Wewnętrzne znaczenie Świąt Bożego Narodzenia

Jako że rok zmierza ku końcowi, zbliżamy się do tego bardzo szczególnego momentu w roku, jakim jest Boże Narodzenie.
Świętowanie Bożego Narodzenia jest w ogólności związane z narodzinami Chrystusa 2000 lat temu, jednak w rzeczywistości było obchodzone od niepamiętnych czasów jako święto przesilenia zimowego.

Stosunek człowieka do tego wydarzenia może być dwojakiego rodzaju. Z jednej strony mamy tych, którzy czują się zadowoleni i uwolnieni myśląc, że 2000 lat temu na ziemi pojawił się ktoś, kto wziął na siebie grzechy świata aż do końca czasu. Jest całkiem zrozumiałe, że dla tych ludzi jest to powodem do radości i że czasami mogą wyrażać to dość entuzjastycznie.

Z drugiej strony są również tacy, którzy nie wykazują widocznego związku z religią, a którzy, jako istoty naturalne, świadomie lub nie, reagują na przesilenie zimowe. Unaocznia im ono przejście w naturze od ciemności do światła, i odpowiadając na nie idą śladami przodków z bardzo zamierzchłych czasów.

I to właśnie wtedy, kiedy Słońce osiąga koniec swego obniżającego się biegu i rozpoczyna fazę wznoszenia się, człowiek świętuje to ważne wydarzenie. Czynił tak od zawsze i zawsze w ten sam sposób: zanurzając się w radości życia, w radości światła, które staje się coraz intensywniejsze w ciągu dnia.

Ortodoksyjne chrześcijaństwo cały czas żyje oczarowane tradycją: dziewica-matka pokazuje swe dziecko światu.
Prawdą jest, że w momencie przesilenia zimowego ludzkość zmierza do nowego okresu. Słońce powstaje ze swego zimowego grobu i z każdym dniem wzmacnia swe światło. Umniejszanie tego wspaniałego wydarzenia do poziomu prostej legendy: ”narodzin w stajence”, i spoglądanie na nie jako na sympatyczną historię jest naprawdę uproszczeniem, ponieważ w rzeczywistości jest to powszechny mit o narodzinach Słońca.

Ci, którzy naiwnie świętują Boże Narodzenie w ten sposób, paraliżują swój duchowy rozwój „na ścieżce do gwiazd”, ten jarzący się ślad na firmamencie kosmosu i mikrokosmosu. Ludzki rozum może pojąć tylko zewnętrzne, widzialne zjawiska; nie może zaakceptować tego, co wydaje się niewiarygodne.

Nasza planeta, ziemia, znajduje się pod silnym wpływem impulsów słonecznych i jest podtrzymywana przez letnie i zimowe przesilenia. Impulsy słoneczne są duchowymi emanacjami, są podobne do duchowych iskier światła, które przenikają Ziemię i od nowa ją użyźniają, tak aż pewnego dnia, razem z człowiekiem, będzie mogła ona zareagować na okres słoneczny i tworzyć zgodnie z jego prawami.

Podczas pochodu przez znak zodiaku na każdy okres rozwoju ludzkości wpływa odpowiadający mu impuls słoneczny. Ten nosiciel światła przynosi planecie i ludzkości wystarczająco dużo światła do życia w tej szczególnej fazie.

Stary Testament mówi o kapłanach takich jak Adam, Enoch i Melchizedech. Poznajemy również Ramę, Krisznę, Buddę. Lao Tse, Hermesa Trismegistosa i wielu innych, jako nosicieli światła okresu przedchrześcijańskiego. W każdym okresie, w którym ludzkość wznosi się do wysokiego rozwoju świadomości, otrzymuje „posłańca Słońca”.

Wszyscy ci synowie Słońca są zawsze zrodzeni z dziewicy, z Marii (łac. mare: morze), a zatem z nieskończonego rozszerzania się czystego pierwotnego eteru, pierwotnej substancji.

Odnajdujemy “abstrakcyjny” aspekt pierwotnej substancji w eterycznych wibracjach, otaczających naszą planetę, wibracjach, które są tak samo obecne w człowieku, którego życie jest czyste, tzn. w człowieku, który stał się świadomy swego duchowego zadania.

