Szyszynka, cudowny organ, w którym oczyszczona dusza odtwarza połączenie z polem Ducha. Artystyczne przedstawienie umiejscowienia w mózgu organu, który odgrywa także kluczową rolę w systemie wydzielania wewnętrznego. Science Photo Library
Oczy są oknem duszy.
Gdy w czasie prenatalnego rozwoju człowieka niektóre komórki mózgu stają się ciekawe świata zewnętrznego, powstają dwa małe wybrzuszenia, które rosną w stronę skóry, jakby były przyzywane przez światło z zewnątrz. Następnie skóra się wybrzusza i pomaga w rozwoju oka, tworząc soczewki. Oko rośnie w przeciwieństwie do innych organów zmysłu od wewnątrz na zewnątrz.
To wbrew wszelkim regułom tworzenia organów zmysłowych, żeby mózg sam dawał impulsy, z których powstaje narząd zmysłów. W pobliżu oczu mózg nie posiada okrycia, ochraniającej czaszki, pozostaje otwarty na świat zewnętrzny poprzez siatkówkę. Dzięki temu specjalne fotoczułe włókna nerwowe pokrywają tył oka. Siatkówka przyjmuje światło i transformuje je w impulsy elektryczne, które nerw wzrokowy przesyła do mózgu. Za pomocą dołka środkowego (macula lutea), małego zagłębienia w siatkówce o wysokiej koncentracji komórek siatkówki wrażliwych na kolor (czopki), możemy wyraźnie postrzegać najdrobniejsze szczegóły. Tęczówka zaś decyduje o kolorze oczu: brązowym, niebieskim lub zielonym.
Teoria kolorów Goethego wyjaśnia niezwykłe zjawisko, polegające na tym, że kolory powstają poprzez siłę swoich biegunowych przeciwieństw. Malarze, Joseph Mallord, William Turner, angielscy prerafaelici z około 1850 roku, oraz artyści holenderscy „de Ploeg” tworzący pomiędzy 1920 – 1940, intensywnie wykorzystywali tę teorię, od kiedy Goethe rozwinął ją około 1810 roku, a jako punkt wyjścia przyjął swoje własne postrzeganie. I dziś można samodzielnie powtórzyć wiele z jego eksperymentów, których podstawę stanowi kontrast pomiędzy białym i czarnym oraz ciemnym i jasnym. Gdy patrzymy, na linię rozgraniczającą biały i czarny, przez nośnik załamujący światło, jak na przykład dym, matowe szkło czy pryzmat, możemy dostrzec niebieski odcień na czarnym tle i żółty na białym. Intensyfikacja tych dwóch kolorów podstawowych powoduje, że stają się one bardziej czerwone. Żółty zamienia się w pomarańczowy aż do czerwonego, niebieski staje się granatowy aż do fioletu. Jeśli nałoży się te dwa kolory na końcach jasnym i „mocnym”, pojawiają się zielony i kolor fuksji.
Barwy podstawowe dopełniają się. Goethe odkrył, eksperymentując, że kiedy zamyka się oczy po uprzednim patrzeniu na pomarańczową powierzchnię, widzi się niebieski, po zielonej powierzchni – czerwony, zaś po żółtej – fioletowy i odwrotnie. Wykorzystując koło kolorów można osiągnąć różne konfiguracje. Charakterystyczne zestawienia stanowią kolory, które się nie dopełniają i nie stykają na kręgu kolorów. Barwami harmonizującymi są wszystkie w swoich czystych wersjach. Można by jeszcze dużo powiedzieć na ten temat, a i sami możemy wiele zaobserwować. Na przykład słońce znajdujące się wysoko na niebie, ma przecież inny kolor, niż zachodzące. Niebo nad tęczą zawsze wygląda na ciemniejsze niż poniżej tęczy. Wiemy, że oprócz widzialnych promieniowań istnieją także niewidzialne na przykład: ultrafioletowe światło słoneczne, promieniowanie X oraz gamma. Gdy długość fali światła skraca się, jego promieniowanie staje się bardziej niebezpieczne dla ludzi. Choć pozostaje niewidoczne dla ludzkiego oka, jednak nadal oddziałuje. To samo dotyczy magnetyzmu i elektryczności. Komentując swoją teorię, Goethe stwierdził, że „czyny i cierpienie pochodzą ze światła.”
