślepienia, nie rozumiemy, że atakując drugiego, szkodzimy nie tylko innym, ale także sobie. Jeżeli w takiej sytuacji zechcemy i będziemy potrafili skierować wzrok na siebie, będziemy mogli ujrzeć cień ukryty głęboko przed naszą świadomością. Zgodnie z prawem „podobne do podobnego” dostrzegamy w innych właśnie to, czego nie akceptujemy u siebie.
A ponieważ nie chcemy tej niedoskonałości w sobie, toteż nie godzimy się na nią u innych i atakujemy. Napadamy i niszczymy paradoksalnie z umiłowania dobra.
Człowiek, który przejrzy ten mechanizm, ma szansę wyjść poza automatyczny schemat myślenia, który go zniewala, uniemożliwiając zmianę. Taki człowiek może po raz pierwszy skierować spojrzenie na siebie, rozumiejąc, że wpływ mamy tylko na własne postrzeganie świata. Jak byśmy się nie starali, nie zmienimy drugiego człowieka, ponieważ może to zrobić tylko on sam.
Istota, która w konflikcie świadomie ogląda siebie samą, otwiera się na wyzwalające Światło Chrystusa. I tak nadchodzi pomoc, łaska, która ma moc uwalniania nas od naszych słabości, wad i grzechów. Jest to możliwe jedynie wtedy, gdy „Panie Twoja wola, a nie moja się dzieje”.
We wszystkich Szkołach Duchowych nauczało się i naucza, że w zetknięciu z drugim człowiekiem, najlepszą, tzn. najmniej szkodliwą postawą jest neutralność. Na czym miałaby taka neutralność polegać i dlaczego miałaby być najlepszą formą relacji międzyludzkich?
Aby to zjawisko przejrzeć, trzeba ujrzeć życie w formie wymiany energetycznej, jaka zachodzi pomiędzy poszczególnymi organizmami.
Ten, kto osądza drugiego, łączy się z nim energetycznie. I nie ma tu znaczenia, czy pochwala , czy potępia. Za każdym razem przekazuje energię sprawie, w którą się w ten sposób angażuje. I tak, jeśli coś nam się w innych podoba, łączymy się z tym karmicznie oraz wzmacniamy energetycznie. To samo dzieje się w przypadku krytyki. Gdy potępiamy, łączymy się z tym, czego nie chcemy i przekazujemy naszą siłę niechęci lub nienawiści, wzmacniając to, czym pogardzamy. Oto paradoks, który ujawnia, że na tym świecie walka wspomaga jedynie to, czego nie chcemy, jednocześnie utrudniając innym dostrzeżenie zła, które tworzą. Walka powoduje silniejszy opór. Dlatego też od eonów nie udało się agresją niczego zmienić na tym świecie.
Świadomość, która przemienia, z Miłością przyjmuje wszystko bez wyjątku.
Bowiem „Światło Ducha świeci i na złych, i na dobrych”. Tak właśnie wygląda łaska neutralności.
Aby stanąć w neutralności trzeba ”stracić samego siebie”, co oznacza rozwiązanie wszelkich powiązań z naszym światem i tych dobrych, i tych złych.
Niewielu z ludzi jest gotowych do takiego przebudzenia, dlatego też świat nasz jest światem konfliktów i śmierci, a nie Życia i Jedności.
Jezus, jak wielu innych mędrców, uświadamiał, że może być inaczej. Przypominał to, co w głębi naszych serc wiemy od zawsze, że istnieje Świat Jedności, w którym nie trzeba sądzić, by rozpoznać drugą istotę, gdyż możemy dzięki Światłu Miłości poznawać bezpośrednio, wewnętrznie oraz zawsze prawdziwie, bez żadnej wątpliwości. Bowiem prawdziwie widzimy jedynie oczyszczonym sercem. A uwolnieniem z więzów karmicznych dla nas i naszych bliźnich jest wybaczenie. Wybaczenie, czyli zgoda na niedoskonałość naszą, innych oraz przyznanie z pokorą, że aby sądzić innych, nie można nosić „belki we własnym oku”. Do tego ma prawo jedynie Stwórca, gdyż On Jest samym Życiem i Miłością. A tu niestety „nie ma ani jednego dobrego”.
Zbawiciel nie ukrywał faktu, że w obecnym, naszym stanie nie mamy dostępu do Świata Ducha, jednocześnie upewniał, że powrót jest możliwy. Na początek starczy tylko zrozumieć, że musimy się zmienić. Zmienić fundamentalnie, tak abyśmy nie musieli więcej sądzić i tworzyć w ten sposób długu karmicznego. Długu, który musi zostać spłacony, abyśmy, wolni od powiązań z tym polem życia, mogli powrócić tam, skąd pochodzimy.