Konkretny aspekt tej pierwotnej substancji można odnaleźć w Słońcu, źródle światła naszego widzialnego świata.

Duchowe Słońce, niekiedy zwane Wulkanem, płonie i tworzy z wnętrza naszej planety. Zmartwychwstanie Słońca pod koniec roku, moment, w którym duchowe słońce – jadro pierwotnej substancji – jednoczy się z radiacjami otaczającymi planetę, dotyczy narodzin syna Słońca.
Z symbolicznego punktu widzenia, w czasie Bożego Narodzenia Słońce ofiarowuje się światu i ludzkości za każdym razem od nowa, aby mogli narodzić się do nowego życia. Dla człowieka, przejście od jednego roku do następnego ma tylko symboliczne znaczenie:

nadchodzący nowy początek, gdzie impuls słoneczny, światło, staje się coraz silniejsze. Jest to retrospektywne spojrzenie na okres, w którym to światło słoneczne nie zostało wykorzystane. Melancholia, która tak często zaciemnia tzw. „obchody końca roku” jest konsekwencją głosu ludzkiego sumienia, który wie lub czuje to, że nie wypełnił stawianych wymagań. Stracił swój czas, roztrwonił światło, pozwolił umknąć możliwościom bez wykorzystania ich. Jest to powód, dlaczego zwraca się pełen nadziei w stronę Nowego Roku, w którym duchowe lub kosmiczne słońce zaofiaruje nową możliwość.

Przesilenie zimowe, pomimo widoku słońca wznoszącego się nad horyzontem, należy jeszcze do okresu, w którym przyroda jest zanurzona w letargu, śnie, który poprzedza manifestację. Muszą upłynąć długie miesiące, zanim bardziej bezpośrednio zauważalne aspekty promieniowania Gwiazdy Życia umożliwią widzialne objawienie i otwarcie się tego, co stopniowo formowało się w łonie ziemi.

Powoli, potrzebne siły eteryczne kumulują się i Matka Ziemia, w stanie pełnej zdolności przyjmowania, przygotowuje środowisko, w którym ziarno będzie pochłaniać wszystkie elementy potrzebne do jego wzrostu.

Wiemy, że człowiek żyje nie tylko z niższego i widzialnego aspektu aktywności słonecznej, jak inne zwierzęta, ale uczestniczy również w zasadniczym, duchowym aspekcie boskiego słońca. Chociaż jesteśmy związani z tym światem poprzez cielesną osobowość powstałą z nasienia niższej natury i podlegamy procesowi narodzin i śmierci, tym niemniej istnieje inna zasada życia, ziarno siewne Jezusa, nasienie gorczycy, które czekało od niepamiętnych czasów, aby zakiełkować w wyniku dotknięcia promieni słonecznej zasady, z której pochodzi. I teraz możemy lepiej zrozumieć, co opisuje i implikuje wschód gnostycznego słońca. Przez tak długi okres czasu falowaliśmy w fałszywym świetle dialektycznej przemiany świata niższego słońca, i wyrośliśmy na pasożytniczą i bezużyteczną narośl w ogrodzie Pana.

Prawdziwy sens Bożego Narodzenia, sens przesilenia zimowego, można odnaleźć w konieczności zaakceptowania umniejszania ego i jego wytworów, zaakceptowania wejścia w ciszę, w pokój z Betlejem, który osłabia wpływ dialektycznego słońca na nasz mikrokosmos.
Zaakceptowania faktu, że wszystko, co stworzyliśmy, co odrzuca impulsy boskiego słońca, będzie całkowicie zlikwidowane. Pamiętajmy o hermetycznym powiedzeniu:

”sen ciała jest światłością duszy”.

Tylko w takim pokoju, w takim śnie, siły nowego stanu życia, etery odnowienia, będą w stanie wpłynąć do mikrokosmosu, skoncentrować się, umożliwić róży otwarcie płatków, i pozwolić nowemu człowiekowi narodzić się w wiecznej chwale boskiego słońca.