To słynne stwierdzenie w podtekście odnosi się do walki pomiędzy ciemnością i światłem. Czyżby to światło starało wydostać się z ciemności? Ale przecież światło zna tylko jeden kierunek działania: promieniowanie, dawanie, rozjaśnianie rzeczy. A może dotyczy to raczej ciemności, która używa wszelkich sposobów, by oprzeć się światłu: zakryć je, zająć jego miejsce, sprawić, by stało się cięższe. Powróćmy do biologii oka. Wiemy, że kolor nie ma znaczenia dla jakości widzenia. W najlepszym wypadku jest wyrazem czegoś, co rozwinęło się z walki ciemności ze światłem, podobnie jak roślina rosnąca w kierunku światła i przybierająca kolor. Twarz także otrzymuje „kolor” dzięki zabarwieniu oczu. Ten fakt również stanowi piękną ilustrację idei. Nie tylko odnosimy się do zjawiska postrzegania oczyma jako siły widzenia, ale również dostrzegamy rolę, jaką odgrywa ono dla wyglądu twarzy. Dlaczego na przykład nie mówimy, że ktoś ma ciekawy słuch, ale raczej że ma ciekawą twarz. Czy może to być spowodowane tym, że oczy są tak widoczne? Mówi się o pełnych wyrazu oczach. Ale także o tym, że „oczy są zwierciadłem duszy.” Dzieje się tak, ponieważ dusza wyraża się poprzez twarz a dokładnie poprzez oczy.
OD SŁYSZENIA DO WIDZENIA
A jednak łączy się z tym zagadnieniem, także dziwne stwierdzenie. W tygodniku holenderskim Groene Amsterdammer z 10 stycznia 1996 roku, M. Cobussem napisał o terrorze oczu. Wygląda na to, że słyszenie znacznie ustępuje widzeniu. Wyższość oczu przejawia się w wielu zjawiskach związanych z muzyką: na przykład operze, musicalu, koncertach muzyki pop oraz wideoklipach. Wiek temu muzyki słuchało się zmysłem słuchu, dzisiaj słuchanie muzyki raczej tylko towarzyszy oglądaniu. W przeciwieństwie do tego, co można by sądzić, nie jest to zjawisko nowe. Siła oddziaływania obrazu zaczęła rosnąć od XVII wieku, wraz z rozwojem nauk racjonalnych. Percepcja zawsze prowadzi do wiedzy, a wiedza to potęga. Od dawna dla ułatwienia sprawy dźwięk, smak i zapach pomijano ze względu na niejednoznaczność i zmienność wrażeń, pochodzących od tych organów zmysłów. Nie uznaje się ich za godne zaufania w ogólnie akceptowanych analizach. A co w związku z tym począć z iluzjami optycznymi? Kilka prostych przykładów pokazuje nam, jak na pierwszy rzut oka widzimy coś, a po chwili namysłu, jeśli tylko uczynimy wysiłek i otworzymy się na to, dostrzegamy coś więcej. Działanie organu zmysłu wzroku sprawia, że widzimy to, co chcemy zobaczyć i wierzymy w to, co zobaczymy. Ludzka psychika chce coś zobaczyć, mózg chce coś zaobserwować. Oba biorą w posiadanie ten cudowny zmysł i określają to, co oko zauważa, co na przykład oferuje telewizja, film, czy co sugerują reklamy. Nie dostrzegamy prawdy, ale fantazję. Nie widzimy więc więcej, niż jesteśmy w stanie zobaczyć, czy przyznajemy, że zobaczyliśmy. W tym kontekście okazuje się, iż mimo posiadania oczu, nasze możliwości prawdziwego poznania rzeczywistości wyglądają wyjątkowo nędznie. Ale z innej perspektywy rzeczy mają się inaczej.
Powiedzieliśmy wcześniej, że oczy są zwierciadłem duszy, że obrazują nasze uduchowienie. Któż nie pamiętałby rozpromienionych oczu, które ujrzał kiedyś u kogoś innego? Tak dzieje się w momentach, gdy coś naprawdę nas dotyka i porusza. Chwile miłości, zrozumienia, szacunku narodzone podczas spotkania, które staje się niezapomniane. Z perspektywy czasu widzimy, że zaszła w nas jakaś zmiana, z czego na początku nie zdawaliśmy sobie sprawy. Coś „większego” dotknęło nas. W rozdziale 12 Tao Te King, 2600-letniej książki chińskiego filozofa Lao Tse, czytamy:
Pięć barw oślepia oko, pięć dźwięków ogłusza ucho, pięć smaków psuje smak. Szalony galop i pogoń wiodą ludzkie serce na manowce. Trudne do pozyskania dobra popychają człowieka do zgubnych czynów. Dlatego mędrzec czyni użytek ze swej wewnętrznej istoty, a nie ze swych oczu. Odrzuca on wszystko, co przychodzi z zewnątrz i pragnie tego, co jest wewnątrz.