Natura została stworzona ze względu na “ścieżkę powrotu”, którą ma kroczyć dusza. Dopóki dusza nie uwolni się od praw tej natury, musi tym prawom podlegać. Człowiek, który polega tylko na swym ubogim rozumie i pamięci, którego wizja odnosi się do najbliższego roku mówi: „tego roku zrealizuję swoje noworoczne decyzje”. Takie myśli zadowalają go. Zapomina, że lata jego śmiertelnego życia są niczym; znikają w okresach kosmicznych danych jego planecie, jego Matce Ziemi. Właśnie z tej ziemi, z tej gleby ma się narodzić świetliste słońce.

Aż do samego końca planeta wykorzystuje wszystkie możliwości dane jej przez okresy kosmiczne. Ciągle od nowa Chrystus użyźnia materię; przelewa swą własną krew za ludzkość, jego własny eter życiowy jednoczy się z materią, jest w nią wlewany i ta planeta wraz z jej kosmosem stawiana jest przed nowym początkiem. Ten początek charakteryzuje się impulsami światła, które rozprzestrzeniają się w świecie.

W rzeczywistości, te impulsy światła pochodzą od samej ludzkości. Są wezwaniem tych, którzy transfigurowali, którzy rozesłali posłanie do czterech krańców ziemi. Proroctwo oznajmia: Chrystus powróci! Teraz już więcej nie słychać „zbawiciel powróci na ziemię”. Teraz mówi się „Pojawi się w obłokach”.

To właśnie charakteryzuje Erę Wodnika. W tym okresie posłaniec, syn Słońca, nie będzie już wcale „podobny do ludzi”, ale pojawi się w wibracjach eterycznych, ponieważ impuls Chrystusowy Ery Wodnika wykorzysta substancję sfer eterycznych i ludzkość zostanie poprowadzona do patrzenia „w górę”. Powrót Chrystusa przeżyją zasadniczo tylko ci, którzy nie walczą z materią, którzy nie walczą o posiadanie go.

Drodzy Przyjaciele, walka dla przezwyciężenia materii lub przeciwko niej jest iluzją, jest to nierzeczywistość, gra cieni. Tylko inteligentne przygotowanie i skrupulatny rozwój może pozwolić człowiekowi spotkać tego, który był, który jest i który nadejdzie. A ponieważ przyciąganie podobnego przez podobne jest niezmiennym prawem, od którego nie ma możliwości odstąpienia, człowiek musi wibrować zgodnie z siłą Chrystusa, która zamanifestuje się w erze Wodnika. Wtedy ludzkość wkroczy w nową erę.

Będzie to czas, w którym ziemskie wartości będą osłabione, z powodu końca materii. Koniec mocy materii został zapowiedziany i niezłomnie postępuje. Świat minionych czasów, który znajduje ukoronowanie w naszej epoce Wodnika wkrótce utraci swą wartość dla ludzkości. Ludzkość wkroczy do nowego świata, świata pozbawionego formy. To przejście do innego świata będzie wymagało stuleci, stuleci adaptacji do planu Boga, który widziany z perspektywy kosmicznej, reprezentuje tylko krótki okres. W końcowym okresie ery Wodnika i początku następnego okresu, Koziorożca, ludzkość otrzyma możliwość zaadaptowania się do nowych warunków i wymogów innego życia, innych norm duchowych.

Jednakże ci, którzy nie pozwolili na wzrost ziarna odnowy, samej esencji odnowy w nich samych, otrzymają nową szansę dopiero na początku nowego dnia kosmicznego. W rzeczywistości, jedyną ścieżką, metodą zmniejszania „ja” i jego ofiary, jego poddania się synowi Słońca w nas, można kroczyć wtedy, kiedy nadejdzie czas odtworzenia materialności.

Materia zmierza do swego własnego rozpadu: jej dni są policzone, jej własne aspekty i symbole umrą wraz z nią. Tylko duch będzie mówił, zgodnie ze swymi sposobami i możliwościami, ale materia nie zrozumie Ducha. Duch, który będzie przemawiał w przyszłych wiekach zwróci się do podobnych sobie, to znaczy, do tych, którzy są podatni na Ducha. Jeśli w tych dniach chciałbyś zastanowić się nad minionymi godzinami i dniami, nie zapomnij mieć na uwadze, że zbliżający się do końca rok również przybliża koniec panowania materii. I każdy, kto nie uchwyci w sobie zaofiarowanej mu odnawiającej energii życiowej, każdy, kto nie uchwyci słonecznej siły jako prawdziwego skarbu, będzie miał na to jeszcze mniej czasu pod koniec przyszłego roku.