Jan van Rijckenborgh i Catharose de Petri w swoim komentarzu do Tao Te King uświadamiają, że zdolności osobowości zostały poważnie ograniczone w wyniku powyżej omówionych uwarunkowań. Założenie, że człowiek naprawdę widzi to, co dostrzega, uległo zakwestionowaniu. Nacisk na to, co wizualne w naszym świecie zewnętrznym oznacza, że już nie dostrzegamy tego, co naprawdę ma znaczenie, a co ukrywa się wewnątrz. Duszę można rozpoznać po życiowym świetle, którym emanuje. Czy oko jest skierowane na zewnątrz, czy do wewnątrz, stan naszej duszy da się zauważyć, a więc także poziom, na którym żyjemy. O tym wszystkim zaświadcza właśnie oko. Każdy stan emocjonalny, stan umysłu czy stan duszy można odczytać z oczu.Obecny pogląd, że światło wywoływane jest wibracjami eteru, które następnie padają na siatkówkę i przekazywane są przez nerw wzrokowy (nervus opticus) do mózgu, gdzie rodzi się wrażenie „światła”, w najlepszym wypadku bierze pod uwagę tylko biologiczny aspekt wzroku.
SZYSZYNKA JAKO INSTRUMENT POSTRZEGANIA
Gdy ukierunkowanie poszukującego pogłębia się i w wyniku tego wewnętrzne wskazówki stają się pewniejsze i potężniejsze, coraz mniej wydarzeń z życia zewnętrznego będzie determinowało sposób jego życia. Osiągnięty zostaje czysty i neutralny stan, który pozostaje mimo tego żywy i czujny. Szyszynka odgrywa w tym procesie kluczową rolę. Dawno temu w czasie swego rozwoju człowiek miał jedno oko, a właśnie szyszynka pracowała jako narząd postrzegania. Oczy, jakie znamy dziś, pojawiły się później. Z powodu ludzkiej inwolucji, szyszynka stopniowo straciła swoje pierwotne znaczenie i stopniowo zmniejszyła się. Jednak nadal odgrywa bardzo ważną rolę w funkcjonowaniu rytmu snu i czuwania. Światło, które pada na siatkówkę, odnajduje drogę do tak zwanego zegara wewnętrznego. Poziom wpadającego światła reguluje produkcję hormonu melatoniny w szyszynce i stymuluje powstawanie innych hormonów, które utrzymują nas w stanie czuwania. W wypadku braku energii słonecznej produkowana jest tylko melatonina i dlatego stajemy się śpiący.
Narządy zmysłu i zdolność myślenia są ścieżkami dla energii, które pracują poprzez różne centra czyli czakry, z których najważniejszą funkcję pełni ta połączona z szyszynką. W literaturze ezoterycznej szyszynkę nazywa się również trzecim okiem, ponieważ ma bezpośrednie połączenie z naszymi oczyma, a także wskazuje na rezultaty ścieżki, którą kroczy poszukujący.
Bóg jest Światłem. Bóg jest Miłością. Poszukiwanie uczy nas rozpoznawać Boga w wewnętrznych aspektach rzeczy i wewnątrz nas samych. A zmysły i świat zewnętrzny w takiej sytuacji już dłużej nie odgrywają decydującej roli, ponieważ człowiek „wypełnia przestrzeń wokół siebie siłami światła”. Jan van Rijckenborgh w książce Nie ma pustej przestrzeni napisał:
Dla swojego prawdziwego zadania oko jest więc ślepe, nieczynne. W takim stanie człowiek traktuje świat i ludzkość wyłącznie ze stanowiska swej natury pożądań i podporządkowanego jej myślenia mózgowego. Dlatego też działanie oczu jest całkowicie ześrodkowane na „ja” i utwierdzające „ja”. Każde wasze spojrzenie kierowane jest pożądaniem: co mnie zadowoli? Co może służyć memu „ja” za pożywkę? Co posłuży mi do szczęścia? Naszymi oczami, według stanu naszego bytu, odpowiadającego naszemu naturalnemu magnetycznemu stanowi, przyciągamy to, co zewnętrzne i samoutwierdzające. Dopiero wtedy, gdy dokonamy wielkiej przemiany stanu naszej duszy, w efekcie skupienia się na nas samych i wewnętrznej istocie, miłość będzie mogła promieniować z naszych oczu. Jakże stosowny wydaje się trzeci wers 12 rozdziału Tao Te King: „Dlatego mędrzec prowadzony jest przez istotę wewnętrzną, a nie przez oczy.”
Źródła:
1 Johann Wolfgang von Goethe, Farbenlehre, 1808.
2 Albert Soesman, De twaalf zintuigen.
3 Jan van Rijckenborgh, Catharose de Petri, De Chinese Gnosis, Rozekruis Pers, Haarlem, Holland, 1996.
4 John van Mater jr, The Third Eye and Human Evolution. Sunrise, vol. 52, February/March 2003, Theosophical University Press.
5 Jan van Rijckenborgh, Nie ma pustej przestrzeni, Rozekruis Pers, Wrocław, 1995
Pentagram numer 80 (3/2010)
Temat numeru: Człowiek świątynią Ducha