Odnawiający impuls Bożego Narodzenia dotyka każdego i to święto można rozpatrywać jako największą możliwość ofiarowaną człowiekowi. Ta pora roku rzeczywiście sprzyja medytacji i refleksjom, o które tak trudno w naszej epoce, gdyż duch komercji zwodzi nasze zainteresowania, zwracając je od wnętrza na zewnątrz.

Pomimo tego wszystkiego, Boże Narodzenie utrzymuje szczególną jakość. Co takiego daje tę specjalną jakość? Siła Słońca jest w swym najniższym punkcie; przyroda jest jak martwa; niektóre zwierzęta zapadają w sen zimowy, roślinność zatrzymała wzrost. Siły życiowe przyrody wycofały się i ziemia oczekuje powrotu światła, które przywróci jej siłę I życie. Czy zatem to nie w czasie widocznej ciszy i śmierci natury duchowe siły przejawiają się intensywniej?

Niektórych ludzi pobudzają do medytacyjnej koncentracji, innych do niespokojnej, wylewnej radości, która zagłusza wewnętrzny głos. Niektórzy ludzie biorą udział w modlitwach; słuchają niekończących się kazań bożonarodzeniowych. Wylew sentymentalizmu zajmuje miejsce rzeczywistego pragnienia w ich sercach aby znaleźć Syna Światła i, wraz z niezliczonymi iluzjami i fałszywymi nadziejami, blokuje ścieżkę, która do Niego prowadzi.

Historia narodzin Jezusa w Betlejem jest alegorią narodzin Boskiego Światła w kandydacie na Ścieżce, ścieżce, która prowadzi do ponownych narodzin, jak przedstawiono to w Ewangeliach.

Wtedy jednak odnajdujemy wejście na tę ścieżkę zablokowane przez gigantyczną strukturę iluzji i mistycznych miraży, celowo sfabrykowanych dla zmylenia poszukiwacza Światła świata, aby go zgubić i zapobiec jego „naśladowaniu Chrystusa”. Nieboski ogień płonął przez eony w sercu świata! To, czym się staliśmy zawdzięczamy temu ogniowi! I podsycamy ten nieboski i nieczysty ogień żyjąc z niego, oczekując od niego wszystkiego. To właśnie z powodu tego, że żyjemy z nieboskiego ognia, nasza ziemia stała się anomalią, niedoskonałością w boskim planie stworzenia i jeśli nic nie zostanie uczynione dla jej
uratowania, ulegnie samozniszczeniu.

Ale „Bóg nie porzuca dzieła swoich rąk”. Przez Chrystusa pochwycił serce świata. Duch Chrystusa zjednoczył się z naszym upadłym światem, przedostał się do jego serca, rozżarzonego jądra naszej planety i atakuje nieboski ogień, aby przywrócić światu jego światło. To Światło Chrystusa, które pochwyciło serce świata, przemieni je. Jak długo człowiek żyje z nieboskiego ognia duszy a nie ze Światła Chrystusa, ten nieboski ogień będzie płonął i nowe niebo-ziemia, nasze prawdziwe pole życia nie będą mogły zostać osiągnięte, ponieważ żyjąc z nieboskiego ognia odżywiamy go. Świat ulegnie zmianie i wkroczy do nowego nieba-ziemi tylko wtedy, kiedy Światło Chrystusa będzie mogło narodzić się w sercu każdego człowieka, to znaczy w centrum naszego mikrokosmosu.

Wiemy, często o tym mówiąc, że objawienie człowieka to kulisty system magnetyczny; wiemy, że ten mikrokosmos został przysłonięty, zaćmiony i zdegenerowany na skutek upadku. Możliwość odrodzenia tego mikrokosmicznego układu zawiera się w zasadzie jądrowej, która istnieje w centrum samego mikrokosmosu i anatomicznie koresponduje ze szczytem prawej komory serca.

Tę zasadę, tę ostatnia pozostałość pierwotnego człowieka nazywamy pączkiem róży w sercu lub atomem iskry ducha. Proces regeneracji jest możliwy tylko wtedy, kiedy uśpione siły zamknięte w róży są ponownie przebudzone przez Światło Chrystusa i w ten sposób uwolnione mogą rozpocząć swoją odnawiającą pracę w naszej istocie.

To, co jest godne ubolewania to fakt, że jest zbyt wielu ludzi, których przekonano, iż świat został już zbawiony a ludzie już wyzwoleni dzięki narodzinom Chrystusa 2000 lat temu. Szkoła Złotego Różokrzyża nigdy nie zaprzestanie mówić i powtarzać z naciskiem, że jest to błąd, błąd, który już spowodował katastrofalne konsekwencje dla ludzkości.

Dopóki każde ludzkie serce nie jest poruszane przez Światło Chrystusa, dopóki to światło nie oświeca ludzkiego serca, nieboski ogień nie przestanie płonąć i świat oraz ludzkość pozostaną ofiarami swego własnego przekleństwa. Tylko wtedy, kiedy przyjmiemy Chrystusa będąc tego w pełni świadomi, możemy, poprzez niego, znów stać się synami Boga.

Coroczne obchody Bożego Narodzenia nie maja żadnego uwalniającego znaczenia. I co ważniejsze, zostały tak wynaturzone, że wspierają utrzymanie „boga natury” nieboskiego ognia. Wielki śląski mistyk, Angelus Silesius, wyraża to w sposób następujący:

„Choćby Chrystus tysiąc razy narodził się w betlejemskim żłobie, biada ci, jeśli się nie narodzi w tobie”.

Jako prawdziwie poszukujący, z tego festynu narodzin Boskiego światła musimy uczynić wspaniałe wydarzenie doprowadzające do mikrokosmicznego odrodzenia duszy. Tylko wtedy, kiedy to wydarzenie staje się rzeczywistością, będzie można mówić o prawdziwym obchodzeniu Bożego Narodzenia, i te obchody mają miejsce tylko raz.

A teraz nieodzowne staje się zasadnicze pytanie: „Jak Światło Chrystusa może narodzić się w nas? W których jakich, ludziach to odrodzenie może mieć miejsce?

Odpowiadamy od razu, że Światło Chrystusa nie może narodzić się w tych, którzy w pełni akceptują życie takim, jakie otrzymali z nieboskiego ognia, w tych, którzy szukają spełnienia w tym życiu, którzy są z niego zadowoleni, a nawet szczęśliwi.

Światło Chrystusa może narodzić się tylko w takim typie człowieka, który nie jest usatysfakcjonowany codziennym życiem i dla którego w zasadzie życie stało się pustynią. Cały czas postrzega siebie jako zobowiązanego do organizowania i dbania o swoją egzystencję, ale nie może znaleźć w tym sensu. Jej owoce smakują gorzko i nie mogą go usatysfakcjonować. Rozumie, że nie może się z tego wycofać, ale intuicyjnie czuje, że życie musi mieć inny cel i poszukuje go całą swoją istotą. To uczucie, ta intuicja, na skutek aktywności róży serca wyzwala w nim do tej pory nieznane uczucia i myśli. Niepokoją go one i czuje się obco na ziemi. To jest promień światła dający mu wgląd, że musi istnieć inne, wyższe życie, bardziej wartościowe, które go przyzywa.

Poprzez chwilowe sparaliżowanie woli, rozsądek rozpoznaje swą niemożność zrozumienia tego, co pochodzi od Boga. W ten sposób zwiastun Jan rodzi się w nas! Jan, ten, który obwieszcza nadejście Pana, który prostuje jego ścieżki w swej własnej istocie; innymi słowy: Jan, który przygotowuje naszą istotę na narodziny Światła. To wywołuje w nas narodziny nowego pragnienia, pragnienia, którego nieboski ogień nie może spełnić i na który nie może odpowiedzieć. I nagle to nieprzemijające Światło jest tutaj. Wkracza do serca i odpowiada na to pragnienie.

Legendy, jak zapewne wiecie, są opowieściami symbolicznymi. Tak też rozumiemy te o Bożym Narodzeniu, o narodzinach Światła. Kiedy Józef i Maria przybywają do Betlejem i Jezus ma się narodzić, nie ma dla nich miejsca w gospodzie, tzn. w ziemskiej istocie człowieka. Stąd też Jezus rodzi się w ciemnej grocie, używanej jako stajnia: w naszym własnym sercu. Jest to nędzne i jedyne schronienie, jakie możemy ofiarować Chrystusowi. Świadkami tych świętych narodzin są wół i osioł, nasza wyciszona wola i rozsądek, ograniczone i bezsilne.

Dzięki narodzinom Światła w naszym własnym sercu, jądrowa zasada, która w nim istnieje jest przebudzona w całkowicie nowym mikrokosmicznym niebie-ziemi. Gwiazda Betlejemska świeci nad jaskinią narodzin. Rozgrzewające ciepło i niezmierny spokój wylane są nad tym, w kim to święte wydarzenie jest obchodzone; jest tak, jak gdyby śpiewał chór aniołów: „pokój na ziemi, słodycz, dobrobyt, błogosławieństwo!”.

Wszystkie siły Dobra są szczęśliwe, że Światło narodziło się w człowieku. Spotykają się, aby obchodzić to radosne wydarzenie. Pasterze i trzej mędrcy ze Wschodu przybywają, aby złożyć hołd nowonarodzonemu. Człowiek, w którym te narodziny mają miejsce, uświadamia sobie, że dla niego lub dla niej zaczyna się nowe życie. Brzask nowego dnia świeci nad horyzontem i, w tym punkcie nowego początku, trzy aspekty ludzkiej osobowości przybywają do Betlejem, aby zaoferować Światłu złoto otwartego serca pełnego wiary, kadzidło wiary, która utrzymuje nas przy życiu, oraz mirrę kielicha cierpienia oczyszczającej miłości.

W ten właśnie sposób radość może w nas zawsze panować i zawsze jesteśmy gotowi ofiarować całą naszą istotę nowemu Światłu. Dlatego też składamy dowód u stóp naszego Pana Zbawiciela.

Równocześnie też inna postać jest równie zainteresowana narodzinami Światła: Herod! Trzej królowie poinformowali króla tego kraju – nasze ego, stróża nieboskiego ognia – o pojawieniu się nowej gwiazdy, która świeci nad grotą narodzin. Herod, świadomy niebezpieczeństwa, że jego panowanie jest teraz zagrożone, próbuje zabić dziecko.

Święte Pisma mówią nam, że Józefowi – wyższemu aspektowi naszej świadomości i ojcu dziecka – doradzono ucieczkę do Egiptu wraz z nowonarodzonym oraz matką. Intencje Heroda, króla „ja”, są ujawnione świadomości tego, w którym narodził się Jezus, i dlatego doradza mu się ucieczkę i uniknięcie walki z samym sobą, gdyż na tę chwilę ego jest silniejsze niż właśnie narodzony syn Światła.

Gdybyśmy walczyli, ponieślibyśmy niepowetowaną stratę i dziecko zostałoby zabite. Jesteśmy zatem zmuszeni uciekać, uciekać do Egiptu. Dlaczego? Aby pozwolić naszym myślom i uczuciom oraz naszej zasadniczej świadomości wejść w stan neutralizacji, spokoju. Ten spokój, który rozwija w nas Światło, jest prawdziwym skarbem. Jego pierwszą zaletą jest to, że wytwarza w nas stan wiary, wewnętrznej pewności: pewności istnienia innego życia, różnego od tego, które znaliśmy do tej pory, życia o którym wiemy, że jest prawdziwym życiem.

Dlatego też zachowajmy tę pewność w naszej najgłębszej istocie, z dala od ataków ego, a ona powoli rozwinie się i stanie się silna. Nowonarodzona dusza jest ciągle taka słaba! Musimy ochronić ja przed zwątpieniem, strachem i niewiarą, które sugeruje jej zdradliwie „ja”. Jeśli uda nam się ofiarować Jezusowi schronienie w nas, bezpieczne przed atakami Heroda, będzie wzrastał w pokoju, w tajemnicy; będzie stawał się coraz silniejszy i w końcu przejmie kontrolę nad naszym życiem. W ten oto sposób Jezus znów przejmuje inicjatywę w Chrystusie, aby zaprowadzić nas, synów Boga do pierwotnej ojczyzny.

Z najlepszymi życzeniami dla Waszego duchowego dobrobytu.

Lectorium Rosicrucianum